Stopniał śnieg i od razu wielu legionowianom zrzedły miny. Wszystko przez… tzw. miny, czyli zalegające na terenach zielonych psie odchody. Sprawa co roku wraca jak bumerang i za każdym razem nie za bardzo wiadomo, co z tym śmierdzącym fantem zrobić. Bo choć bezpośrednich sprawców bałaganu wskazać łatwo, prawdziwi winowajcy są praktycznie bezkarni.

Gdyby czworonogi porównać do saperów, swą robotę znów wykonały na medal – żaden wróg po wolnym od betonu miejskim gruncie bezkarnie się nie prześlizgnie. Ponieważ w czynnej, codziennej służbie – jak szacują znawcy tematu – psów mamy w Legionowie prawie cztery tysiące, a każdy co najmniej raz dziennie wychodzi na misję bojową, gęstość podkładanych przez nie ładunków łatwo sobie wyobrazić. – Wszystkie trawniki na osiedlu są bardzo zanieczyszczone. Dopiero teraz widać, ile tych kup tak naprawdę jest – załamuje ręce Monika Osińska-Gołaś, kierownik adm. os. Sobieskiego. Narzekają też gospodarze domów, bo własnoręcznie muszą leżące „miny” rozbrajać. Za wyjątkiem tych, które jakiś pechowiec już wcześniej własnym butem aktywował…

Szansy na „pokojowe odprężenie” póki co nie widać. I to mimo oferowanych na rynku wielu akcesoriów pozwalających dowódcom szeregowych Azorów i Fafików bezpiecznie pozbyć się toksycznych produktów ich przemiany materii. – Widzimy pojedynczych lokatorów, którzy sprzątają po swoich pupilach, ale mamy też wrażenie, że istnieje przyzwolenie społeczne na to, aby nie sprzątać po swoich psach – dodaje spółdzielcza administratorka.

Niezależnie od wyrozumiałych sąsiadów, pobłażliwym zwierzchnikom szczekających „saperów” sprzyja też prawo, które w praktyce zdjęło z nich kupę roboty. A skoro nie trzeba przejmować się mandatem, hulaj du…, piekła nie ma! – Panie, to chore! Jeśli ja zdejmę spodnie i narobię komuś pod balkonem, zaraz będę miał sprawę w sądzie. A psu, kuźwa, wolno! – mówi spotkany na spacerze pan Janek. Ano wolno. Pozostaje się tylko cieszyć, że kilka miesięcy pod śniegiem pozbawia psie ładunki trochę mocy. Fakt, nadal można w nie wdepnąć, ale wyczuć ich już na szczęście nie sposób.

Poprzedni artykułPodstawy to podstawa
Następny artykuł23 lutego 2017
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.

2 KOMENTARZE

  1. Nawiazujac do artykulu, bylam ostatnio w urzedzie i poruszylam temat psich spraw. Jestem mieszkanka Ludwisina wiec spacery z psem to glownie ul. Prymasowska i pobliski lasek. Zawsze mam przy sobie torebke i sprzatam po swoim niemalym psie. Problem pojawia sie w zakresie „skladowania”. Zima -ok zamarznie. Lato – masakra. Musze przetrzymywac na posesji „torebki” i mimo stosowania wyimaginowanych technik zapobiegajacych rozprzestrzenianiu sie fetoru, nie da sie wytrzymac (a dzialke mam mcierpieprzy szeregowcu, wiec nie tylko ja z tego powodu cierpie. Wywoz smieci jest co 2 tyg wiec mozna sobie wyobrazic co sie w ttch workach mnozy. Dostalam odpowiedz ze moge nosic do miasta, do betonowych koszy. Wiec nosze, choc daleko. Uzyskalam rowniez informacje, ze taka proba byla juz podejmowana ale ludzie podpalaja takie kosze lub skladuja prze koszach na peryferiach miasta wlasne smieci, wiec poniekad sami jestesmy sobie winni.

    • No tak sprzątać po psie ale nie ma gdzie tego wyrzucić. Na osiedlach ponaklejali na koszach zakaz wrzucania psich odchodów więc bierz torebkę w rękę i maszeruj z ta kupą w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca do wyrzucenia kupy.Pani z Ludwisina to powinna wiedziec że akurat w lesie nie problemem jest kupa psa bo ta się rozłoży tylko śmieci i pełno porozbijanych butelek pozostawionych przez smakoszy napojów procentowych poczynając od gówniarzy kończąc na osobach starszych.
      Miasto to powinno pomyśleć o koszach wzdłuż lasu. A wracając do kup na trawnikach to sa to pozostałości po małych czworonogach i to nie tylko na trawniku ale i na chodniku. Mniej byłoby problemu gdyby psy chodziły na smyczy a nie puszczane luzem. A najlepsze to sa reakcje osób gdy pies sie załatwia pod ich blokiem ale sami jak wyprowadzają psa to nie wyprowadzają go obok swojego bloku tylko maszerują pod inne bloki. Zresztą ludzie sa krótkowzroczni po przypierdzielają się do psów a jak zrobi się ciepło i wyjdą z dziećmi na place zabaw to dzieciaki wysadzają do sikania i nie tylko nawet obok piaskownic.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.