Nie udało się lokalnemu tygodnikowi zniszczyć prezydenta miasta, który jak na złość zajmuje coraz to nowe miejsca w czołówkach niezależnych rankingów. Nawet składane „anonimowo” donosy do prokuratury i trzyliterowych służb nie pomogły – doniesienia są tak absurdalne, że nawet te doświadczone służby nie umieją znaleźć żadnych nieprawidłowości. Co robią dziennikarze niszowego pisma? Uderzają w kolegę ze szkolnej ławy, obecnie posła i rzecznika znienawidzonej przez nich partii – łącząc go ze sprawą, z którą absolutnie nie ma nic wspólnego. Co więcej – sprawą, w której, podobnie jak w innych opisywanych przez nich pseudo-sensacjach nie ma żadnych nieprawidłowości.

Ale po kolei. Niszczenie wizerunku polityka zaczęło się od anonimowego informatora, który poinformował śledczych o rzekomych nieuprawnionych zmianach w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Służby, czy zgłoszenie ma sens czy nie ma, zareagować muszą. A że spraw z Legionowa, zapewne dzięki temu samemu „anonimowemu” informatorowi mają kilka – połączyli zmianę planu i sprzedaży tej działki ze sprzedażą innej działki przy ul. Parkowej, żeby było łatwiej.

To co, że działki sprzedał ktoś inny – jedną władze miasta, drugą władze spółki, a zmiany w planu wprowadzili radni? Do tych wniosków śledczy dojdą zapewne po wielu miesiącach, miesiącach, w których wodą na młyn pismaków będzie to, że sprawy nie są umorzone. Połączone śledztwo dotyczy m.in. przekroczenia uprawnień służbowych przez funkcjonariuszy publicznych w osobach starosty legionowskiego i prezydenta miasta. Co zarzuca im informator? Przede wszystkim wprowadzenie nieuprawnionych zmian w planie dotyczącym działki u zbiegu ulic Jagiellońska, Mickiewicza i Kazimierza Wielkiego. Nie jest istotne, że ze zmianą nie miał nic wspólnego starosta. Ważne, że jest okazja do zszargania jego dobrego imienia. Podobnie jak imienia prezydenta, który przecież zmiany nie uchwalił.
O co chodzi? Miejscy radni zmienili przeznaczenie planu z zabudowy na cele publiczne  na zabudowę wielorodzinną i usługi. Działkę kupił polski przedsiębiorca, który wybudował na tym terenie bloki. Część działki odsprzedał właścicielowi marketu Lidl. Na sprzedaż wyrazili zgodę radni, a market mógł w tym miejscu powstać zarówno na „starym”, jak i „nowym” planie. Ale kto by wnikał w takie szczegóły.

Co ma do tego Grabiec? No właśnie wiedzą to chyba tylko sami zainteresowani. Jak powiedział w rozmowie z lokalną gazetą „Jestem zdziwiony informacjami prasowymi na temat postępowania prokuratury ws. działania organów powiatu. Nic na temat tego postępowania nie wiem. Zwiększone zainteresowanie prokuratury moją działalnością związane jest zapewne z opozycyjną działalnością polityczną” – powiedział Jan Grabiec jednocześnie dodając, że ma nadzieję, że sprawa zostanie szybko zamknięta bez nacisków politycznych. – Postępowanie prowadzone jest w sprawie. Nikomu nie przedstawiono zarzutów – mówi rzecznik stołecznej prokuratury, prowadzącej postępowanie.

Widząc nagłówki i czytając artykuły wydaje się jednak, że przynajmniej jedno z lokalnych mediów już dawno nie tylko znalazło winnych, ale i ich osądziło.

Anna Krajewska