Urodżinowe życzonko

No i znów oddaliłem się od półmetka! Przynajmniej statystycznego biegu na dystansie męskiego żywota. Kilkanaście dni temu różni, z pozoru życzliwi ludzie, przypomnieli mi, że czas leci. Były uśmiechy, życzonka i buziaki – urodzinowa full opcja. Gdyby jeszcze tylko głów większości tych metrykalnych pocieszaczy nie rozsadzała radosna myśl typu „Dobrze, że to nie ja jestem taki stary”… Z drugiej strony, trudno im się dziwić. Dziś w cenie zdecydowanie jest młodość. Ja z kolei na ten padół łez i podatków wepchałem się dwa miesiące przed terminem, więc sam jestem sobie winien. W efekcie półwiecze mam na wyciągnięcie kalendarza i przedrostek „uro” powinienem już zacząć identyfikować nie z urodzinami, lecz raczej z urologiem. Prosta ta konstatacja, nie przeczę, bardzo popsuła mi nastrój. Baran ze mnie, a nie mieszaniec Koziorożca z (roz)Wodnikiem, że poddałem się myślom o przemijaniu! Tylko jak tu w spokoju ducha gonić Matuzalema, gdy na łbie fryzjerski Armageddon, w głowie pamięć coraz bardziej przypomina tę z Commodore 64, zamiary zaś już dawno przekroczyły siły? No jak?

Lecząc przeto smutek, wespół z redakcyjną gawiedzią przystą-piliśmy do gastronomicznej części siwczyńskiego jubelka. Już starożytni Polanie mawiali, że na frasunek dobry trunek. No to polaliśmy. Lemoniada musiała być jednak ciut zleżała, gdyż w trakcie pocierania szyjki kolejnej butelki wyłonił się z niej nieco kościsty, acz sympatyczny z pyska dżin. Wyedukowany przez Sindbada oraz baśnie z 1001 nocy, zanim jeszcze przybysz dał głos, zapodałem mu życzonko. Jakie, powiedzieć się wstydzę. Dżina też zresztą pokrył rumieniec i odmówił. Ale potem, legionowskim targowiskiem, doszliśmy do porozumienia. Chłop z chłopem zawsze się wszak dogada, zwłaszcza przy flaszeczce. Kiedy kilka godzin później otworzyłem oczy, kryjówka dżina była pusta. Oby w przeciwieństwie do złożonej przezeń obietnicy.

Poprzedni artykułNie będzie aneksji Jabłonny
Następny artykułMedale „Pro Masovia”
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.