Trzynaste Mistrzostwa w Pływaniu Osób Niepełnosprawnych o Puchar Prezydenta Miasta Legionowo nie były pechowe. Wręcz przeciwnie, impreza odbywająca się na basenie ZSO nr 2 po raz kolejny dowiodła, że jest ważna i potrzebna. A płynące z niej korzyści są konkretne, a nie na wodzie pisane.

Idea zorganizowania mistrzostw wpadła przed laty do głowy Tomaszowi Smajdorowi. – Pracowałem tu wcześniej jako ratownik i zauważyłem, że niepełnosprawni nie brali udziału w zajęciach. Nie było też dla nich zawodów. Pomyślałem więc, dlaczego one nie mają korzystać z pływalni i startować w zawodach – wspomina pan Tomasz. W przeciwieństwie do olimpiad specjalnych, legionowskie mistrzostwa są otwarte dla wszystkich osób niepełnosprawnych. Bez względu na rodzaj ich schorzenia. – Dlatego przy każdym zawodniku jest ratownik, mamy też tutaj lekarza. Gdyby coś się działo, posiadamy pełne zabezpieczenie.

W środowych zawodach wystartowało 75 zawodników, reprezentujących placówki z Legionowa, Nowego Dworu, Serocka, Ząbek i Warszawy. Ci mniej przepadający za wodą basen w „Królewskiej Dwójce” pokonywali pieszo. Cała reszta sprawdziła się w innych konkurencjach, w tym również sztafecie 4×25 metrów. Mimo że różniły się one od tych olimpijskich, zapałem i wolą zwycięstwa pływacy nie ustępowali mistrzom. Atmosferę zawodów dodatkowo podgrzewał świetnie je prowadzący Janusz Patriak. To w dużej mierze dzięki niemu żaden ze sportowców nie czuł się przegrany. A wygrać mógł przecież tylko jeden. – Rywalizacja jednak się pojawia. Tego typu emocji nie da się wykluczyć, choć tłumaczymy im, że nie chodzi o końcowy wynik, tylko radość z przebywania w grupie i wspólną zabawę. Ale chociaż każdy z nas może mówić, że nie zależy mu na wyniku, to nieprawda – mówi Halina Glinka, kierownik Warsztatów Terapii Zajęciowej przy OPS w Legionowie.

Prawdą jest natomiast, że w przypadku mniej sprawnych zawodników termin „zdrowa rywalizacja” ma dodatkowe znaczenie. Zwłaszcza gdy odbywa się ona w wodzie. – To najlepsza forma rehabilitacji ruchowej, bo wszystkie mięśnie pracują. Uczy samodyscypliny, a jednocześnie są to dla nich treningi społeczne. W grupie każdy się dyscyplinuje, uczy właściwie pojętej rywalizacji. To pomaga w walce z chorobą – mówi szefowa WTZ. – W wodzie osoby niepełnosprawne niczym nie różnią się od pełnosprawnych. Widać to, kiedy latem wyjeżdżamy nad morze. W wodzie ta różnica się zatraca – dodaje Tomasz Smajdor. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że z czasem podobnie będzie również na lądzie. A świat ludzi zdrowych bardziej otworzy się na tych, których życie rzuciło na o wiele głębszą wodę.