Administrator fanpage’a na Facebooku opublikował dane osobowe, takie jak PESEL, numer prywatnego konta bankowego, podpis oraz adres zamieszkania jednego z mieszkańców miasta. Ten złożył do prokuratury doniesienie o naruszeniu Ustawy o ochronie danych osobowych. Prokuratura, mimo niezbitych dowodów na upublicznienie informacji chronionych prawnie oraz groźby, że zostaną one dostarczone mieszkańcom Legionowa w wersji papierowej, sprawę umarza. Pozostaje pytanie, gdzie się podziała sprawiedliwość?

Mieszkaniec Warszawy, prowadzący fanpage na temat Legionowa, na którym umieszcza dokumenty otrzymane od instytucji w trybie dostępu do informacji publicznej, nie usunął danych wrażliwych i opublikował umowę zawartą przez kandydata na prezydenta ze swoim komitetem wyborczym. Umowa dotyczyła użyczenia witryny internetowej. Nie byłoby problemu, gdyby nie to, że każdy mógł przeczytać nie tylko prywatny adres, ale także numer PESEL oraz numer konta bankowego kandydata. I dokładnie widoczny wzór jego podpisu. Stąd do kradzieży tożsamości niedaleko. Facebook dwukrotnie post usunął, respektując prawo do zachowania danych w tajemnicy. Inaczej postąpił administrator fanpage’a, który opublikował wszystkie informacje. Czyżby to zemsta za dawne wydarzenia? Można tak przypuszczać. Administrator strony, kiedyś działacz i członek PO, a obecnie w ostatnich wyborach kandydat na posła z ramienia Kukiz’15, kilka lat temu zasiadał w radzie nadzorczej jednej z legionowskich spółek. Po wyjściu na jaw jego „kreatywnej” działalności finansowej w innych firmach został z rady usunięty. Przez kogo? Przez pokrzywdzonego. Czyżby to tylko zbieg okoliczności, że na swojej stronie wyciąga coraz to inne informacje dotyczące pokrzywdzonego?

Tym razem poszkodowany zgłosił sprawę do prokuratury. Tam po przesłuchaniu administratora strony, który zeznał, że dane zawarte w udostępnionej umowie są jawne, bo otrzymane z Biura Komisarza Wyborczego, sprawę umorzono. „Analiza całokształtu zebranego w sprawie materiału dowodowego nie dała podstaw do wydania postanowienia o przedstawieniu zarzutów (…) z art. 49 ust. 1 Ustawy o ochronie danych osobowych (…) wobec braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu” – czytamy w postanowieniu.

Okazuje się, że absurdalna jest nie tylko nazwa fanpage’a, który ujawnił dane. Jeszcze bardziej absurdalna jest decyzja prokuratora, który nie uważa, że należy dbać o ochronę danych osobowych. Czyżby wpływ na decyzję miał fakt, że osobą, której dane ujawniono, jest prezydent miasta?