Zielony z natury

Okej, przyznaję – mam na punkcie ekologii hopla. Wrzucam flaszkę do pojemnika na szkło, butlę po popitce do plastików, a i papier dostarczam tam, skąd dobrzy ludzie zabierają go i znów przerabiają na papier. Tyle że już nie do czytania. Lubię to i tyle. Mimo faktu, że owe czynności bywają czasochłonne tudzież – jak przy odcinaniu zasilania zbędnych pochłaniaczy energii – upierdliwe. No co, jakieś wady człowiek musi przecież mieć. Ale nawet mnie, który (choć akurat nie przez pociąg do środowiska…) miał swego czasu romans z naturyzmem, nie przyszłoby do łba leźć i rzucać kłody przeciw budowie obwodnicy czy robieniu drzewom trwałej ondulacji przy użyciu piły. Rozumiem, że cywilizacja – nawet jeśli uważam ją za mało cywilizowaną – ma swoje wymagania. Rozumiem i je toleruję, lichy jam widać ekolog.

Są jednak tacy, co zieloną krucjatę prowadzą bezkompromisowo, jak choćby pewna pani, protestująca ongiś przeciw prowadzonej przez spółdzielczych konserwatorów pielęgnacji koron drzew. Zaimponowała mi: samotna, drobna, wdarła się między rozgrzanych gwałcicieli praw natury, by bronić jej czci. Zaryzykowała i od ratowania spadających koron korona jej z głowy nie spadła. Szacun. Ileż dzieliło tę niewiastę od masy okazjonalnych ekooszołomów, którzy wypchanymi zieleniną gębami gotowi są wycinać w pień plany budowy osiedlowego warzywniaka. Z reguły po to tylko, by wyrwać od inwestora trochę szmalu, zresztą nie na sadzonki i nasionka. Smutne.

Więc jak, chronić matulę Ziemię czy pomagać jej zdychać? Miliony synów i córek starają się rodzicielską agonię odwlec. Większość ludzi, nie. Jest i trzecia opcja: natura pomoże sobie sama. Tak jak już kiedyś bywało (dinozaury świadkami), zrobi w pewnym momencie „a, psik!” i tyle nas będą widzieli. A gdy powróci czystość i zieloność, znów jakiś Adam z Ewą zaczną całą historię od początku.

Poprzedni artykułKonkurs szkolny „Z biegiem Wisły”
Następny artykuł26 kwietnia 2018
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.