W idealnym stanie nie uchowała się, wzorem wielu innych, zbyt długo. Sportowo-rekreacyjną oazę na osiedlu Sobieskiego wzięli kilkanaście dni temu na celownik lokalni wandale.

Przykre efekty ich pobytu widać już z daleka. – Jest tam połamana ławka, zerwana siatka. Podejrzewamy że pewnie jacyś młodzi ludzie zrobili sobie tam imprezę – mówi Monika Osińska-Gołaś, kierownik. adm. os. Sobieskiego. Pracownicy SMLW mają nadzieję, że wiele w tej sprawie wyjaśni miejski monitoring. Dzień i noc stoi tam bowiem na posterunku jedna z jego kamer. Odnosząc się do wszystkich „oczu” Wielkiego Brata, zastępca komendanta Straży Miejskiej przestrzega jednak przed zbyt wielkim optymizmem. Macki monitoringu, owszem, sięgają daleko, ale nie zawsze i nie wszędzie. – Kamera widzi nieraz „wszystko i nic”. Ona obraca się 360 stopni wokół swojej osi, a operator ma na stanowisku 12 takich kamer. W danej chwili może ona objąć zasięgiem jedynie fragment terenu. Bywa tak, że kiedy następuje jakiś wypadek lub akt dewastacji, nie zostanie on w danym momencie zarejestrowany – twierdzi Adam Nadworski, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Legionowie.

Zdarza się też niekiedy uszczuplona obsada operatorów lub chwila nieobecności na stanowisku pracy. To wszystko sprawia, że cały system staje się momentami zawodny. Dlatego widząc w akcji ludzi niszczących mienie, najlepiej od razu powiadomić o tym, kogo trzeba. – Nie warto takim osobom zwracać uwagi, natomiast warto – w sytuacji, kiedy widać i słychać, że na boisku dzieje się coś złego – dzwonić na numery alarmowe policji czy straży miejskiej. Na pewno zareagują. Szkoda po prostu, aby teren służący wszystkim mieszkańcom był tak dewastowany – uważa administratorka. – Jeżeli widzimy niszczenie mienia czy sytuację, którą należy zgłosić straży miejskiej lub policji, to nie bójmy się tego robić na bieżąco. Bo kamera kamerą, a życie życiem – dodaje Nadworski.

Dla funkcjonariuszy wszelkie sygnały od świadków łamania prawa są niczym krew dla organizmu. Tylko we współpracy ze społeczeństwem służby mogą być naprawdę skuteczne. Przy czym swoich informatorów nie muszą znać z imienia i nazwiska. – Nam czy policji niepotrzebne są dane personalne. Nam potrzebna jest szybka, wiarygodna i precyzyjna informacja o sprawcach. Wtedy operator może przełączyć obraz na inną kamerę, może nagrać czym i w jakim kierunku się oddalają. Ale takie sytuacje należy zgłaszać tylko i wyłącznie na bieżąco – uczula zastępca komendanta legionowskich strażników. Nagrania z monitoringu mogą być – i bardzo często bywają – sądowymi dowodami w sprawie. Obsługujący kamery system archiwizuje je przez 30 dni.

Poprzedni artykułPoszedł w morze
Następny artykułW związku ze śmiechem
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.