O gustach się ponoć nie dyskutuje. Niech będzie. Co innego o biustach tudzież innych cechach czyniących z płci pięknej piękną. Wprawdzie przed tygodniem delikatnie owej tematyki dotknąłem, ale właśnie dlatego muszę doń wrócić – bo dotknięta poczuła się jedna czytelniczka. Widać opowiastka o destrukcyjnym (w ich wyolbrzymionym mniemaniu) upływie czasu uruchamia drzemiące często w polskich niewiastach kompleksy. Kompleksy, jakich z reguły mieć nie powinny. Cóż, nabroiłem, spróbuję więc choć trochę demonów z pań wypędzić. Zabiorę je w tym celu do Szkocji.
Jak przekonałem się, gdym pewnej zimy tę krainę odwiedził, zamieszkują ją w większości panie o dość specyficznej urodzie, śmiało rzec można – w kratkę. Grubą kratkę. Niestety, w razie potrzeby nie wahają się swej krasy użyć. Mimo kilku Celsjuszowych stopni na plusie, kuzynki Nessie dziarsko paradują ubrane tak jak Polki czynią to latem. Odkryte szpilki, gołe nogi i ażurowa bluzeczka? A co mają chłopom żałować – chociaż Szkotki, to w tej kwestii nie sępią! Ich krajanie z owej hojności w szafowaniu wdziękami wydają się zadowoleni, ale facetów znad Wisły ich ciężar szybko przytłacza. Dosłownie i w przenośni. Serwowane przez dorodne dziewoje koszmarki nijak się bowiem mają do uroczych obrazków z naszych ulic. Mnie te pierwsze skojarzyły się z nocnym wcieleniem księżniczki Fiony, która po ciemku wbiła się w za małe, wybrane losowo ciuchy, a na dodatek pierwszy raz w życiu musiała balansować na wysokich obcasach. Estetyczny horror! Dlatego daję głowę, że po krótkiej wizycie na Wyspach wątpiące w swój urok rodaczki wróciłyby z samooceną mocną niczym kurs funta. Polecam. Swoją drogą, dziwny to kraj, w którym najlepiej w spódniczkach prezentują się faceci…