Wiosna w pełni – wkoło się zieleni, kwitną jabłonie, a z nimi kwitnie… życie na osiedlach, szczególnie po zmierzchu. Hałas, porozrzucane butelki, bójki. Czy właśnie tak wygląda Legionowo nocą i czy jest się czego bać?

Kiedy pogoda dopisuje, zapełniają się ławki na osiedlach i okoliczne parki. Przesiadują tam chłopcy w szeleszczących dresach, a z nimi chichoczące dziewczęta z pobliskich bloków i prowadzą poważne dyskusje o życiu przy kilku głębszych. Nierzadko są to osobniki wyjątkowo opiekuńcze i wrażliwe na los nieznanych sobie osób. Często bowiem zaczepiają przechodniów, pytając: „czy masz jakiś problem”? (Zaufaj mi, lepiej pozostawić go dla siebie). Chyba każdy z nas jest w stanie wskazać takie miejsca, prawda? Jednak, jak wynika z naszego dziennikarskiego rozpoznania, punkty wymagające szczególnej ostrożności to m.in. park Jana Pawła II, okolice sklepu monopolowego przy Al. 3 Maja, lasek przy stacji benzynowej na ul. Sobieskiego oraz pętla na osiedlu Młodych. O awanturę nietrudno także przy Zegrzyńskiej 81, Sobieskiego 41, Husarskiej 2 i przy sklepie na ul. POW na Kozłówce.
Na uciążliwość kwitnącego życia nocnego w blokowiskach skarżą się głównie osoby starsze, ale nie tylko. Spora część mieszkańców nie czuje się po prostu bezpiecznie. – Stoją tacy w dresach pod blokiem, podchmieleni. Wie pani, nie wiadomo, co takiemu do głowy przyjdzie? Kiedy koło nich przechodzę, zawsze paraliżuje mnie strach, mimo tego, że te twarze nie są mi zupełnie obce. To mieszkańcy naszego bloku – zwierza się jedna z mieszkanek osiedla Jagiellońska. Są też tacy, którzy widzą problem z zupełnie innej strony. – Nie przesadzajmy już, że towarzystwo z blokowisk jest takie straszne. Wszyscy byliśmy chyba kiedyś młodzi! Ci ludzie często po prostu nie mają pieniędzy na to, by pójść sobie do knajpy. A wiadomo, młodzi są i chcą się spotkać. Jak się tu mieszka, to zna się te osoby i nikogo nie zaczepiają, zawsze są grzeczni, mówią „dobry wieczór”. Poza tym, dzięki temu przynajmniej obce, podejrzane typy czy jacyś zboczeńcy raczej tu nie przyjdą – mówi Piotr z Legionowa.
Rzecznik legionowskiej policji podkom. Emilia Kuligowska podkreśla, że funkcjonariusze dokładnie znają newralgiczne punkty miasta i zwracają na nie szczególną uwagę. – Policjanci mają świadomość tych miejsc i podczas codziennej służby kontrolują je, a w przypadku stwierdzenia wykroczenia reagują, stosując środki prawne. Apelujemy też do mieszkańców, aby powiadamiali nas na numer alarmowy w przypadku stwierdzenia sytuacji spożywania alkoholu w miejscu niedozwolonym. Można również użyć do tego wirtualnego narzędzia, jakim jest Krajowa Mapa Zagrożeń Bezpieczeństwa dostępna w internecie, m.in. na stronie naszej komendy – tłumaczy podkom. Kuligowska.
Trzeba mieć jednak świadomość, że nie każda interwencja policji może kończyć się ukaraniem takiej imprezowej grupki. Często zanim policjanci zdążą wyjść z radiowozu i dotrzeć do konkretnego miejsca zdarzenia, co sprytniejsi drinkujący zdążą już zauważyć funkcjonariuszy i schować alkohol. Nieraz w takiej sytuacji, tam gdzie oko kamery miejskiego monitoringu nie dociera, mundurowi są bezradni. – Nie oszukujmy się, ludzie zawsze będą spożywać alkohol w miejscach publicznych. Może lepiej byłoby wyznaczyć takie miejsce jak nad Wisłą, gdzie można latem legalnie spożywać alkohol? Może to zmniejszyłoby ten strach mieszkańców na osiedlach i pozwoliło na lepszą kontrolę? – zastanawia się pan Piotr. Warto wziąć to pod rozwagę.

KejT