Na czerwcowej, ostatniej jak dotąd sesji legionowscy radni, wzorem samorządowców w całym kraju, pierwszy raz mogli udzielić gminnym włodarzom wotum zaufania. Dyskusję na ten temat zaczął przewodniczący klubu radnych PiS. I zadeklarował, że wraz z kolegami zagłosuje przeciw. Po czym wymienił takiego stanowiska powody. Z uwagi na ich ważność postanowiliśmy zestawić każdy zarzut z odpowiedziami prezydenta. Siłą rzeczy dłuższymi, bo o wiele szybciej i łatwiej obrzucić kogoś błotem, niż samemu się z błota oczyścić.

Listę domniemanych przewin ratusza Andrzej Kalinowski rozpoczął następująco: – Strefa transportowa w mieście: brak jakichkolwiek chęci podjęcia rozmów w sprawie wejścia Legionowa do pierwszej strefy biletowej w Warszawie. (…) Nie przysparza nam to kolejnych podatników – powiedział lider radnych PiS. Prezydent odparował: – Zarzut, że nie chcemy wydać dodatkowych 10 mln zł, żeby mieszkańcy mieli 20 zł taniej bilet, jest zachęcaniem do niegospodarności. O ile mnie pamięć nie myli, dwie gminy z jakichś 40, które są w systemie związanym z Warszawą, są w pierwszej strefie: Marki i Łomianki. I są to gminy, które nie mają na swoim terenie kolei. Nie ma kolei, więc można wejść w pierwszą strefę, bo cena tego nie jest duża. (…) Ja nie wiem, jak dużo złej woli trzeba mieć, żeby nie zauważyć zmiany – dobrej zmiany w tym wypadku – że jeszcze dwa czy trzy lata temu mieszkańcy Legionowa płacili drugie tyle, co mieszkańcy Warszawy: jedni 200, drudzy 100 zł. Dzisiaj ta różnica wynosi 20 zł, przy nie tak ogromnych jak wejście do pierwszej strefy kosztach, które pan proponuje. I które, zapewniam pana, że jeżeli zostałby pan prezydentem, to nigdy by pan tych 10 dodatkowych milionów nie chciał wydać, bo uważałby pan to za nieracjonalne. Nie mówiąc już o tym, że wejście do pierwszej strefy, w odróżnieniu od systemu, który zaproponowaliśmy: że dajemy pieniądze bezpośrednio naszym mieszkańcom i podatnikom, spowodowałoby, że wszyscy okoliczni mieszkańcy z całego powiatu mogliby korzystać z tej pierwszej strefy.

Mówiąc o zaletach lokalnego transportu, Roman Smogorzewski wspomniał też m.in. o nowym dworcu, miejscach parkingowych, częściowo darmowej komunikacji, a także wielu połączeniach kolejowych. – Oczywiście łatwo się krytykuje, oczywiście zawsze można powiedzieć, że powinno być więcej, więcej, więcej. Ale to kosztuje. I jest kwestia odpowiedzialności, gospodarności i wyważenia możliwości do potrzeb. A także do innych możliwości i priorytetów. Ale ja nie sądzę, żeby było miasto pod Warszawą, o którym można śmiało powiedzieć, że ma lepszy lepszy system komunikacyjny niż Legionowo.

W wypowiedzi Andrzeja Kalinowskiego wątek komunikacyjny przewijał się najczęściej. – Brak jakiejkolwiek koncepcji rozwoju drogownictwa w mieście. Pozwolenie na to, by droga krajowa 61, czyli ta wylotówka na Mazury, pozwolono na to, aby ją poprowadzić przez środek miasta. Dzięki temu tak naprawdę Legionowo jest podzielone na cztery części – przez magistralę kolejową i DK 61, które to cztery części tak naprawdę są w sposób zły skomunikowane ze sobą – stwierdził radny. – Jak słucham takich ludzi, którzy mówią, że miasto zostało podzielone przez tory kolejowe, czy zostało podzielone przez DK 61, to jako historyk nie mogę pojąć tej logiki. Chcę panu powiedzieć, że gdyby nie tory kolejowe, to pewnie to miasto by nie powstało i w roku 1877, kiedy powstała stacja Jabłonna Nowa, nie było ani jednego budynku na terenie, który dzisiaj nazywamy Legionowem. (…) Jak pan doskonale wie, przebudowy DK 61 były robione specustawą. Jak ktokolwiek miał do czynienia ze specustawą, to wie, że właściwie nie można się odwoływać. (…) W związku z tym, że planowane obwodnice Legionowa: Trasa Mostowa czy Trasa Olszynki Grochowskiej, jak pan widzi, są świetnie realizowane i za chwilę będziemy wszyscy nimi jeździć – ironizował prezydent – to powiem szczerze, ja się cieszę, że DK 61 została zmodernizowana i służy mieszkańcom. Ale nie cieszę się, że od kilku miesięcy ta droga nie jest realizowana i że najlepszy sezon budowlany jest tracony.

Na czerwcowej sesji wrócił również temat przepraw oraz innych inwestycji kolejowych. Według szefa opozycji, tu także prezydent i jego ludzie przez lata jechali na gapę. – Błędy w rozmowach z PKP PLK na temat przepraw kolejowych w mieście. Brak konsultacji z mieszkańcami. Jedna konsultacja, pseudo konsultacja, gdzie proszono, żeby radni nie zabierali głosu. Błędne informacje podawane do lokalnej prasy i telewizji na temat zaawansowania prac, postępu jakichkolwiek prac – wyliczał Andrzej Kalinowski. – Łatwo się mówi: źle rozmawiali. Ja zawsze powtarzałem: no to chodźcie ze mną i rozmawiajcie. Jakoś nigdy nikt nie poszedł. Niestety teren kolejowy jest terenem zamkniętym, wyłączonym. I wszystkie inwestycje też były realizowane specustawą. Ale udało się je ponaprawiać: zrobiliśmy ulicę Nowobarską, zrobiliśmy wspólnie z powiatem rondo na Jagiellońskiej i Nowobarskiej, rondo na Alei Róż i Alei Legionów. Inwestycje kolejowe poprawiamy, usprawniamy: zrobiliśmy pochylnie przy stacji Legionowo Przystanek, zrobiliśmy z powiatem kładkę dla pieszych Parkowa – Wyszyńskiego. Robimy naprawdę dużo dla komunikacji miejskiej. Teraz chcemy też wybudować za pieniądze kolejowe i nasze przejście tunelowe, bo tak chcieli mieszkańcy, w okolicach ul. Gen. Roi. Będziemy szukali dalszych dofinansowań i nie wykluczam, że będziemy starali się być przygotowani też do tego rozwiązania w okolicach ul. Krasińskiego, że może pojawią się pieniądze; że może ktoś z tego programu wypadnie. I zakładam, że będziemy się starali przygotować projekt – zapowiedział prezydent.

Wypominając mu błędy, radny Kalinowski wymienił także brak szpitala. – Wieloletnie zaniechania, jak i brak jakichkolwiek chęci współpracy, podjęcia rozmów na temat szpitala i jego budowy w Legionowie. To jest kolejny argument przeciwko udzieleniu takiego votum. Odpierając ten zarzut, prezydent wspomniał, że tak jak większość pozostałych nie dotyczy on zadań własnych gminy. I tak naprawdę nie powinny one być kierowane do niego. Roman Smogorzewski wyraził przekonanie, że jego adwersarz ma tego świadomość. – Wie dokładnie, że prowadzenie szpitali tego typu jest zadaniem powiatu, a nie miasta. Ale nie zająknął się o tym. Wie też dokładnie, że wielokrotnie miasto Legionowo we współpracy z powiatem deklarowało finansowanie budowy, występowało do NFZ. A jeśli chodzi o taką elementarną uczciwość, to chcę powiedzieć – jest paru świadków tych rozmów – że tą lokalizację szpitala, którą państwo tak promują i mam nadzieję, że zostanie zrealizowana, wymyśliliśmy dwa lata temu na spotkaniach z wiceministrem obrony narodowej, panem Fałkowskim, w których uczestniczyli ksiądz Chciałowski, pan starosta Wróbel. I to jest kłamstwo stawianie takiego zarzutu, że władze miasta (…) nie robiły nic, nie starały się i nie dążyły to tego, nie rozmawiały, nie przekonywały, nie zachęcały i nie rozmawiały także z ministrem Radziwiłłem, o tym, żeby ten szpital powstał.

Katalog rzekomych prezydenckich grzechów zamykał brak dbałości o czystość powietrza i szerzej – o ochronę środowiska w ogóle. – Od wielu lat miasto nie zauważało problemu smogu. Ja przypomnę, że od 2014 roku prosiliśmy o ustawienie czujników pyłu PM w Legionowie. To spotkało się z ogromnym oporem. Oczywiście program wymiany pieców jest programem dobrym i bardzo potrzebnym, ale rząd wprowadził program Czyste Powietrze i nie widzę chęci współpracy z tym programem rządowym. A to znacznie pomogłoby naszym mieszkańcom ograniczyć wydatki na ogrzewanie i na prąd w okresie zimowym – stwierdził Andrzej Kalinowski. W odpowiedzi szef ratusza zaczął od retorycznego pytania: czy od czujników poprawia się jakość powietrza? A po chwili przeszedł do konkretów. – My jesteśmy wyjątkowym miastem, ponieważ mamy profesjonalną stację badania jakości powietrza, a nie czujniki za tysiąc złotych, które są obarczone dużym błędem, są nieprecyzyjne. I mamy świadomość, jaka jest jakość powietrza w Legionowie. Proszę pokazać mi miasto wokół Warszawy, które wymieniło na swoim terenie ponad 1/3 pieców węglowych. Proszę pokazać lepszych od nas, wtedy przyjmę tą krytykę. (…) To, co zrobiliśmy w Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej: przeszliśmy w jakiejś części na gaz i dalej chcemy to robić, to też są dziesiątki tysięcy ton węgla, którego spalamy mniej. (…) Mówi pan o programie rządowym. To ja panu chcę powiedzieć, że mówi pan nieprawdę po raz kolejny, że urząd się w to nie włącza. Wszystkich mieszkańców, którzy przychodzą do nas – jest powołany specjalny pełnomocnik, który się tym zajmuje – informujemy też o rządowym programie. Tyle że program legionowski jest prosty i do załatwienia w ciągu godziny, a rządowy program Czyste Powietrze jest niestety skomplikowany. (…) Ale i tak, mimo że widzimy słabe punkty tego programu, informujemy, przekazujemy dokumenty, mówimy co, jak i gdzie, na co i ile można dostać. I proszę nie mówić publicznie nieprawdy, że nie wspieramy tego programu rządowego, bo wspieramy każdy program, który służy mieszkańcom Legionowa.

Ponieważ jego tyrada trwała około 20 minut, Roman Smogorzewski poprosił radnych o wybaczenie. – Ja przepraszam, że tak dużo mówię, ale naprawdę zabolało mnie, że takie nieprawdziwe zarzuty próbuje się wykorzystać do tego, by uzasadnić swoją polityczną, ale totalnie niemerytoryczną decyzję. Nieprzekonanych jednak nie przekonał. Jak zapowiedzieli, tak zrobili – w kwestii wotum zaufania dla prezydenta Legionowa radni PiS-u byli przeciw. Mimo to większością głosów prezydent Legionowa je otrzymał.

Poprzedni artykułPrzebudowa na wylocie
Następny artykułMali sprawcy, duże szkody
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.