Uprawianie polityki często porównuje się do walki w ringu. Lucjan Chrzanowski, były zastępca prezydenta Legionowa, chce na własnej skórze sprawdzić, czy oba te fachy rzeczywiście są do siebie podobne. Wzorem rasowego boksera, dokona tego na oczach kibiców. W Żyrardowie, gdzie obecnie współrządzi, skrzyżuje wkrótce rękawice z Marcinem Najmanem. Uwaga, to nie jest żart!

Ta informacja musiała znokautować nie tylko fanów sportu! Wszak polityka rzadko przenika się ze światem boksu za sprawą kogoś, kto i jednym, i drugim się zajmuje. Fakty są następujące: 21 października, podczas żyrardowskiej Gali Boksu Zawodowego, 52-letni Lucjan Chrzanowski – startujący w wadze na oko dość ciężkiej – wejdzie do ringu z 38-letnim Marcinem Najmanem, bądź co bądź zawodowcem. I kto wie, może nawet o własnych siłach plac boju opuści…?
Jak większość pracujących pięściami twardzieli, były nadzorca legionowskich inwestycji zrobi to dla pieniędzy. Różnica jest taka, że nie włoży ich do swej kieszeni. – Ta walka będzie przede wszystkim walką charytatywną, czyli będziemy tutaj chcieli zebrać odpowiednie fundusze na pomoc choremu dziecku. I to jest główny cel tego przedsięwzięcia. (…) Oprócz tego, że chcemy wspomóc chore dziecko, mój osobisty cel jest taki, aby polepszyć swoje zdrowie i swoją kondycję – zdradził w radiu Victoria dzielny samorządowiec. I od razu uspokoił tych, którzy obawiają się, że w ringu może on stracić nie tylko twarz. – Jest to dla mnie duże wyzwanie, aczkolwiek nie mogę powiedzieć, że nigdy w życiu do czynienia z tym rodzajem sportu nie miałem. Upływ czasu jest jednak tak duży, że praktycznie zaczynam wszystko na nowo. Muszę godzić obowiązki służbowe z treningami, no i oczywiście z życiem rodzinnym.
Owych przygotowań do pokazowej szermierki na pięści nasz Rocky Luciano zaordynował sobie całkiem sporo. Pod okiem zaprzyjaźnionych trenerów ćwiczy nawet sześć razy w tygodniu! – Oczywiście ja nie zamierzam w przyszłości zawodowo występować na ringu, natomiast te osoby bardzo mi pomagają odzyskać kondycję, tężyznę fizyczną, a tak generalnie poprawić mój stan zdrowia – dodał fighter. I uchylił rąbka tajemnicy w temacie opracowywanej na starcie z Najmanem taktyki. – Obawy zawsze istnieją, bo boks to nie jest gra w szachy i tu się nie da niczego wyreżyserować. (…) Boks to taki sport, gdzie sztuką jest się obronić. I to jest przede wszystkim mój cel.
Legionowskim kibicom pozostaje tylko trzymać kciuki za związanego z ich miastem zawodnika. I mieć nadzieję, że jego październikowy pojedynek nie będzie do chrzanu.

Waldek Siwczyński