fot. Bartłomiej Bator

Legionovia KZB Legionowo w kapitalnym stylu wywalczyła sobie powrót na centralny szczebel rozgrywek. W dwóch ostatnich meczach sezonu podopieczni trenera Marcina Sasala zdobyli komplet punktów i z pięciopunktową przewagą nad Sokołem Aleksandrów łódzki zapewnili sobie grę w drugiej lidze. W rundzie jesiennej Legionovia przegrała tylko jeden mecz i jeden zremisowała, a odniosła aż 15 zwycięstw!

Na dwie kolejki przed końcem sezonu Legionovia utrzymywała dwupunktową przewagę nad Sokołem. W kwestii awansu wszystko mogło się więc jeszcze wydarzyć. Chcąc mieć jego losy tylko w swoich nogach, legionowianie nie mogli więc przegrać żadnego z dwóch ostatnich meczów rundy wiosennej. W pierwszym rozgrywanym w środę (19 czerwca) na wyjeździe rywalem Legionovii był Ursus Warszawa, w drugim odbywającym się w sobotę (22 czerwca) legionowianie podejmowali na własnym boisku zespół Znicz Biała Piska.

Horror na Ursusie

Środowy mecz był prawdziwym horrorem. Po pierwszej połowie Legionovia przegrywała już z Ursusem Warszawa aż 2:0. W tym samym czasie Sokół takim samym wynikiem prowadził z rezerwami Legii Warszawa. Gdyby takie wyniki się utrzymały, legionowianie straciliby fotel lidera i w ostatnim meczu sezonu musieliby liczyć na potknięcie aleksandrowian. Po zmianie stron sytuacja podopiecznych Marcina Sasala zrobiła się już niemal tragiczna, bo w 54 minucie warszawianie strzelili trzecią bramkę i prowadzili z Legionovią 3:0. Po stracie tej bramki stało się jednak coś nieprawdopodobnego. Legionowianie nie dość, że doprowadzili do remisu, to udało im się jeszcze strzelić gola dającego zwycięstwo i bezcenne trzy punkty. Strzelcem wszystkich czterech bramek był niezawodny Piotr Krawczyk. Gola kontaktowego strzelił on w 63. minucie. Drugi raz pokonał bramkarza po rzucie karnym podyktowanym w 72 minucie, a dwa kolejne celne trafienia Kowalczyka padały odpowiednio w 74. i 79. minucie. Strzelcami bramek dla Ursusa byli: Patryk Kamiński (19′), Mateusz Muszyński (34′) i Akradiusz Ciach (54′).

Feta w Legionowie

Uskrzydleni tym fenomenalnym zwycięstwem, legionowianie trzy dni później podejmowali u siebie drużynę Znicz Biała Piska. Do awansu Legionovia potrzebowała w tym meczu już tylko jednego punktu. Podopieczni trenera Sasala jak zwykle zagrali jednak o pełną pulę. I choć od 11 minuty, po bramce strzelonej przez Karola Kosińskiego po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, Legionovia przegrywała, to jej zawodnicy na szczęście szybko potrafili się pozbierać i nie tylko odrobić straty, ale jeszcze odskoczyć rywalowi. Gola kontaktowego w 24 minucie strzelił Kamil Wolski. Dwie minuty później ten sam zawodnik podwyższył prowadzenie, a w 38 minucie wynik pierwszej połowy na 3:0, strzałem z rzutu karnego ustalił niezawodny Piotr Krawczyk. W tym samym czasie Sokół bezbramkowo remisował u siebie z Lechią Tomaszów Mazowiecki.

Druga połowa spotkania nie była specjalnie pasjonująca. Legionowianie spokojnie rozgrywali piłkę i widać było, że zależy im już tylko na dowiezieniu tego dającego im awans zwycięstwa do ostatniego gwizdka sędziego. Nie znaczy to oczywiście, że nie próbowali podwyższyć jeszcze wyniku. Udało im się to w 68. minucie, kiedy to po sytuacji sam na sam z bramkarzem piłkę w bramce gości po raz drugi umieścił Piotr Krawczyk. Jeszcze w doliczonym czasie gry zawodnikom Znicza udało się zdobyć gola na 4:2, ale w ostatecznym rozrachunku nie miał on już żadnego znaczenia. Sokół Aleksandrów Łódzki ostatecznie przegrał z Lechią 2:3.

Wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego na boisku, ławce rezerwowych Legionovii i trybunach zapanowała prawdziwa euforia. Powrót do drugiej ligi, a co za tym idzie na centralny szczebel rozgrywek stał się bowiem faktem!