Szychy przez pryzmat szprychy

Drogi legionowianinie, jeszcze droższa legionowianko! Przygotujcie się na najgorsze. Wprawdzie z nowogrodzkiego bastionu władzy nie wyszło jeszcze info na temat daty startu planowanego na jesień samorządowego wyścigu Tour de Dietogne, lecz paru zawodników, wlokących się dotąd w ogonie peletonu, cichaczem ruszyło na trasę. To zaś oznacza, że wkrótce spod kół ich kampanijnych jednośladów będą was obryzgiwać różne wieści dziwnej treści. A właściwie już zaczęły. Najczęściej – oczywiście całkiem bezinteresownie i z dobrego serca – mające uświadomić kibicom marność padołu łez, na jakim przyszło im żyć, współżyć i pracować. W wymiarze lokalnym, oczywiście. Uwaga, zasadniczy przekaz będzie taki: legionowski lider jedzie na dopingu, więc należy zrzucić go z siodełka! To nic, że od lat jego Roman-tyczny Team ściga się w krajowej czołówce i wiele etapów kończy na podium, a często mija metę jako pierwszy. To nic, że wciąż jest w dobrej formie i daje nadzieję na kolejne laury. Kij mu w szprychy – teraz, kuźwa, my!

Sądząc po ich dotychczasowych występach, spuszczeni z łańcuchów, głodni miejsc na podium autsajderzy strategię obrali do bólu oklepaną. Jej (bez)sens jest z grubsza taki: jeśli miasto jechało dotąd w dobrą stronę, to także nasza zasługa, jeśli zaś pomyliło drogę i miało pod górkę – zawalił lider! Stanęli przeto chłopaki na pedałach, by przemierzać ulice ze swym nabuzowanym od wyborczego „koksu” przekazem. Choć jadą w różnych ekipach, nieśmiało liczą na współpracę, łączy ich wszak wspólny cel – żółta koszulka. Pokłócą się dopiero wtedy, gdy przypadkiem ich plan się powiedzie i ze zdziwieniem odkryją, że trykocik dla najlepszego czeka tylko jeden.

A zatem, drogi legionowianinie i jeszcze droższa legionowianko, strzeżcie się takich kolarzy! Bo sama chęć panowania nad miastem to jednak coś innego, niż umiejętność zapanowania nad kierownicą.

Poprzedni artykułUwaga na oszustów!
Następny artykułSukces warty Poznania
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.