Kontynuując gazetowy serial z Szymonem Rosiakiem w roli głównej, kolejny odcinek „Mazowieckiego To i Owo” wciska czytelnikom plotki o jego rychłym ustąpieniu ze stanowiska. Dlaczego plotki, nie zaś potwierdzone informacje z ust samego prezesa SMLW, można się tylko domyślać. Jedno jest pewne: na wyjątkowo kruchych podstawach gazeta opublikowała tekst, którego główną tezę wyssała… no właśnie, skąd?

Kiedy dziennikarz nie chce, nie może lub nie jest w stanie powołać się na konkretne źródło informacji, stosuje pewien uniwersalny zwrot. Tak też postąpił Karol Krawczyk, autor artykułu „Czy Rosiak zrezygnuje?”, wabiącego czytelników z „jedynki” najświeższego numeru „MTiO”. I podparł się doniesieniami pozyskanymi „z kręgów zbliżonych do rady nadzorczej spółdzielni”. Po czym przytoczył szereg wałkowanych od wielu tygodni przez jego pismo powodów, które mogły skłonić prezesa Szymona Rosiaka do dobrowolnego opuszczenia stołka. I to w trybie iście ekspresowym, bo jeszcze przed początkiem walnego zgromadzenia członków SMLW. Nie ma co, sensacja! Na wieść o tym trzęsieniu ziemi wszyscy w „Miejscowej”, a więc w gazecie według pana Karola „zajmującej się propagandą na rzecz władz spółdzielni”, poczuliśmy się całkowicie pominięci. Przecież jako „swoi ludzie” powinniśmy znać takie newsy jako pierwsi! Zrobiliśmy zatem to, co cytowany autor również uczynić powinien: zadzwoniliśmy do szefa SMLW. Jego komentarz nas nie zaskoczył. – O swojej rezygnacji dowiedziałem się z tego artykułu. W ogóle taka myśl nie przeszła mi przez głowę. Jedynym powodem, który mógłby mnie skłonić do dymisji, jest brak cierpliwości wobec oszczerczych i kłamliwych enuncjacji w lokalnej prasie. Ale przez ponad 20 lat pracy na stanowisku prezesa trochę okrzepłem, a poza tym, przygotowuję odpowiednie środki prawne, które powinny spowodować, że te kłamliwe informacje będą należeć do przeszłości. Wydawcę „MTiO” pozwę do sądu – zapowiada Szymon Rosiak.

Donosząc o ustąpieniu prezesa, przenikliwy tropiciel prawdy raczył też namaścić jego domniemanego następcę. A właściwie następczynię. Wspomniane wcześniej „kręgi” wygadały się, że chodzi o Agnieszkę Borkowską, miejską radną, od wielu lat zatrudnioną w legionowskiej SMLW. – To informacje wyssane z palca. Nigdy nie było rozmowy na ten temat, a ja nigdy nie brałam w niej udziału. To są tylko insynuacje i nic więcej. Dla mnie takie zachowanie jest żenujące – oburza się zainteresowana. Widać nie obraca się w tych samych kręgach, co autor publikacji… Prezes Rosiak również. – Powiem szczerze, że jeśli można byłoby wybierać mojego następcę, to jest parę osób pracujących w spółdzielni, które mogłyby mnie zastąpić. Pani Agnieszka też, ale taka decyzja nie będzie przecież należała do mnie, tylko do rady nadzorczej.

Tak oto wyglądają fakty dotyczące głównego tekstu naszej lokalnej konkurencji. Jej sympatyków i tak do nich nie przekonamy, a wrogów przekonywać nie było potrzeby. Jako wymienieni z nazwy członkowie rzekomego, „działającego ręka w rękę” układu to i owo napisać jednak musieliśmy.