Przy tym wydarzeniu mobilizacja towarzysząca w 2012 roku przyjazdowi do Legionowa greckich piłkarzy była zaledwie drobnym zamieszaniem. Trudno się zresztą dziwić. Bo o ile futbolistów sprowadziły do miasta mistrzostwa Europy, goście z Filipin przyjechali na imprezę rangi światowej. Do tego w liczbie, która zapewne długo pozostanie w księdze legionowskich rekordów. O ile oczywiście takową ktoś kiedyś napisze.

U formalnego i nieformalnego zarazem szefa drużyny gospodarzy ranga tej zagranicznej wizyty ani przez chwilę nie budziła wątpliwości. – Pierwszy raz w historii Legionowa, a myślę, że i całej Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, tak liczna grupa Filipińczyków odwiedziła nasz kraj. To prawie trzysta osób, na czele ze swoim biskupem – podkreśla prezydent Roman Smogorzewski. I tak jak oddział trzystu Greków dzielnie walczył pod Termopilami, Filipińczycy przyjechali do Polski pokazać siłę swej chrześcijańskiej wiary. Uczestnicy Światowych Dni Młodzieży lepiej trafić już chyba nie mogli. – Dziękujemy za przyjęcie nas. Naprawdę cieszymy się, ze jesteśmy akurat tutaj, w kraju, w którym urodził się święty Jan Paweł II – mówił podczas oficjalnego powitania w parafii św. Jana Kantego filipiński biskup Bonaventura. Mając świadomość doniosłości wydarzenia, trudno się dziwić, że legionowski gospodarz witał gości aż w trzech językach. Oprócz polskiego i angielskiego użył też ich ojczystej mowy. Biorąc pod uwagę żywiołową owację słuchaczy, chyba z powodzeniem.

Wszystkie ręce na pokład!

Od początku było wiadomo, że lokalna baza noclegowa tak dużej liczbie gości nie sprosta. Dlatego bezcenna okazała się pomoc mieszkańców, wiernych z Legionowa i powiatu, którzy otworzyli dla pielgrzymów swoje domy. Zaoferowali im nocleg, wikt, a często zdarzało się, że i opierunek. A przede wszystkim życzliwość i otwartość, czym z miejsca zyskali ich sympatię oraz wdzięczność. – Bardzo serdecznie dziękuję wolontariuszom, którzy są tutaj przewodnikami dla naszych uczestników z Filipin. No i jedzenie tu jest bardzo dobre! – chwalił Polaków oraz ich kuchnię biskup Bonaventura. – Jest świetnie i podczas naszego pobytu doskonale się bawimy. Ludzie tutaj są bardzo uczynni i ciepli, zupełnie jak my na Filipinach – dodaje jeden z jego podopiecznych.

Jak przystało na młodych, pogodnych chrześcijan, Filipińczycy spędzali czas nie tylko na modlitwie. Przygotowane przez organizatorów atrakcje często wodziły ich na rozrywkowe pokuszenie. Począwszy od wieczornej dyskoteki w Parku Zdrowia, przez sportowy piknik na stadionie, aż po zabawę w słowiańskiej mini wiosce. Pielgrzymi obejrzeli też między innymi pokaz laserów, spektakl teatru Adonai, a także dwa filmy: „Karol. Człowiek, który został papieżem” oraz dokument przybliżający im Polskę. Jak wyszło na jaw, nie pierwszy, bo część gości starała się ją poznać jeszcze przed wyjazdem. – Oglądaliśmy film na temat polskiej historii. Teraz na własne oczy widzimy, że Polska bardzo szybko się rozwija, a ludzie tutaj… kochamy ich! – zapewnia Camille. A jej koleżanka dodaje: – Wspaniała kultura i tradycje czyni wasz kraj krajem naprawdę niezwykłym.

Goście pod wrażeniem

Nie ulega wątpliwości, że tych kilka wyjątkowych dni było wartych kilkunastu miesięcy przygotowań. Dowodów można by przytoczyć bez liku. Jedną z korzyści prezydent Legionowa dostrzegł, zanim jeszcze na dobre filipińska wizyta się zaczęła. –Drugim językiem urzędowym na Filipinach, jako że na różnych wyspach mówią tam różnymi dialektami, jest angielski. I wszyscy doskonale nim władają. Jest to więc też okazja dla młodych mieszkańców Legionowa, żeby sprawdzili swoją znajomość języka angielskiego – powiedział Roman Smogorzewski. Z kolei Filipińczykom przyszło zaznajomić się choćby z legendarną polską gościnnością. – Wcześniej o niej nie słyszałam, ale doświadczyłam jej tu, w Legionowie. Mamy tu do czynienia z wszechogarniającą gościnnością ludzi oraz ich rodzin – mówi Camille. – Wszyscy są bardzo przyjaźni i jesteśmy bardzo szczęśliwi, mogąc z nimi być. Czujemy tu boską miłość – potwierdza towarzysząca jej Jo Ann.

Jak zatem widać, legionowski przystanek Filipińczyków na drodze do Krakowa obu stronom wyszedł na zdrowie. I kto wie, być może na zawsze pozostanie w ich pamięci. –Do mnie docierają tylko pozytywne sygnały. Myślę, że było egzotycznie, było radośnie, było wspólnotowo i wesoło. Należy przy tym wspomnieć, że każde z tych przedsięwzięć było robione i pomyślane nie tylko dla naszych gości z Filipin, lecz także dla mieszkańców Legionowa. I oni rzeczywiście się w nie włączyli – podsumowuje zadowolony prezydent miasta. Krótko mówiąc, wszystko – tak jak pięknie wykonane podczas inauguracyjnego nabożeństwa w Legionowie hymny Polski, Filipin oraz Światowych Dni Młodzieży – wyszło śpiewająco. W przyszłości, jeśli kraj ich niedawnych gości będzie gospodarzem podobnej
globalnej imprezy, mieszkańcy powiatu legionowskiego mogą do Azji walić jak w dym!

Poprzedni artykułKwesta dla Wojtka
Następny artykuł28 lipca 2016
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.