Arka według Jarka

Dawno temu, kiedy czaszkę porastała mi jeszcze blond gęstwina, dzięki modnemu w owych czasach licencyjnemu kaseciakowi usłyszałem pewną przepowiednię. I lok mi się na łbie zjeżył! Niejaka Sybilla, a właściwie dama jej proroctwo z defetystycznym zacięciem czytająca, bardzo o to zadbała. O mało co byłbym na cito wyeksportował spożyte wcześniej posiłki, i to bez udawania się na stronę… Choć za główny przedmiot moich trosk robiła wówczas elementarna kwestia, czy Ala ma kota, nius, że już za kilka dekad ludzie będą całować ślady stóp drugiego człowieka – tak rzadki to będzie widok – nawet małolatowi nie latał koło pióra. Z owej krzepiącej zapowiedzi pamiętam jeszcze coś o tym, że rasa żółta zaleje świat, a także kilka zdań poświęconych naszemu zmęczonemu krajowi. I to dopiero jest bomba!

Pani Sybilla (nazwisko nieznane redakcji) wieszczyła mianowicie, że z czekającej znany nam świat rozpier…iestrojki ktoś jednak ocaleje. Ba, ktoś – kraj cały! Polska, właśnie! Zatarło mi się jeno w pamięci, czy tylko ona, czy może jeszcze jakaś inna nacja dla towarzystwa. Jakie to ma wszak znaczenie? Grunt, że znajdujemy się – my, rodacy – na czymś w rodzaju arki Noego. I kto chce ciut dłużej cieszyć się wdychaniem cywilizacyjnych wyziewów, powinien szybko się tu zaokrętować. Nawiasem pisząc, w porównaniu do listy pasażerów biblijnego pierwowzoru, skład gości m/s Polonia jest z grubsza podobny. W temacie par koniecznych do zabrania zwierzątek mamy jeno olbrzymią nadwyżkę baranów i osłów. A i świń zalega w kojach troszeczkę za dużo. Mniejsza o to. Roztaczane przez publiczną telewizję wizje zdają się sugerować, że od dwóch lat rząd przygotowuje się do rejsu. Odrzucając co i rusz cumy trzymające łajbę przy unijnym nabrzeżu, wkrótce solo wypłyniemy na wzburzone morze. Dla kapitana to pewnie kapitalna podjarka. Są jednak tacy, co obawiają się, że wylecą za burtę.

Poprzedni artykułNiezdrowy spór
Następny artykułŚwięta na lodzie
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.