W trakcie czerwcowej sesji legionowscy samorządowcy zajęli się głównie oceną realizacji ubiegłorocznego budżetu. Mówiąc językiem show biznesu, był to gwóźdź programu. Programu, w którym gwoździ, a właściwie szpilek, wbijano sobie tego dnia mnóstwo. Momentami mogło niektórych zaboleć.

Gorąco zrobiło się już przy dyskusji nad zatwierdzeniem sprawozdania finansowego gminy. Inna sprawa, że jej inicjator ten punkt porządku obrad zamienił na krytykę miejskiej polityki inwestycyjnej. I mieszając ja z błotem, zmieszał też z… Piaskami.

Piaskami po oczach

– Takim oczkiem w głowie i jakby solą w oku mieszkańców osiedla Piaski jest zakończona w ubiegłym roku inwestycja w postaci budowy bloku na osiedlu Piaski za 9 mln zł. Inwestycja, która tak naprawdę wzbudza nadal wiele negatywnych emocji. (…) Potrzebny jest budżet partycypacyjny i zrównoważony rozwój. Bo w ten sposób to osiedle Piaski w 2017 roku miało częściowo wyremontowaną ulicę Buka i załatane kilka dziur – zdradzając patent na piaskowe szczęście, narzekał radny Mirosław Grabowski. W kwestii inwestycji tudzież rzeczonej nieruchomości adresat tych gorzkich słów był zgoła innego zdania. – Bo a) budynek jest ładny, b) 60 legionowskich dzieci, także z osiedla Piaski, znalazło tam miejsce swojej wczesnej edukacji, c) to głównie mieszkańcy osiedla Piaski leczeni są nie w blaszanym baraku, tylko w godnym warunkach, d) to mieszkańcy osiedla Piaski otrzymali bezpłatnie pomieszczenie, gdzie mogą się spotykać i integrować. I nie fragment, ale cała ulica Buka została wyremontowana – wyliczał Roman Smogorzewski.

Jak zapewnił prezydent, za jego kadencji ratusz od początku prowadzi politykę zrównoważonego rozwoju. I właśnie dlatego traktuje miasto jako całość, nie zaś zlepek konkurujących ze sobą dzielnic. – Realizujemy inwestycje tam, gdzie nie ma takich podstawowych rzeczy jak kanalizacja, wodociąg, czy utwardzona droga. Właśnie dlatego, aby ten rozwój był zrównoważony. Żałuję bardzo, że nie zauważył pan, że dla mieszkańców osiedla Piaski i dla ich dzieci, z pieniędzy miejskich, budujemy największą tamto- i tegoroczną inwestycję, jaką jest basen. Szkoda, że nie wymienił też pan inwestycji w infrastrukturę, które realizuje tam spółka miejska (PWK „Legionowo” – przyp. red.) w postaci remontów sieci wodociągowej. To też są setki tysięcy złotych. W latach ubiegłych tą całą infrastrukturę gmina od wojska, w stanie nieraz strasznym, przejmowała i modernizowała.

Szef ratusza wspomniał także o wyremontowanych przez spółkę KZB przedszkolach oraz dobrej współpracy z „mundurowymi” wspólnotami mieszkaniowymi. Przypisywanych mu zaniedbań nie zostawił jednak bez komentarza. – Dopóki będę prezydentem, nie będę godził się na to, żeby przepłacać za inwestycje tylko dlatego, że są na jakimś osiedlu. Przez te 16 lat realizowania budżetów miasta Legionowo zawsze przyświecała mi troska o finanse publiczne. I nigdy nie ulegałem presji najgłośniej krzyczących radnych, tylko zawsze starałem się znajdować kompromis i najlepsze rozwiązania. Z większością z państwa radnych przez te 16 lat to się udawało. Szkoda, że nie ze wszystkimi.

Liczby nie kłamią

Kilka minut później wątek osiedla Piaski został wyczerpany, a posiadacze mandatów zajęli się zasadniczą tego dnia sprawą. Debatę nad udzieleniem absolutorium zainicjowali zwolennicy działań prezydenta. I obszernie uzasadnili, dlaczego są za. – W planie budżetowym przewidziano 38 inwestycji, tymczasem zostało zrealizowanych 60 inwestycji pokazujących skalę rozwoju miasta. Warte podkreślenia jest to, że budżet, jak i wydatki – w szczególności te na inwestycje, osiągnęły poziom duży wyższy od zakładanego – zauważyła Anna Łaniewska, szefowa Porozumienia Prezydenckiego, podkreślając też w stanowisku klubu minimalne, niespełna jednoprocentowe zadłużenie miasta.

To, co dla jednych stanowiło zaletę, inni budżetowi wytknęli. – Te dochody były, proszę państwa, niedoszacowane w wysokości 23 mln zł. To jest olbrzymia kwota. (…) I to wydaje mi się, że zostało zrobione z premedytacją, a tylko i wyłącznie po to, żeby w sposób możliwie gładki później ten budżet zmieniać i modelować pod swoim kątem – stwierdził niezależny radny Leszek Smuniewski. Chwilę później doczekał się odpowiedzi. – Ja pamiętam takie głosy, jak budżet w niektórych latach był „rozbuchany”, zarzucano że to budżet wyborczy i niebezpieczny. A kiedy jest bezpieczny, to jest „asekuracyjny”. Jak obserwuję naszą rzeczywistość (…), to myślę, że przyszły takie czasy, że trzeba bezpiecznie przeprowadzać nasze miasto przez okres bardzo dynamicznych zmian – ripostował Roman Smogorzewski.

Murem, lecz nie za Arturem

Oby tylko zmian mniej dynamicznych od sporu, jaki rozgorzał później na sali obrad. Sprokurował go jeszcze do niedawna stronnik prezydenta, a obecnie przewodniczący dopiero co sformowanego klubu radnych. Już na wstępie zadeklarował, że on i jego ludzie absolutorium nie poprą. – Mam również świadomość, szanowni państwo, że jako nowy klub, który powstał niedawno, jak byśmy nie zagłosowali, to różne osoby będą mówiły, że układ, jak byśmy się wstrzymali – że ciche poparcie, jak byśmy udzielili absolutorium, to że kolejne ugrupowanie wspierające pana prezydenta. Mamy tego świadomość, że i tak będą pisać, będą krytykować, a właściwie atakować – mówił Artur Żuchowski z klubu My Mieszkańcy. Mimo to mężny lider tego liczącego czworo członków ciała odczytał obszerną listę rzekomych zaniedbań prezydenta. Przy okazji oberwali też inni radni oraz instytucje realizujące inicjatywy lokalne.

Nic dziwnego, że po takim uderzeniu w stół odezwały się nożyce. – Ja się z prezydentem w wielu rzeczach nie zgadzam, prezydent może to poświadczyć. Niejednokrotnie punkt widzenia na tą samą sprawę mamy zupełnie inny. Ale nie zgodzę się tu z radnym. Tak uczepił się tego Bukowca, a zostało tam zrealizowanych tyle rzeczy. Jednak można tam coś zrobić. I chciałbym panu radnemu powiedzieć, że my nie pracujemy dla określonej ulicy, żeby tam zrobić jakąś inwestycje, tylko pracujemy dla wszystkich mieszkańców – powiedział Janusz Klejment, przewodniczący Rady Miasta Legionowo. Odrzucając wrzucony do swego ogródka kamyk zareagowała też wiceprezes SMLW. – Pan Artur wywołał tutaj spółdzielnię mieszkaniową. Oczywiście, na jej terenie powstało bardzo dużo inicjatyw lokalnych, ale ja sobie nie przypominam, żeby pan Artur przyszedł z jakimkolwiek wnioskiem i poprosił o pomoc, tak jak przychodziła pani Małgosia, czy Ania, czy wielu innych radnych – odrzekła Agnieszka Borkowska. – Nie zgodzę się z tym, że spółdzielnia nie robi nic. Spółdzielnia robi tak naprawdę 80 proc. rzeczy, które działają, jeżeli chodzi o tereny spółdzielni. A ta współpraca układa się bardzo dobrze – poparł ją Adam Aksamit (PP). A Małgorzata Luzak skwitowała: – Ja uważam, że te inicjatywy to bardzo dobry pomysł, tylko trzeba się naprawdę napracować, żeby to doprowadzić do końca.

Odnosząc się do zarzutów eks sojusznika, prezydent piętnował inny aspekt jego mowy. – Panie przewodniczący komisji budżetu, wstyd! Wstyd, że nie ma pan elementarnej wiedzy dotyczącej tego, w jakim punkcie obrad dzisiaj jesteśmy. Bo dzisiaj jesteśmy przy absolutorium, a czymże innym jest absolutorium, jak nie skwitowaniem wykonania budżetu. A pan całą swoją tyradę oparł o to, że pana wnioski nie zostały wprowadzone do budżetu – zauważył Smogorzewski. Po czym kontynuował już w ostrzejszym tonie. – Oczywiście każdy ma prawo do swojej oceny i oczywiście każdy ma prawo tą ocenę zmienić: 12 albo 16 lat świetnie oceniał i nagle źle ocenia. Ja rozumiem, że jak się taktycznie gdzieś przegrupowuje, to nagle punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ale umówmy się, udawanie dziewicy, jak się wcześniej 16 lat czy 12 lat coś robiło – i to nie bez przyjemności i nie bez korzyści, także osobistych – jest po prostu słabe.

Przy okazji Roman Smogorzewski zaapelował do członków klubu My Mieszkańcy o uczciwe, a nie upolitycznione przyjrzenie się budżetowi. I odniósł zamierzony efekt. – Inicjatyw lokalnych całe mnóstwo, były modernizowane place zabaw, remont ulicy Husarskiej od ronda do Sobieskiego (…) Tak że życzyłabym sobie, aby współpraca przebiegała tak jak dotychczas – przyznała Danuta Ulkie. Kiedy wreszcie doszło do głosowania, za owymi słowami poszedł mandat radnej z osiedla Sobieskiego. Tym samym przeciwko udzieleniu absolutorium było sześciu, poparło je zaś 17 radnych.

Co komu PiSane

Beneficjent werdyktu daleki był od zaskoczenia, i wynikami absolutoryjnego starcia, i nagłą woltą dawnego alianta. – Nie jestem dzieckiem, mam pełną świadomość, że za cztery miesiące są wybory. Wyczuwalna jest presja PiS-u na Legionowo i na moją osobę: pan minister przywozi kandydata, popiera go, a w rządowej telewizji pojawia się reportaż o kandydacie. Niektórzy myślą, że moja pozycja jest zagrożona, dlatego gdzieś tam się przed wyborami przegrupowują. Rozumiem to, tyle że dzisiaj byliśmy w takim punkcie, który jest dosyć merytoryczny i nie powinien być polityczny. A stał się taki w związku z nadchodzącymi wyborami – komentuje Smogorzewski.

Tymczasem chodziło tylko o to, czy budżet został wykonany dobrze, czy tak sobie. – A tutaj wszystkie opinie: i Regionalnej Izby Obrachunkowej, i komisji rady miasta, i nagrody, które dostajemy – właśnie za 2017 rok, świadczą o tym, że nie dość, że budżet został wykonany bardzo dobrze, to był lepszy, niż ten pierwotnie uchwalony. Dochody zaś były większe, bo udało się pozyskać środki zewnętrzne.

A przy okazji być może wdzięczność wielu mieszkańców Legionowa. Zwłaszcza tych, którzy od politycznych przetasowań wolą inwestycyjne konkrety.

Poprzedni artykułDziewczyny jak ta Lalka!
Następny artykułLegionowo nie lubi długów
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.