Kontynuując zagraniczne wojaże kulturalne, „pasażerowie” Poczytalni zajechali w piątek na nową stację. Tym razem z nazwą napisaną w języku jidysz. Z programem „Rodzynki i migdały, czyli muzyka, piosenka i humor żydowski” wystąpili tam aktorzy oraz instrumentaliści z Teatru Żydowskiego. Jak łatwo zgadnąć, nie odstawili chały…

Około 120 biletów na imprezę sprzedano w kilka dni, a wielu chętnych odeszło z kwitkiem. Co oczywiście jej pomysłodawców i organizatorów cieszy, ale… – Bardziej jesteśmy zadowoleni z tego, co pokazujemy mieszkańcom Legionowa. A pokazujemy im wysoką kulturę. Powinna ona mieć w mieście kilka oblicz: to popularne i takie z wyższymi aspiracjami, w kierunku którego my właśnie podążamy – nie kryje Tomasz Talarski, dyr. Miejskiej Biblioteki Publicznej.

Na sentymentalny, a zarazem energetyczny wieczór z kulturą żydowską złożyły się głównie popularne, czerpiące z jej bogactwa piosenki – stylowo i w oryginale wykonane przez Monikę Chrząstowską oraz Marka Węglarskiego. Powodów, dla których wielu Polaków darzy sympatią styl i zwyczaje obecnych mieszkańców Izraela, jest jednak znacznie więcej. – Inna kultura, inna obyczajowość, inna wiara – to jest zawsze interesujące dla ludzi, którzy są ciekawi innych ludzi. A tacy powinniśmy być. Poza tym, jeśli chodzi o muzykę żydowską, jest ona jednoznaczna emocjonalnie, co jest dość porywające dla słuchacza. Łatwo daje on się jej wciągnąć, zafrapować. Jeżeli zaś chodzi o kabaret tworzony przez wybitnych polskich Żydów, nie potrzebuje on żadnej rekomendacji. To są arcydzieła gatunku, które zupełnie się nie starzeją – uważa Teresa Wrońska, kierownik muzyczny Teatru Żydowskiego w Warszawie.

Wiecznie młody wydaje się też specyficzny i unikalny żydowski humor. Spopularyzowany m.in. przez książki w rodzaju zbiorku dowcipów „Przy szabasowych świecach”. – Mędrcy żydowscy nauczali, że pierwsza umiejętność, którą należy posiąść, to umieć się śmiać z siebie. No i umieć zachować dystans do różnych sytuacji, bo wtedy nie ulega się zbyt szybko fałszywym idolom, unika się bałwochwalstwa, nie ma mowy o klapkach na oczach. A umiejętność śmiania się z samego siebie jest wyjątkowo cenna. Przede wszystkim dlatego, że człowiek, który to potrafi, jest bardziej uodporniony na tego rodzaju ataki ewentualnych wrogów – dodaje artystka. Jak zatem widać, żydowski humor może służyć nie tylko do śmiechu. Tylko do podziwiania były natomiast obrazy Małgorzaty Krasuckiej, które w piątek stanowiły plastyczną wisienkę na torcie. Czy raczej, jak kto woli, na okolicznościowej chałce. Tak czy inaczej, tego wieczoru publiczność najadła się nią do syta. – To potwierdza nasze przypuszczenia, że są legionowianie, którzy oczekują takich imprez. I warto je dla nich realizować – cieszy się szef biblioteki.

Gdyby przypadkiem ktoś jeszcze miał wątpliwości, ciąg dalszy nastąpi. – Ten cykl na pewno będziemy kontynuować. Pracujemy już nad wieczorem greckim – będzie on prawdopodobnie w lutym. Planujemy także wieczór ormiański, a w zanadrzu mamy jeszcze wieczór arabski – obiecuje dyr. Talarski. Miłośnikom kulturalnych eskapad nuda więc nie grozi. Muszą jedynie, co powinno zaostrzyć ich apetyt, uzbroić się w cierpliwość.