fot. arch.

Dla układu środka tabeli LSK piątkowy (29 listopada) mecz pomiędzy Eneą PTPS Piła a DPD Legionovią był bardzo istotny. Legionowianki wykorzystały szansę i po wyjazdowym zwycięstwie 3:1 oddaliły się od rywalek na cztery punkty. Do nierównej gry swoich zawodniczek trener Alessandro Chiappini miał jednak w trakcie meczu sporo zastrzeżeń.

Ostatni raz obie drużyny mierzyły się w meczu towarzyskim, na turnieju w Bobolicach, gdzie legionowianki wygrały 3:0. Teraz – mając w składzie zagraniczne gwiazdy – chciały ten wynik powtórzyć. Lepsze otwarcie zaliczyły gospodynie, które (w dużej mierze dzięki błędom rywalek) szybko objęły prowadzenie 6:2. Trener Chiappini od razu wziął czas, próbując uspokoić zespół. Szwankowało w nim przyjęcie, mylił się też w ataku. W kolejnym minutach trochę się „ogarnął”, dzięki czemu przewaga Enei stopniała do dwóch oczek. Później jednak znów zrobiło się 10:6. Kiedy trzy kolejne punkty padły łupem legionowianek, o przerwę poprosił Mirosław Zawieracz, lecz rozpędzającym się Noviankom ona nie zaszkodziła. Wkrótce przyjezdne wyszły na 14:11, a trener gospodyń jeszcze raz wziął je na stronę. Gdy na tablicy zrobiło się 18:13, legionowiankom nie wypadało już przegrać seta. Mimo że przydarzyło im się kilka kolejnych błędów, wygrały go 25:18.

Początek drugiej partii był bardziej wyrównany, tym razem z lekkim wskazaniem na DPD Legionovię, która wyszła na prowadzenie 7:4. Jej atakujące poczynały sobie coraz śmielej i mogło się wydawać, że przejmują kontrolę nad spotkaniem. Tak się jednak nie stało. Upór i konsekwencja pilanek, połączone z lepszym przyjęciem i atakiem, przyniosły w końcu efekt w postaci remisu 10:10. Przez kolejne dziesięć punktów obie ekipy szły łeb w łeb i losy seta wciąż pozostawały nierozstrzygnięte. W końcówce lepiej skoncentrowały się gospodynie. Od stanu po 20 zdobyły trzy oczka z rzędu i nie pomogła już przerwa zarządzona przez Alessandro Chiappiniego. Jego drużyna, po szalonej obronie i rozstrzygniętym po challenge’u ataku pilanek, przegrała do 21.

Trzeciego seta ponownie obie drużyny zaczęły remisowo. U legionowianek szwankowało przyjęcie, przez co trudniej im było wyprowadzać skuteczne ataki. Mimo wszystko mniej więcej w połowie partii zaczęły one zdobywać przewagę, co przełożyło się na prowadzenie 15:12. Po rozmowie z zawodniczkami trener miejscowych liczył, że jeszcze wrócą one do dobrej, skutecznej gry. Chociaż legionovianki miały szansę wybić im to z głów, po serii własnych błędów dały się dojść rywalkom. Przy stanie 18:18 zdenerwowany Chiappini wziął dziewczyny na stronę. Nierównej gry jego zespołu ona wprawdzie nie zmieniła, ale pozwoliła mu chwilę odetchnąć. Gdy pilanki wyszły na 22:21, trzy punkty zaczęły legionowiankom niebezpiecznie odjeżdżać. Był może ta wizja zadziałała na nie mobilizująco, bo po kilku minutach to one cieszyły się z wygrania seta 25:23.

W czwartym rozdaniu mająca w składzie tylko polskie zawodniczki Enea nie miała już nic do stracenia. Rzucenie do walki wszystkich sił nic też im jednak nie dało. Chociaż zaczęły seta trochę lepiej, rozpędzone Novianki, grając na większym luzie, wydawały się pewne swego. A to z reguły na parkiecie pomaga. W połowie partii objęły prowadzenie, którego nie oddały już do końca. Kiedy pilanki przegrywały 19:13, mimo nieprzewidywalności kobiecej siatkówki, inaczej stać się po prostu nie mogło. Co prawda miejscowym udało się dojść plączące się w obronie rywalki na 21:23, ale Novianki wyszły z opresji i po kilku minutach miały meczbola. Pierwszego, po zepsutej zagrywce Justyny Łukasik, nie wykorzystały. Po drugim i obiciu bloku przez wybraną MVP spotkania Julie Oliveire Souzę mogły się już cieszyć z wygrania seta do 22, a całego meczu 3:1.

Dzięki piątkowemu zwycięstwu DPD Legionovia, z 13 zdobytymi punktami, awansowała na szóste miejsce w tabeli Ligi Siatkówki Kobiet.

Enea PTPS Piła – DPD Legionovia Legionowo 3:1 (18:25, 25:21, 23:25, 22:25)

Poprzedni artykułZa-targ z faktami
Następny artykułTrzech do odlotu
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.