fot. FB KSSPR Końskie

Po trzech wygranych z rzędu legionowscy szczypiorniści jechali na mecz z KSSPR Końskie z zamiarem zgarnięcia kolejnego kompletu punktów. I gdyby spotkanie zakończyło się po pierwszej połowie, dopięliby swego. Niestety w drugiej złapali zadyszkę, przez co do domu musieli wracać z niczym. Miejscowi zwyciężyli 30:27.

W pierwszej połowie gracze KPR-u od razu pokazali gospodarzom, że czeka ich trudny mecz. Dominując na boisku, w 10 minucie rywalizacji prowadzili 7:4 i trzypunktową przewagę udało im się dowieźć do końca tej części gry, zakończonej wynikiem 16:13 dla gości. Wtedy wydawało się, że w kolejnej kolejce rozgrywek w grupie C I ligi podopieczni Krzysztofa Budki znów zgarną całą pulę. Na drugą odsłonę spotkania konecczanie wyszli jednak całkiem odmienieni, ze słusznym skądinąd przekonaniem, że nie wszystko jeszcze stracone. I mieli rację. Zaledwie po siedmiu minutach gospodarze odrobili straty, a później „z marszu”, po rzucie Ernesta Pilarskiego na 20:19, wyszli na (chwilami nawet pięciopunktowe) prowadzenie. I wobec kłopotów rywali w ataku pozycyjnym, nie oddali go do zakończenia spotkania. Ostatecznie KSSPR wygrał 30:27, co pozwoliło mu wskoczyć na czwarte miejsce w tabeli, tuż przed KPR-em.

Po pięciu kolejkach, z 15 punktami na koncie, grupie C lideruje MKS Padwa Zamość. Tuż za nią, mając za sobą jedno spotkanie mniej, są AZS AWF Biała Podlaska i SRS Czuwaj Przemyśl – po 12 punktów. W szóstej kolejce (2 listopada) KPR Legionowo podejmie w DPD Arenie zajmujące dziewiątą lokatę KSZO Odlewnia Ostrowiec Świętokrzyski.

KSSPR Końskie – KPR Legionowo 30:27 (13:16)
Najwięcej bramek: dla KSSPR-u – Przemysław Matyjasik 9, Paweł Wolski i Artur Rurarz – po 5, Ernest Pilarski i Adrian Gruszczyński – po 4; dla KPR-u – Filip Fąfara i Krystian Wołowiec – po 6, Mateusz Chabior 5, Marcin Kostro 4.

Poprzedni artykułProsto z mostu
Następny artykułWielki sukces w Dębach Wielkich
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.