Afera z niczego

Nadeszła pora, bym na swym grafomańskim poletku zasiał trochę prywaty. Nie dla zysku jednak, lecz z chęci rzucenia światła na sprawę mogącą robić za klasyczny przykład ściemniania. A ponieważ światło, to dzienne, ujrzała ona w trakcie sesji rady miasta i położyła się cieniem na postaci red. nacz. Siwczyńskiego, uznałem, że warto dać chłopu szansę napisania o faktach.

Panie Sławku od mandatu, 18 września 2018 r. na redakcyjną skrzynkę napisał pan do mnie: „Witam serdecznie Panie Waldku. Dostałem Pański e-mail od Andrzeja Kalinowskiego. Jako koordynator kampanii Andrzeja który ubiega się o urząd prezydenta Legionowa chciałbym spotkać się z Panem jako redaktorem naczelnym największego legionowskiego tygodnika aby porozmawiać o kondycji i poziomie publikacji w lokalnej prasie. (…) mam nadzieje, że nie odrzuci Pan tej propozycji gdyż liczę na ciekawą rozmowę”. Wtedy nadzieja okazała się płonna, bo ze względu na deficyt czasu przed wyborami spotkać się nie mogłem. O ile pamiętam, wyraziłem natomiast chęć pogawędki już po wyschnięciu kampanijnego błotka, do tego w zacniejszym gronie, powiększonym o szefów innych, nomen omen, miejscowych gazet. Mój e-mail pozostał bez odpowiedzi.

Minęły miesiące i dzięki transmisji w sieci nagle słyszę, jak płonąc gniewem, wyrzuca pan władzom miasta (!), że od dawna nie może się ze mną skontaktować. Co za nonsens! Gdyby nie powaga chwili tudzież sali, pomyślałbym: marny żart. Wszak zamiast kreować w przestrzeni publicznej fikcyjny problem, mógł pan napisać do mnie raz jeszcze, zadzwonić lub jakąś godzinę wcześniej (nie wspominając o poprzednich w tej kadencji sesjach), gdy razem przebywaliśmy w ratuszu, pogadać w cztery oczy. Gwarantuję, że nie uciekłbym spłoszony. Osobną kwestią jest temat owej rozmowy. Bo sądząc po słowach i czynach pana oraz kolegów „Miejscówkę” kochających inaczej, ponad wszystko pragniecie zamknąć jej złośliwą gębę. Albo przynajmniej powybijać temu papierzysku większość zębów. Bo ludzki osąd osądem, ale sprawiedliwość musi być po waszej stronie. A najlepiej też prawo i gazety.

Poprzedni artykułBal u „Konopnickiej”
Następny artykułOdwołanie na zawołanie
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.