Dla wielbicieli dawnej poezji i muzyki Włochy to kierunek obowiązkowy. Jeśli nie w sensie geograficznym, to przynajmniej jako źródło najprzedniejszych kulturalnych smaków. Chcąc je legionowianom przybliżyć, ludzie z MOK-u pokusili się we wrześniu o wielowątkową imprezę pod hasłem „Drogi do Rzymu”. Warto było podążyć każdą z nich.

Zakres tematyczny powyższego przedsięwzięcia dorównywał długością włoskiemu „butowi”. Inna sprawa, że mniej było w tym planowania, a więcej organizacyjnego spontanu. – Najpierw miał być sam koncert barokowej muzyki włoskiej. Ale stwierdziliśmy w MOK-u, że należałoby to rozszerzyć, by jeszcze pełniej pokazać włoską kulturę. Niekoniecznie barokową. Stąd między innymi filmy Felliniego – wyjaśnia Zenon Durka, dyr. Miejskiego Ośrodka Kultury w Legionowie. Wraz z fachowym komentarzem, pod szyldem „Ironia i nostalgia”, poczęstowano ratuszową publiczność dwoma klasykami. Jeżeli ktoś ich wcześniej nie widział, „Satyricon” i „Amarcord” mógł teraz obejrzeć na dużym ekranie. A w przerwie nasycić oczy wystawą edukacyjną, zatytułowaną „Malarskie arcydzieła włoskiego baroku”. – Natomiast brakowało mi jeszcze w tej części muzycznej kawałka poezji. Bo jak pokazujemy film i muzykę, to poezja na scenie byłaby dobra, zwłaszcza renesansowa. Dlatego właśnie Petrarka. Będą cztery jego sonety, w tym jeden śpiewany.

Tego wieczoru średniowieczna poezja, jakkolwiek wyjątkowa, była tylko wisienką na muzycznym torcie. Ów skrzący się od pięknych nut wypiek przygotowała młoda jeszcze wiekiem Legionowska Orkiestra Barokowa pod dyrekcją Michała Junga. – Koncert miał zaprezentować spuściznę twórców przełomu renesansu i baroku włoskiego; tych, którzy kształtowali później postrzeganie tej muzyki i uformowali ten dojrzały barok, jaki znamy: Vivaldiego czy Haendla. To wszystko ludzie, którzy studiowali we Włoszech, chłonęli tą kulturę i dzięki temu później rozprzestrzeniała się ona dalej. Rola Włoch w kształtowaniu muzyki jest nie do przecenienia i właśnie to chcieliśmy pokazać na tym koncercie – mówi szef orkiestry. Zaznaczając, że ciągle jest ona w fazie artystycznego rozruchu. – Zespół się cały czas kształtuje, dochodzą nowe osoby. Zaczynaliśmy od kilku, teraz jest nas już siedmioro. Zapraszamy też artystów z zewnątrz. Tak jak dzisiaj, kiedy wystąpi z nami japońska śpiewaczka Ayako Ono. Staramy się cały czas poszerzać nasze możliwości repertuarowe poprzez wykorzystywanie nowych instrumentów. Impulsem był tutaj sfinansowany przez Urząd Miasta Legionowo zakup klawesynu, pojawiła się też szałamaja barokowa, zakupiliśmy pozytyw i ta idea cały czas się rozrasta.

Fakt, że owa idea w ogóle się narodziła, dla miłośników klasycznych dźwięków to właściwie „oczywista oczywistość”. – Sama inicjatywa powołania takiego zespołu miała na celu przybliżenie legionowskiej publiczności pięknej muzyki barokowej, renesansowej, muzyki dawniejszej, niż ta słyszana zwykle na koncertach. Od tego się zaczęło. A później siłą rozpędu zagraliśmy kolejne koncerty i wciąż nabieramy mocy, aby prezentować się lepiej oraz w trochę szerszym zakresie: i geograficznym, i repertuarowym – zapewnia Michał Jung. Jeśli owej mocy muzycy będą mieli pod dostatkiem, publiczności – nie tylko legionowskiej – jej owoce z pewnością przypadną do gustu.

Poprzedni artykułHinduskie rymowanie
Następny artykułCo kryją liście
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.