Dutki z „tutki”

Właśnie pojąłem, jak przed laty czuł się nasz elektryzujący prezydent. Bo ja też nie chcem, ale muszem! Co muszem? Ano wrócić do tematu obywatelskiej zrzutki na otarcie łez dla członków rodzin pasażerów rządowej „tutki”. Początkowo o forsie nie myśleli. Przypomniały im o niej rachunki, przeto porachunki z właścicielem samolotu stały się racją ich materialnego istnienia. Jasne, za błędy trzeba płacić. A budżet państwa, duży i zasilany przez podatników, wydoić wszak najłatwiej. Zwłaszcza gdy wreszcie klucz doń mają „nasi”. Zwykłych ludzi, którzy na co dzień liczą każdy grosz, porażać jednak musi argumentacja krewnych ofiar – osób bądź co bądź ze świecznika, przez lata mających ważne, a więc i suto opłacane posadki.

Jedna z pań domaga się odszkodowania, ponieważ tata dopłacał jej do kredytu, a teraz ma ona problem z uciułaniem na ratę. Inna z osieroconych córek siankiem chce sobie osłodzić brak kontaktu z ojcem. Bodaj największą finezją wykazała się wdowa po gen. Błasiku. Wspomina m.in. o 25 najpiękniejszych latach życia, które „bezgranicznie poświęciła” ślubnemu: „(…) częste zmiany miejsca zamieszkania i odpowiedzialność zapewnienia komfortowych warunków mężowi do wykonywania ekstremalnych zadań w powietrzu nie dawały mi możliwości rozwoju i spełnienia ambicji zawodowych”. Biedaczka, tym bardziej że renta nie rośnie tak szybko, jak „rosłaby pensja odbierana przez małżonka”. – Więc przelejcie mi na to konto 750 tysiaków – żąda pani Ewa. A i tak słabo się ceni, bo familia, znanego skądinąd w Legionowie, gen. Buka chciała ukoić swą boleść kwotą 9 mln zł. Na waciki powinno wystarczyć.

Pozostając przy kasie, przypomniały sobie też o niej – popędzane przez głodnych prowizji prawników – rodziny oficerów z upadłego wojskowego aeroplanu CASA. Jeśli wziąć pod uwagę jego nazwę, aż dziw, że nie wpadły na to wcześniej.

Poprzedni artykułSześć wieków w pigułce
Następny artykułTo i Owo kłamie!
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.

1 KOMENTARZ

  1. Do tych, pożal się Boże, „felietonów” pasuje pytanie, co dziś brała łysa pała :-)?

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.