Niedawno w ramach wakacyjnych powtórek w TVN, po raz kolejny mogliśmy obejrzeć jak słynna restauratorka Magda Gessler, prowadziła swoje kuchenne rewolucje w legionowskiej restauracji Carska. Dzięki temu programowi w kraju zrobiło się głośno nie tylko o gastronomicznym przybytku mieszczącym się w dawnym rosyjskim budynku koszarowym, ale też i o naszym mieście. Dzisiaj, po ponad czterech latach od gesslerowej rewolucji, postanowiliśmy sprawdzić jak Carska na niej wyszła.

– Klientów faktycznie mamy więcej – mówi Beata Bicz, jedna z właścicielek restauracji – Nie jest ich wprawdzie tak dużo jak w pierwszym miesiącu po emisji programu, ale i tak jest ich więcej niż było. Przyjeżdżają z całej Polski, bo chcą spróbować naszych rosyjskich specjałów – dodaje. Droga do tego, aby Carska stała się słynna z kuchni naszych wschodnich sąsiadów wcale nie była prosta. Już sama decyzja o założeniu restauracji w tym właśnie miejscu, wymagała od jej właścicielek wiele odwagi.

Krajobraz jak po wojnie

Budynek, w którym dzisiaj mieści się Carska był częścią dawnych rosyjskich koszar wojskowych. Gdy obecne właścicielki Carskiej, Renata Fabijańczuk i Beata Bicz przejmowały go od miasta, jego stan był tragiczny. Przez kilkanaście lat był to bowiem pustostan, z którego korzystali przede wszystkim bezdomni i miłośnicy różnej maści alkoholowych libacji. – Ten budynek przedstawiał sobą krajobraz jak po wojnie. W oknach nie było szyb, w podłodze były dziury, a na ścianach żywa cegła. Wszędzie się też walały butelki i śmieci, a na podłogach były jeszcze resztki ognisk. Nie było tam niczego. Również teren wokół budynku był bardzo zaniedbany – wspomina Beata Bicz. Nie dziwi więc specjalnie fakt, że w przetargu jaki Urząd Miasta Legionowo ogłosił na wydzierżawienie tej nieruchomości wystartowały tylko… Renata Fabijańczuk i Beata Bicz. Większej liczby zainteresowanych nie przyciągnęły ani ogłoszenia w prasie lokalnej, ani ustalony na etapie dzierżawy bardzo niski czynsz, który w tej chwili wynosi niespełna 200 złotych miesięcznie.

Rok, żeby postawić na nogi

Doprowadzenie dawnego budynku koszarowego do stanu używalności i zamienienie go w restaurację zabrało właścicielkom lokalu rok i pochłonęło prawie 800 tysięcy złotych. Trzeba było między innymi wyremontować dach, ściany, wymienić wszystkie okna, położyć wszelkie instalacje no i w końcu wykończyć i wyposażyć obiekt. – Jeżeli ktoś nam zarzuca, że płacimy niski czynsz, musi mieć świadomość tego, że my zainwestowaliśmy dużo pieniędzy w budynek, który nie jest naszą własnością, bo dzierżawa jest tylko na 30 lat, nie mając żadnej pewności czy ten interes nam pójdzie, czy nie. Bo równie dobrze restauracja mogła się okazać niewypałem – powiedziała Renata Fabijańczuk.

Na razie Carska ma się całkiem nieźle.

 

Rafał Michałowski