Zrobieni w warzywo

Człowiek, co nie stanowi żadnej tajemnicy, to najokrutniejsza z ziemskich istot. Zdarza mu się wszak, i to często, krzywdzić – nie mając ku temu żadnego powodu – sąsiadów z planety, a nawet bez mrugnięcia okiem pozbawiać ich życia. Przy czym ofiarami bywają zarówno przedstawiciele innych gatunków, jak też jego własnego. Pod tym względem z pewnością jesteśmy mistrzami świata. Patrząc choćby na zachowania rodaków w placówkach handlowych, można nabrać przekonania, że również w innej kategorii ludzie są nie do pokonania – w głupocie.

Zwierzę nie otacza się pierdołami. Kopie norkę, buduje gniazdo albo znajduje naturalne schronienie, przeprowadza się i ma wszystko, co mu do życia potrzeba. Dla człowieka to dopiero początek – on przecież musi własne (a częściej, zwłaszcza w kraju nad Wisłą, pana Franka Szwajcarskiego) cztery kąty urządzić. Pół biedy, jeśli w grę wchodzą stół, szafa, łóżko lub ceramiczny tron – bez nich ani rusz. Do mieszkalnego zestawu obowiązkowego dorzucamy jednak dziesiątki, ba, czasem setki przedmiotów, które ani psu na budę, ani kotu na kuwetę by się nie zdały. I tu pora wrócić do przejawów rozpasanej konsumpcji widywanych ostatnio w sklepach sieci złośliwie zwanej Stonką. Jej sprawnym marketingowcom w trymiga udało się wykreować potrzebę i sprawić, że niezaspokojeni klienci zachowują się niczym palacz odstawiony od fajek. Posiadanie kompletu pluszowych, wypchanych gąbką „warzyw” z dnia na dzień stało się racją konsumenckiego istnienia. Co tam chleb, mleko, kiełbasa – gdzie są moje Świeżaki?! Czy ktoś zastanowił się, po kiego mu toto potrzebne? Czy pomyślał: ku… motyla noga, przecież to nie uczyni mnie szczęśliwszym! Odpowiedź widać w marketach. Stara to prawda, że tłum, w tym przypadku żądny biedronkowych maskotek, jest głupszy od najgłupszej tworzącej go jednostki. Jeśli zwierzęta na nas patrzą, muszą mieć niezły ubaw.

Poprzedni artykułPamięć o grudniu
Następny artykuł15 grudnia 2016
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.