Jak było do przewidzenia, druga grupa mieszkańców osiedla Jagiellońska nie przyszła na walne zebranie członków SMLW, aby wyrazić swą miłość do zarządu. I to akurat żadna nowość. Zaskakujące było natomiast coś innego – po raz pierwszy od bardzo dawna spółdzielcy skupieni wokół Sławomira Rynka pokazali, że są w stanie przeforsować własne racje.

Burza na czwartkowym walnym zaczęła się już na starcie, od próby zmiany porządku obrad. Sławomir Rynek wnioskował, żeby przesunąć do tyłu m.in. sprawozdania zarządu i rady osiedla. Dzięki temu szybciej można by przejść do omówienia postulowanych przez opozycję zmian w spółdzielczym statucie. A właściwie jednej zasadniczej – zaprzestania dzielenia walnego zgromadzenia na kilka części. – Ta żałosna farsa, w jakiej uczestniczymy, obradując w sześcioczęściowych walnych, powinna wreszcie zostać zmieniona na coś sensownego. (…) Kalectwo naszych obrad polega na tym, że każdy spółdzielca, który cokolwiek chce zmienić w myśl swoich wyobrażeń, czasami bardzo uzasadnionych, może przedstawiać to tylko na jednej części. Na pozostałych częściach może to robić administracja, poczynając od zarządu. W związku z tym układ sił jest sześć do jednego na ich korzyść, a przeciwko spółdzielcom – argumentował mówca.

Drugi z proponowanych do przeniesienia punktów określał sumę zobowiązań, jakie może zaciągnąć zarząd. Zdaniem jego przeciwników zbyt dużych. Dlatego prezes SMLW, kiedy już dostał taką możliwość, starał się wytłumaczyć, że nie chodzi tu o zadłużanie spółdzielni. – Jeżeli nie otrzymamy zgody na kwotę tych 80 milionów, czyli mniej więcej 50 milionów złotych przychodów i kosztów z działalności podstawowej plus około 30 milionów z tytułu robót inwestycyjnych, remontowych, a w szczególności dociepleń, to zawiesimy działalność kredytową. Mimo że mamy na nią środki – przestrzegał Szymon Rosiak. Ostatni z punktów dotyczył upoważnienia zarządu do zbycia prawa użytkowania wieczystego nieruchomości. Do niego też spółdzielcza opozycja miała zastrzeżenia, podnosząc głównie małą przejrzystość tego typu uchwał, która powoduje, że spółdzielcy tak naprawdę nie wiedzą, w jakiej sprawie podnoszą do góry mandaty.

Bez względu na zasadność powyższych uwag, porządek obrad powinien być pewną logiczną całością. A w opinii radcy prawnego SMLW po zmianach stanowić by ją przestał. – Ten porządek obrad zaproponowany przez pana nie będzie mógł być zrealizowany, bo nie można w punkcie czwartym prowadzić dyskusji nad punktami 6, 7 i 8. Więc niech pan to jeszcze raz przemyśli – apelowała Iwona Jadach. Wnioskodawca obstawał przy swoim. – Sprawozdanie, które będzie do odczytania, nie ma w tej chwili najmniejszego wpływu na wynik tych głosowań. I kiedyś już żeśmy takie porządki obrad przegłosowywali. A teraz się mówi, że nie można.

Trwająca kilkadziesiąt minut przepychanka najpierw zniecierpliwiła prezydium zebrania, a później część spółdzielców. – Już od parunastu lat bez przerwy jest przedłużane nasze posiedzenie. Ci panowie przychodzą po to, żeby swoje punkty przenieść do przodu, przeczytać je, żeby wszyscy wiedzieli, a potem zabierają, powiem bardzo brzydko, cztery litery i się stąd wynoszą. A my siedzimy do godziny dwunastej – grzmiał Mieczysław Żuławnik. Chwilę wcześniej z ust innego spółdzielcy padł wniosek za utrzymaniem „starego”, już raz wcześniej skorygowanego porządku obrad. Szybko jednak przepadł. Za to gdy doszło do głosowania nad propozycją Sławomira Rynka, jego zwolennicy pokazali swą siłę – 45 spośród 79 obecnych na zebraniu ją poparło. Tylko 30 było przeciw. Ale to nie koniec czwartkowych kontrowersji. Pojawiły się one znowu, gdy przyszło do głosowania nad 42 zmianami w spółdzielczym statucie. – Wnioskuję o jakąś dyskusję nad tymi zmianami, ponieważ nie znam go na pamięć i ja bym chciała wiedzieć, co my dodajemy, dlaczego i czemu to ma służyć – powiedziała jedna z uczestniczek zebrania. Jak powtórzyła Iwona Jadach, kluczowa była tylko pierwsza zmiana statutu, ta dotycząca walnego zebrania członków. Cała reszta stanowiła jej konsekwencję.

Czy i jakie okażą się skutki majstrowania przy głównym spółdzielczym dokumencie, pokaże przyszłość. Jedno raczej nie ulega wątpliwości: aspiracje do realnego decydowania o tym, jaka ona dla SMLW będzie, zgłosiła właśnie nowa, kontestująca obecny stan rzeczy siła.