fot. arch.

Wiele wskazuje na to, że mimowolnymi ofiarami rozgrywek Związku Nauczycielstwa Polskiego staną się legionowskie dzieci. Na piątek 31 marca miejski oddział ZNP zapowiedział akcję strajkową. Po tym, jak wyłamali się z niej pracownicy kolejnych placówek oświatowych, obejmie ona prawdopodobnie jedno przedszkole oraz cztery zespoły szkół.

O absurdalnych, bo kierowanych pod złym adresem żądaniach ZNP pisaliśmy w połowie ubiegłego miesiąca. Związkowców, którzy na wszelkie sposoby usiłują zapobiec nieuniknionym, negatywnym dla środowiska konsekwencjom rządowej reformy oświaty, odpowiedź ratusza nie zbiła jednak z tropu. Mimo że swe ultimatum powinni rzucić raczej na biurko premiera, poszli z nim do samorządowców. Na początku lutego Związek przeprowadził w przedszkolach i szkołach referendum strajkowe. Kiedy znane już były jego wyniki, ich dyrektorzy otrzymali pisma zawierające taką oto, sygnowaną przez Elżbietę Pazio, szefową lokalnego oddziału ZNP, informację:
„Mając na uwadze (…) fakt podpisania protokołu rozbieżności i zakończenie etapu mediacji w ramach sporu zbiorowego prowadzonego od dnia 10 stycznia 2017 r. pomiędzy Oddziałem ZNP w Legionowie a (tu padała nazwa instytucji – red.) informuję, że z dniem 31 marca 2017 r. w kierowanej przez Panią placówce rozpoczęta zostanie akcja strajkowa”.

Jeśli w ostatniej chwili nikt się z niego nie wycofa, piątkowy protest obejmie Przedszkole Miejskie z Oddziałami Integracyjnymi nr 7, Zespół Szkół nr 3, ZSO nr 2 oraz dwa Zespoły Szkolno-Przedszkolne. Tego dnia nie będą w nich prowadzone zajęcia dydaktyczne. – Naszym głównym celem było zapewnienie należytej opieki dzieciom i taka opieka będzie zapewniona. Strajkuje tylko część nauczycieli, pracowników administracji i obsługi. Dla dzieci, których rodzice zdecydują się posłać je do tych placówek, przewidziano zajęcia opiekuńczo-wychowawcze – zapowiada Piotr Zadrożny, odpowiedzialny za oświatę zastępca prezydenta Legionowa.

Chcąc uchronić przed skutkami protestu najmłodsze dzieci, dyrektor PM nr 7  Dorota Stankiewicz, informując rodziców o dacie akcji strajkowej, poprosiła ich, aby – o ile to możliwe – w piątek nie przyprowadzali swych pociech do przedszkola. Apel okazał się skuteczny i tego dnia ma się tam pojawić około 50 maluchów. Z taką ich liczbą nawet w mocno okrojonym składzie personel placówki sobie poradzi.

Co do powodów całego zamieszania, w ratuszu wciąż nie czują się adresatami nauczycielskich postulatów. I tak chyba pozostanie. – Pensje nauczycieli są regulowane poprzez odpowiednie przepisy, o których decydują Sejm i rząd. Nie możemy dawać również gwarancji zatrudnienia. W związku z tym nie widzę szansy na ich realizację. Tam, gdzie było to możliwe, czyli w miejskim żłobku – bo w tej placówce mamy wpływ na kształt wynagrodzeń i zatrudnienia – podjęliśmy negocjacje ze związkowcami i strajk został odwołany. W związku ze wzrostem najniższego wynagrodzenia, zwiększyła się też wysokość wnoszonych przez rodziców opłat, co pozwoliło zwiększyć pensje pracowników – mówi Piotr Zadrożny.