Dworzec w Legionowie – największa inwestycja w historii miasta, zamiast być powodem dumy i zadowolenia mieszkańców, od miesięcy jest przedmiotem krytyki. Już nie tylko nastawiona zawsze na „nie” gazeta lokalna, ale także jedno ze stowarzyszeń poddaje w wątpliwość sens tej inwestycji. Jedna ze stacji telewizyjnych także zrealizowała materiał z odgórnie założoną tezą, że legionowski dworzec to zło. O inwestycji rozmawiamy z prezydentem Romanem Smogorzewskim.

– Bizancjum za 55 milionów czy inwestycja warta niewiele więcej niż dobrej jakości dom? Jaka jest prawda panie prezydencie?

Legionowski dworzec kosztował naszych mieszkańców 700 tysięcy. Taka jest prawda. Cały budynek, wraz z dwupoziomową mediateką, kosztował budżet naszego miasta 1,7 milionów. Reszta, czyli 85%,  pochodziła ze środków Szwajcarsko – Polskiego Programu Współpracy.

– To skąd te kwoty? 55 milionów funkcjonuje jako wartość legionowskiego dworca i powoli zakorzenia się w świadomości mieszkańców?

Trzeba by było zapytać redaktorów z To i Owo. Bo to chyba oni jako pierwsi rzucili tę kwotę, inni ją po prostu bezmyślnie powtarzają. Nie wiem skąd się ona wzięła. Całe Centrum Komunikacyjne, czyli dworzec, mediateka, dwa parkingi wielopoziomowe na ponad 1000 samochodów, ulica Szwajcarska, przejście podziemne z pochylnią oraz zatoki autobusowe, łącznie nas i Szwajcarów będzie kosztować ok 35,5 milionów, z czego miasto, czyli nasi mieszkańcy, zapłacą jedynie 15%. Reszta to środki naszych darczyńców.

Czemu nie jak w Ciechanowie?

– Porównuje się Legionowo do Ciechanowa czy Nasielska, gdzie kolej postawiła małe dworce za 4-5 milionów.

Co więcej – pokazuje się to za dobry przykład. Nasz dworzec kosztował nas 700 tysięcy. To wielokrotnie mniej, Przy okazji zyskaliśmy dwupoziomową, przestronną bibliotekę. Szwajcarzy są zachwyceni pomysłem umiejscowienia książek i multimediów na dworcu. Niestety, część mieszkańców, zamiast się cieszyć, że udało się zrealizować te dwie ważne inwestycje w jednym miejscu i jeszcze w większości za obce pieniądze – negują ich sens.

– Dworzec bez kas i bez wyświetlaczy. Sam się Pan wystawił do bicia…

A gdyby ukończona inwestycja stała miesiącami pusta, w oczekiwaniu na rozstrzygnięcie przetargu na zarządce? Czy to byłoby lepsze? To był trudny wybór, ale w związku z przedłużającymi się procedurami postanowiłem oddać budynek przed sezonem jesiennym. Zamiast czekać na deszczu czy w śniegu na peronie, nasi mieszkańcy mogą poczekać w ciepłej i suchej poczekalni, w której są także toalety. I nie są one – wbrew temu co pisze To i Owo – zamknięte.

Kiedy będzie kasa?

– Co nie zmienia faktu, że wyświetlacze pokazują pustą stronę, a bilety kupuje się w biletomatach na zewnątrz…

Wielokrotnie mówiłem i powiem to jeszcze raz – prowadzenie kasy nie jest zadaniem samorządu. Przed trzema laty wystąpiliśmy do spółek kolejowych – one nie chciały prowadzić kas. Chcemy przenieść biletomat do budynku, punkt doładowań kas ZTM – ale decyzję, czy to nastąpi, podejmą ZTM i KM a nie my. Tak jak obiecałem – obowiązek prowadzenia sprzedaży biletów będzie wpisany w umowę z zarządcą. On też zagospodaruje pomieszczenia komercyjne, w których teraz „hula wiatr”. Wyświetlacze będą częścią systemu informacji pasażerskiej PKP. Mam nadzieję, że na początku przyszłego roku dworzec będzie pełnił już te funkcje, do jakich jesteśmy w takim miejscu przyzwyczajeni. Ale czy mieliśmy czekać z otwarciem tyle miesięcy?

Kura znosząca złote jajka?

– Czy przyszły zarządca będzie doił miejską kasę? Czy to prawda, że miasto wybudowało inwestycję, a teraz będzie ponosiło horrendalne koszty jej utrzymania?

Właśnie dlatego, żeby te koszty nie były duże, szukamy dzierżawcy. Jeżeli jakaś redakcja czy stowarzyszenie uważa, że to taki dobry interes – niech wystartuje w przetargu. Jest jeszcze czas. To naturalne, że dzierżawca przejmie całą odpowiedzialność za budynki i infrastrukturę, będzie ponosił koszty napraw, konserwacji, utrzymania. My będziemy płacić za zajmowane przez instytucje miejskie pomieszczenia i za zużyte media. Od dzierżawcy, oprócz czynszu, otrzymamy także podatek w wysokości ponad 800 tysięcy. Według naszych wyliczeń przy najniższej stawce czynszu, koszty po stronie miasta nie przekroczą 25 tysięcy miesięcznie.

– Panie  prezydencie, czy może Pan powiedzieć, że jest Pan zadowolony  z tej inwestycji?

Jestem dumny, że udało nam się uzyskać tak ogromne dofinansowanie, że Szwajcarzy zaakceptowali pomysł połączenia dworca z książkami, że pomimo problemów z wykonawcą udało nam się ukończyć tę inwestycję na czas. Że ją rozliczyliśmy. I że wyjątkowo liczne kontrole potwierdziły, że wszystko przebiega bez zarzutów.

3 KOMENTARZE

  1. Jakby nie liczyć te 15% daje 5325000 czyli mniej więcej tyle ile dworzec w nasielsku czy innym ciechanowie. Tylko że tam pieniadze wyłozyły PKP a nie mieszkańcy. I nikt nie musi na siłę zapewniać wykorzystanie obiektów tak jak to ma miejsce w Smogogrodzie poprzez ustawienie znaków zakazu parkowania na rampie.

  2. Legionowski dworzec kosztował naszych mieszkańców 700 tysięcy. Taka jest prawda. Cały budynek, wraz z dwupoziomową mediateką, kosztował budżet naszego miasta 1,7 milionów.

    to w końcu ile? 7oo tys czy 1,7 mln?

    łącznie nas i Szwajcarów będzie kosztować ok 35,5 milionów, z czego miasto, czyli nasi mieszkańcy, zapłacą jedynie 15%.

    ale te 15% to już jakieś 3,5 mln

    to w końcu ile?

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.