Kiedy powstawał, był jednym z pierwszych w okolicach stolicy. Dziś, po przeszło dekadzie, legionowski skate park zdążył się już zestarzeć. A to jest nie w smak ani jego licznym użytkownikom, ani reprezentującym ich samorządowcom. Z inicjatywy jednego z nich, powiatowego radnego Tomasza Talarskiego, podjęto więc działania mające dać obiektowi drugie życie. Ich elementem były konsultacje społeczne.

Wśród podpisów, które od ponad trzystu osób udało nam się zebrać jeszcze w ubiegłym roku, nie było takiej, która by nie chciała, aby ten skate park tutaj powstał – przypomniał na wstępie Tomasz Talarski. Ale choć stanowili mniejszość, na konsultacjach pod chmurką zjawili się też ludzie, którym jego istnienie przeszkadza. I jako pierwsi doszli do głosu. – Uważam, że to miejsce jest bardzo złe na coś takiego. Poza tym poszerzanie tego jeszcze bardziej (…) jest wbrew interesom najbliższych mieszkańców, sąsiadów, ponieważ my i tak mamy z tym obiektem dużo kłopotu. (…) Nie możemy wypoczywać, nie mamy komfortu, tylko wiecznie coś się tu dzieje złego na tym stadionie. Uważam, że pieniądze powinno się wydać przede wszystkim na miejsca postojowe dla samochodów, które przyjeżdżają tu na różne imprezy, bo tego tu nie ma. Wszyscy są pchani w nasze małe uliczki – narzekała jedna z mieszkanek. Jej zdaniem tak wcale być nie musi. – Jest tyle miejsca na terenie Legionowa, że można taki park gdzieś przenieść i zbudować większy, o większym komforcie dla użytkowników. Wspierał ją jeden z miejskich radnych. – To miejsce nie jest najbardziej odpowiednim miejscem i dobrze by było, gdybyśmy potrafili znaleźć jakieś inne miejsce, jeżeli by się udało, i wybudować taki skate park z prawdziwego zdarzenia, czyli taki, który będzie służył wszystkim grupom – powiedział Mirosław Grabowski.

Obok typowych dla takiego obiektu odgłosów, solą w oku przeciwników skate parku są odbywające się tam ponoć libacje. Taka opinia napotkała stanowczy sprzeciw. – Moim zdaniem to nie skatepark jest problemem, tylko bardziej te schodki. (…) Imprezy nie dzieją się na skate parku, bo tutaj właściwie nie ma gdzie siedzieć. Imprezy dzieją się na schodkach. Nie widziałem, żeby na skate parku było potłuczone szkło czy jakieś butelki – stwierdził jeden ze skaterów. I uzyskał wsparcie reprezentantki starszego pokolenia. – Nie piją dzieciaki alkoholu, tylko przychodzą fajnie się bawić. To duża grupa ludzi: hulajnogi rolki, deskorolki, BMX-y – dzieci z całego miasta przyjeżdżają tutaj, żeby się bawić.

Tak czy inaczej, zabawa w tym miejscu miewa według tubylców różne oblicza. – Są momenty, kiedy tu są imprezy. Nawet do późna w nocy. Musimy wtedy interweniować, dzwonić na straż miejską czy policję. Przydałaby się firma ochroniarska, jakaś kontrola i częstsze sprzątanie. (…) Natomiast ja uważam, że w takim kompleksie sportowym ten skate park jest dobry. My, najbliżsi sąsiedzi, którzy mamy do niego 100-200 metrów, jesteśmy się w stanie z tym pogodzić, bo dzieci gdzieś muszą się bawić – przyznała inna z pań. Kolejna też poszła tym tropem. – To nieprawda, że tutaj tylko dzieci jeżdżą, bo bardzo często na rampach stoją butelki po piwie, nagminnie pali się tu papierosy. Powstały takie kliki i jak młodsze dzieci przyjeżdżają sobie poskakać, to starsze je gonią, wyzywają. To miejsce nie jest monitorowane, więc tu może się dziać, co chce.

Dyskusja o skejtparkowym „być albo nie być” pozostała, jak łatwo zgadnąć, otwarta. Poza tym, głównym przedmiotem konsultacji miała być modernizacja i ewentualne powiększenie istniejącego placu z przeszkodami. – Jak wygląda sytuacja: czy dysponujemy tylko tym kawałkiem, który możemy ewentualnie wyremontować (…), czy możemy to powiększyć? Ja nie widzę możliwości, byśmy ograniczyli się tylko do tego placu, bo wymagają dzieciaki przestrzeni – zauważyła uczestniczka konsultacji. – Nam zależy na tym, żeby skate park, który powstanie, był zaprojektowany przede wszystkim przez nas i skonsultowany z jakąś firmą – zaznaczył kolejny skater. Co ważne, rozwiązanie problemu z powierzchnią placu wydaje się na wyciągnięcie ręki. – Myślimy o tym, żeby zlikwidować tutaj to boisko, na którym nikt nie gra. Rozmawiałem już z prezydentem miasta, on wstępnie wyraził wolę (…), tak więc myślę, że nie trzeba będzie wycinać drzew, a to boisko i ten bok, o którym mówiła tu jedna pani, w zupełności powinny wystarczyć – powiedział Tomasz Talarski.

Wśród pomysłów na lifting skate parku pojawiły się sugestie zatrudnienia tam instruktorów, wzbogacenia obiektu o infrastrukturę w rodzaju toalety, ławek, czy stanowiącego często problem oświetlenia. Teraz uruchamia je obsługa stadionu, ale technologiczny postęp podsuwa też inne opcje. – Proponowałbym montaż czasowych włączników na wiadomość SMS. To nie jest drogie rozwiązanie, montaż jest banalny, a naprawdę rozwiązuje to problem dla wszystkich, którzy chcą korzystać – zasugerował radny Artur Pawłowski.

Padające w trakcie konsultacji głosy mieszkańców były notowane i na ich podstawie zostanie sporządzony protokół. A później powinien nastąpić ciąg dalszy. – Mam taką propozycję: we wrześniu spotkajmy się w Poczytalni. Przyniesiecie swoje projekty, może zaprosimy kogoś, kto zawodowo zajmuje się projektowaniem i jazdą, może jakiegoś mistrza Polski przy okazji? Myślę, że chętnie przyjadą i doradzą – mówił dyr. Talarski. – Doszliśmy do takiego rozwiązania, że sami użytkownicy – we współpracy z powiatowym radnym, który był inicjatorem tych konsultacji i samego pomysłu reorganizacji skate parku – usiądą i wspólnie ustalą, co jest potrzebne, aby był to obiekt nowoczesny i spełniający oczekiwania użytkowników – potwierdza zastępca prezydenta Piotr Zadrożny. – Najpierw posłuchamy, czego oczekują młodzi ludzie, a potem porozmawiamy z projektantami, jakie są możliwości tego terenu, bo chcemy troszkę poszerzyć ten obiekt. Przełoży się nam to na konkretne sumy i wtedy będziemy wiedzieli, czy jesteśmy w stanie zrealizować wszystkie oczekiwania, czy być może tylko część.

Jeśli chodzi o ewentualną zmianę lokalizacji skate parku, wydaje się ona wątpliwa. Nie tylko ze względu na o wiele większe koszty. – Ja dzisiaj nie mówię nie, natomiast wiem z doświadczenia, że każda lokalizacja nowego tego typu przedsięwzięcia budzi obawy mieszkańców. (…) Jeżeli będziemy chcieli zaprojektować takie miejsce od nowa, to z uwagi na fakt, że jest to sport jednak powodujący hałas, będzie musiało znajdować się w dużej odległości od zabudowań mieszkalnych. A o takie miejsce w samym Legionowie jest na pewno trudno. Niezależnie od tego, jaki będzie zakres rozbudowy czy modernizacji tego terenu, trzeba tu zamontować monitoring miejski i oświetlenie, które będzie uruchamiane w momencie, kiedy będą tutaj użytkownicy. Na pewno też zwrócimy się do policji i straży miejskiej o częstsze patrole – zapowiada Piotr Zadrożny.

Kolejne rozmowy w sprawie rozbudowy skate parku zaplanowano na połowę września. Jak ustalono, tym razem skejterzy, mieszkańcy i samorządowcy spotkają się w Poczytalni.

Poprzedni artykułMaratończyk na dwóch kołach
Następny artykułBitwa, cud i bity
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.