Paweł Bieniewski, 48-letni mieszkaniec Chotomowa, zajął drugie miejsce w Pucharze Polski w Ultramaratonach Kolarskich. W czterech składających się na niego wyścigach przejechał 2408 km, spędzając na siodełku 81 godzin i 18 minut. No i spalił „przy okazji”, bagatela, kilkadziesiąt tysięcy kilokalorii.

Puchar Polski w Ultramaratonach Kolarskich to inicjatywa organizatorów pięciu polskich imprez długodystansowych: Bałtyk-Bieszczady Tour – 1008 km, Tour de PoMorze – 700 km, Pierścienia Tysiąca Jezior – 610 km, Pięknego Wschodu – 500 km oraz Pięknego Zachodu – 501 km. Zwycięzcą zostaje zawodnik, który we wszystkich startach zdobędzie największą liczbę punktów. Kolarz z Chotomowa zgromadził ich dokładnie 448.88, tylko o niespełna cztery mniej niż zwycięzca Cezary Urzyczyn. – Jestem bardzo zadowolony z osiągniętego rezultatu. Przed rozpoczęciem pierwszego wyścigu z cyklu PPUltra moim marzeniem była pierwsza dziesiątka w klasyfikacji generalnej. Ostatecznie udało mi się zająć drugie miejsce – mówi Paweł Bieniewski. – Ultrakolarstwo to zmaganie się z dystansem i swoimi słabościami. W czasie ultramaratonu każdego zawodnika dopadają większe lub mniejsze kryzysy. Ważne jest, aby nauczyć się je przezwyciężać. Dlatego obok treningu kolarskiego ważny jest trening mentalny. Nie wolno się załamywać. Kryzys trzeba przeczekać, należy trochę zwolnić, uzupełnić kalorie i elektrolity, a siły za jakiś czas powrócą – radzi zawodnik.

Co ciekawe, maratony wchodzące w skład Pucharu Polski przeprowadzane są na drogach publicznych przy otwartym ruchu, kolarze muszą więc przestrzegać przepisów. Bez względu na to, czy startują w kategorii solo, gdzie nie mogą jechać w grupie, czy w kategorii open. Każdy zawodnik otrzymuje urządzenie do monitoringu pozycji GPS, a dodatkowo musi potwierdzać obecność w punktach kontrolnych pieczątką na specjalnej karcie i podpisem na liście. Kolarze mogą uzupełniać napoje i żywność w bufetach zorganizowanych w punktach kontrolnych oraz w znajdujących się wzdłuż trasy sklepach.

Poprzedni artykułInwestycja dla ochłody
Następny artykułKonsultacje w deskę
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.