Tekst pod dobrą datą

Wśród przysłowiowych mądrości narodów są takie – ot, choćby „jak z rana, tak i do wieczora” – które o końcu danego okresu czy procesu sugerują wnioskować na podstawie jego początku. Jeśli uznać to podejście za właściwe, o każdym nowym roku już w Nowy Rok należałoby szybko zapomnieć. Gdy z utrudzonego ciała spadnie ostatnie konfetti, a we krwi poziom etylowej ekstazy, oczom człowieka ukazuje się rzeczywistość smutna, bolesna, daleka od tej sprzed kilku godzin, wystrzałowej. Pół biedy, gdy ofiara gorączki szampańskiej nocy była zapobiegliwa i dzięki zgromadzonym na suchą godzinę zapasom może wlać w siebie z pół litra spienionej pociechy. Lecz jeśli nie, umysłową pustkę we łbie sylwestrowego birbanta trudno uznać za dobry omen. Na szczęście czas równie skutecznie leczy i rany, i kaca. W głowie jednostki, w zbiorowej świadomości również.

Kiedy inne nacje stały w kolejce po różowe okulary, my czekaliśmy w ogonku po okowitę. Okej, ona też, choć krócej, działa podobnie. Jeśli jednak wierzyć (zwanym analitykami) wróżbitom od ekonomii, kolejny budżetowy rok uda się nam chyba przeżyć na trzeźwo. W skali makro mają to ułatwiać geniusz premiera i sarmacka rozrzutność, zaś w gminnej skali mikro – mniejsze apetyty samorządowców. Słusznie doszli oni do przekonania, że zamiast rozdmuchanych, opartych często na finansowych mrzonkach budżetów, lepiej bazować na konkretach, by mieć wewnętrzny spokój i nie drżeć o zewnętrzną kasę. W razie jakiejś prosperity schowane chwilowo ego i tak się później dopieści – wyjmując z niej coś ekstra, czego ludziska nie oczekiwali. Choć oczywiście naszemu hojnemu rządowi lokalna władza w tej kwestii nie podskoczy. Ale może to i dobrze, bo jeśli nawet ta centralna coś obywatelowi do jednej kieszeni włoży, bankowo zapoluje na zawartość drugiej. A dobrze wie, jak zastawiać podwyżkowe wnyki.

Poprzedni artykułZimowe sparowanie
Następny artykułNa jednym wdechu
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.