Ostatnio głośno jest w Legionowie o licytacjach komorniczych. Konkurencyjna gazeta grzmi, że prezydent kupił nieruchomość na takiej właśnie licytacji. I oburzona pyta: „Czy tak można? Czy działalność ta licuje ze sprawowanym urzędem?”. Oczywiście przemilcza, na czym polegają te licytacje, o zdanie nie zapytała także jedynego legionowskiego radnego z Prawa i Sprawiedliwości. A szkoda, bo miałby dużo na ten temat do powiedzenia. Przecież kilka swoich nieruchomości też zakupił od komornika.

To i Owo pisze: „Zapytaliśmy innych samorządowców na naszym terenie, czy kupują nieruchomości na komorniczych licytacjach. Dopytaliśmy się również, jak oceniają takich, którzy tak właśnie robią. Z dotychczasowych odpowiedzi wynika, że nie ma prawnego zakazu, ale oni nie zdecydowaliby się na coś takiego”. Zawsze chętny do oceny działań prezydenta miasta radny Andrzej Kalinowski w tym akurat temacie milczy. Postanowiliśmy sprawdzić, dlaczego. Odpowiedź jest jasna.
Radny PiS kupuje od komornika
Z opublikowanego oświadczenia majątkowego radnego Andrzeja Kalinowskiego wynika, że co najmniej dwie z licznych posiadanych przez siebie nieruchomości zakupił on na licytacjach komorniczych. Były to: działka o powierzchni 1465 m kw. o niezwykle atrakcyjnej wartości 62 tys. 658 zł oraz lokal mieszkalny o powierzchni 52,5 m kw. w równie niskiej cenie, bo za zaledwie 183 750 zł. Obie nieruchomości radny Kalinowski zakupił na licytacjach komorniczych. Co ciekawe, ten sam radny kupił też działkę budowlaną w rokowaniach, co oznacza zakup nie tylko po atrakcyjnej cenie, ale też rozłożony na bardzo korzystne raty. Radny wie zatem, jak małym kosztem ubić dobry interes.
Czy zakupy od komornika lub też od gmin, w drodze rokowań, są zgodne z prawem? Oczywiście. Dlaczego jednak związane z Prawem i Sprawiedliwością media tak ochoczo wytykają taki zakup prezydentowi miasta, zupełnie przemilczając fakt, że te „okazje” są ogólnodostępne i może z nich skorzystać każdy, nawet promowany przez nich radny PiS?

Licytacje jawne i prowadzone przez sędziego
Komornik, dokonując tzw. obwieszczenia o licytacji nieruchomości, ma obowiązek ogłosić to co najmniej dwa tygodnie przed jej terminem w budynku sądowym i w lokalu organu gminy, właściwych dla miejsca położenia nieruchomości. Oznacza to, że na tablicy ogłoszeń możemy sprawdzać, jakie nieruchomości będą wystawiane na publiczną licytację. Oprócz tego komornik ogłasza licytację w prasie, na prowadzonym przez Krajową Radę Komorniczą portalu internetowym oraz na własnej stronie internetowej. W serwisie internetowym dostępny jest również system powiadamiania o nowych licytacjach za pośrednictwem poczty elektronicznej, nie trzeba zatem szukać, żeby znaleźć „okazję” – takie informacje przychodzą bezpośrednio na skrzynkę mailową.
Licytacja odbywa się w sądzie, pod nadzorem sędziego z sądu właściwego dla miejsca położenia licytowanej nieruchomości. Do licytacji przystąpić może każda osoba pełnoletnia (poza ustawowo wyłączonymi), a licytacja ma charakter publiczny. Dla jej przeprowadzenie wystarczające jest stawienie się jednego licytanta. Warunkiem udziału jest wpłacenie wadium.

Cena dla każdego taka sama
Cena wywoławcza wynosi zawsze 3/4 kwoty oszacowania, czyli rynkowej wartości nieruchomości. Jeśli lokal się nie sprzeda, komornik ogłasza drugą licytację – wtedy cena wywoławcza zostaje obniżona do 2/3 kwoty oszacowania.
Ważne podkreślenia jest to, że komornik nie negocjuje ceny wywoławczej. Nie ma też możliwości zastosowania obniżki. Jeśli lokal nie sprzeda się podczas drugiej licytacji, kolejne nie są już organizowane.
Czy zatem zakup na licytacji jest tylko dla wybranych? Bzdura. Nie zawsze jest także gratką, jaką się może na pierwszy rzut oka wydawać. Zwykle licytowane nieruchomości są zrujnowane, należy je wyremontować, a to oznacza często ogromne wydatki. Taka pozorna okazja może się zatem okazać studnią bez dna. O co więc chodzi bawiącym się w dziennikarstwo śledcze kolegom z MTiO? To po prostu kolejna seria pełnych pomówień tekstów z serii „zlecenie na Romana”.

AnKa