Włos się Jerzy

Ktoś, kto nadal pałaszuje co wieczór publiczne „Wiadomości” (to te abonamentowe, z licencją na zaciemnianie), mógł przed kilkoma dniami poznać prawdę o Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. A właściwie główny owego przedsięwzięcia mankament – że pomaga jeno od święta. Autor niusa swój rozum jednak posiada i zawczasu troszcząc się o posadę – w końcu nikt nie ma przePiSu na wieczne rządy w TVP – nie wyraził tej heretyckiej myśli wprost. Zamiast otwarcie dokopywać Owsiakowej kapeli, pod niebiosa sławił akcję charytatywną „Polska pomaga”, chytrze rozkręconą przez swego pracodawcę. Data emisji, tuż przed finałem WOŚP, nie była oczywiście przypadkowa. Zestawienie dobroczynności jedynie słusznej, aprobowanej przez władzę, z tą dziką, spod znaku „róbta, co chceta”, miało zniechęcić ludzi do tej drugiej i sprawić, że dwa razy pomyślą, nim w niedzielę dociążą puszkę. O ile wcześniej nie spłukali się już przy tacy… I chyba o te szmatławe intencje można mieć do pana redaktora największe pretensje. Bo tutaj ani cel, ani środki godne uświęcenia nie były.

Należy się tylko cieszyć, że w rywalizacji z największym pospolitym ruszeniem od czasu peerelowskich szturmów na kioski ze srajtaśmą Kurska tivi sięgnęła po to samo co Jurek narzędzie. Pies trącał pobudki organizatora akcji – grunt, że kilkunastu, kilkudziesięciu, a może nawet kilku tysiącom rodaków dzięki niej ulży. Na dłuższą metę szef TVP powinien jednak pomyśleć o zmianie słanego w lud przekazu. Skoro bowiem, jak głosi jego tuba, (k)raj nad Wisłą stanowi oazę szczęśliwości, po kiego obywatelom pomoc? Jedna taka stacja już jest – u Kim Dzong Una. Poddanym wodza też do końca świata będzie jak w niebie. I pewnie o jeden dzień dłużej

Poprzedni artykułFałszywy inspektor
Następny artykuł19 stycznia 2017
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.