W poprzedniej kolejce, wygrywając w Chrzanowie po rzutach karnych, KPR najwyraźniej chwilowo wyczerpał limit szczęścia. W niedzielnym (7 kwietnia) pojedynku z walczącą o awans, drugą w tabeli ekipą SRS Czuwaj Przemyśl legionowianie przegrali u siebie po dramatycznej końcówce 34:35.

Pierwszą bramkę w drugiej minucie meczu zdobyli goście. Gospodarze szybko wyrównali, ale po chwili znów mieli gola straty. Z karnego odrobił ją Michał Grabowski. Także z karnego Czuwaj ponownie wyszedł na prowadzenie, a z kontry dołożył czwartą bramkę. Po ładnej akcji Paweł Gawęcki zdobył gola kontaktowego, jednak goście odskoczyli raz jeszcze. Gracze obu drużyn nie pieścili się na pod swymi bramkami, czego efektem w pierwszej fazie spotkania było kilka rzutów karnych i żółtych kartek. W 10 minucie Michał Prątnicki wyrównał stan meczu na 6:6, jednak objąć prowadzenia i tym razem się gospodarzom nie udało. Ale już dwie minuty później, po świetnej paradzie ich golkipera i golu Wiktora Jędrzejewskiego, było 8:7 dla KPR-u. Wtedy, w mocno kontrowersyjnej sytuacji, goście wyrównali. Chociaż dla kibiców i poszkodowanego Michała Cioka było jasne, że sędzia powinien odgwizdać faul w ataku. W 14 minucie kolejna kombinacja udanej obrony oraz szybko wyprowadzonej kontry dała miejscowym pierwszą tego dnia dwubramkową przewagę. W jej utrzymaniu dużą rolę odegrali świetnie interweniujący legionowscy bramkarze. A takiej pewności na tyłach KPR-owi bardzo ostatnio brakowało. Kolejne dwie parady Marcina Węgrzyna pozwoliły w 18 minucie odskoczyć jego ekipie na 13:9. Zbici z pantałyku goście zaczęli mieć duże kłopoty ze sforsowaniem obrony rywali. Ci dla odmiany nabrali pewności w swych akcjach. Pięć bramek przewagi sprawiło, że w 23 minucie, przy stanie 17:12, trener Piotr Kroczek wykorzystał pierwszy czas. Po wznowieniu gry gospodarze na chwilę się zacięli i ich przewaga zmalała do trzech „oczek”. Mimo że Marcin Smolarczyk mógł w miarę spokojnie obserwować przebieg meczu, niektórymi decyzjami sędziów był zdumiony. Kiedy zrobiło się tylko 18:16, i on musiał zająć się swoimi graczami. Do końca pierwszej połowy zostały 3 minuty i warto było iść na przerwę z większym zapasem bramek. Niestety, nic z tego nie wyszło. Co więcej, w ostatniej minucie Czuwajowi udało się z karnego wyrównać. Chwilę później goście trafili do opuszczonej przez Węgrzyna bramki, ale zrobili to już po końcowej syrenie. Tak czy inaczej, w drugiej połowie mecz zaczął się jak gdyby od nowa.

Pierwsi po przerwie punktowali goście. Robiąc to, co nie udało się kilkanaście minut wcześniej – wrzucając piłkę do pustej bramki. Czuwaj drugą połowę zaczął lepiej, co po trzech minutach pozwoliło mu prowadzić 22:20. I chociaż gracze KPR-u jak najszybciej chcieli ten stan rzeczy zmienić, nie za bardzo im to wychodziło. Pomylili się nawet w sytuacji sam na sam z bramkarzem Czuwaju. Zdarzało im się faulować w ataku, zdarzało głupio tracić piłkę, a goście prawie każdą akcję kończyli golem. Nie przynosiło też efektu wycofywanie bramkarza, bo mylili się zawodnicy z pola. To wszystko sprawiło, że 45 minucie przemyślanie prowadzili już 29:25. Jeśli gospodarze myśleli o komplecie „oczek”, musieli jak najszybciej ruszyć w pogoń. I coś takiego nastąpiło, a wyrównanie było bardzo blisko. W 53 minucie powinno być po 32, ale w sytuacji sam na sam Michał Ignasiak trafił w poprzeczkę. KPR-owcy nie wykorzystali też drugiej okazji i szybko się to zemściło – stanem 33:31 dla gości. Na dodatek odezwał się jeszcze pech: sędzia nie uznał pięknego gola dla KPR-u, gdyż jego trener… wziął czas. A była już 55 minuta i ten gol bardzo mógł się przydać. Na szczęście po wznowieniu gry KPR zdobył bramkę już uznaną, zaś kilkadziesiąt sekund później z karnego wyrównał dotąd niemal bezbłędny Michał Grabowski. Dwie minuty przed końcowym gwizdkiem było po 34 i KPR miał w posiadaniu piłkę. Stracił jednak i ją, i gola – znów do opuszczonej przez Węgrzyna bramki. W nerwowej końcówce KPR przeciągał rozgrywanie akcji, licząc na wyrównanie w ostatnich sekundach meczu. Zaledwie 25 sekund przed końcem wywalczył rzut karny, lecz tym razem Grabowski się pomylił. Na naprawienie tego błędu już zabrakło czasu.

KPR Legionowo – SRS Czuwaj Przemyśl 34:35 (18:18)

Najwięcej bramek: dla KPR-u – Michał Grabowski 10, Wiktor Jędrzejewski 9, Filip Fąfara 5; dla Czuwaju – Tomasz Biernat 8, Tomasz Kulka 7, Maciej Kubisztal 5.

Poprzedni artykułSpór o plac
Następny artykułPogra za franki
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.