Na finał kolejnej edycji swego mini festiwalu teatralnego Poczytalnia i Stowarzyszenie Myślących Pozytywnie pokusiły się o małą niespodziankę. Jeśli więc w pierwszą sobotę listopada ktoś liczył, że w cyklu „Do trzech razy sztuka” ujrzy na scenie aktorskie trio, to się przeliczył. Co absolutnie nie oznacza, że miał powody do bycia zawiedzionym.

Niespodzianka na finał? A dlaczego nie?! – Poczytalnia uwielbia zaskakiwać. Mimo że projekt nazywa się „Do trzech razy sztuka”, dzisiaj na scenie mamy cztery osoby. Chociaż tak naprawdę, ponieważ główną rolę gra Kacper Kuszewski, można by rzec, że wracamy do monodramu, od którego przecież zaczęliśmy. Natomiast doskonałe tło tworzą dzisiaj jeszcze trzej muzycy – tłumaczy Jolanta Żebrowska ze Stowarzyszenia Myślących Pozytywnie. – W tym roku mieliśmy aż cztery spektakle: zaczęliśmy od „Joja”, poprzez „Romans z Pajacem”, „Scenariusz dla trzech aktorek”, no i kończymy podróżą w lata 20., 30. ubiegłego wieku. To taki wehikuł czasu i fajne muzyczne podsumowanie, w którą to podróż powiezie nas właśnie Kacper Kuszewski, w recitalu pod tytułem „Album rodzinny”.

Ów tytuł nie jest wcale przypadkowy. Swego czasu artysta postanowił bowiem dowieść, że z rodziną dobrze wychodzi się nie tylko na fotografiach. I twórczo je wykorzystując, równie efektownie można zaprezentować familię na scenie. – Spektakl „Album rodzinny” był zapewne zapowiadany jako recital, no i jest to w pewnym sensie recital, ja jednak wolę nazywać go jednoosobowym spektaklem muzycznym. Bo w recitalach jest na ogół tak, że artysta po prostu śpiewa kolejne piosenki, przedzielane ewentualnymi oklaskami. Natomiast tutaj pomiędzy piosenkami ja opowiadam dużo rozmaitych historii. Inspiracją do napisania tych piosenek, ponieważ są one napisane specjalnie dla mnie i na potrzeby tego przedstawienia, był album rodzinny moich dziadków ze strony taty. Album ze zdjęciami sprzed drugiej, a nawet sprzed pierwszej wojny światowej – mówi Kacper Kuszewski. – W naturalny sposób, jak gdyby uzupełniając te piosenki, które gdzieś tam z tych fotografii się zrodziły, opowiadam różne historie. Częściowo są to rodzinne anegdoty, wspomnienia o mojej rodzinie. Pokazuję fragmenty pamiętniczka babci, czytam fragmenty listów dziadka do babci, ale opowiadam też historie w ogóle związane z tą epoką, dwudziestoleciem międzywojennym; z tym, jak ludzie wtedy żyli i jakie były między nimi relacje.

Dzięki temu sobotnia impreza w Poczytalni miała też pewien walor edukacyjny. Chociaż pierwsze skrzypce, mimo że akurat bez udziału skrzypka, grała oczywiście muzyka. – To też czyni z tego recitalu spektakl, że nie tylko są w nim słowo i muzyka, ale jest też obraz. Towarzyszą mi wizualizacje, wyświetlane za moimi plecami zdjęcia. Częściowo są to autentyczne zdjęcia z mojego albumu rodzinnego, a częściowo to po prostu zdjęcia z tamtych lat, które są jakiś uzupełnieniem, komentarzem, dopowiedzeniem do tego, o czym śpiewam – dodaje aktor.

W Poczytalni Kacper Kuszewski potwierdził, że wykonywanie piosenek wychodzi mu naprawdę śpiewająco. Zaprezentował wyborny, mocny głos i sceniczną jakość w dobrym, starym stylu. Ujmujące były też jego wdzięk, erudycja oraz nienachalny dowcip. Nic dziwnego, że grany od czterech lat spektakl życzliwie przyjęła także legionowska publiczność.

Poprzedni artykułOd spaceru do karceru
Następny artykułNajlepsza pozycja to opozycja
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.