Nawet wśród wiernych fanów znany jest głównie jako oryginalny, obdarzony potężnym głosem wokalista. Tymczasem Stan Borys to także zdolny poeta, który swój debiut literacki zaliczył jeszcze w latach sześćdziesiątych. Niedawno muzyk postanowił znów odsłonić tę stronę artystycznego oblicza. I w niedzielę opowiedział o nim legionowskiej publiczności.

Niedzielne spotkanie było kolejnym, podczas którego Stan Borys postawił na czarowanie słuchaczy jedynie słowem. Co w jego opinii jest równie wymagające jak śpiewanie. – Trzeba dużej odwagi, żeby pokazać duszę poety czy odkryć się zupełnie w tej swojej tajemności. Chciałem pozostać bardziej tajemniczy, ale nie udało się. I bardzo dobrze. Do sali widowiskowej ratusza Stan Borys przyjechał z wydanym w maju ubiegłego roku tomikiem, zatytułowanym „Daleko donikąd”. Zawarł w nim prawie 70 wierszy, które powstawały na różnych etapach jego kariery. O czym są, tego autor wolał nie zdradzać.

– Każdy interpretuje na swój sposób, tak samo poezję, jak muzykę i piosenki, które śpiewam. Każdy tworzy sobie własną wizję i przystosowuje do siebie to, co wyczyta. Najważniejsze dla mnie jest to, że ktoś przeżyje, że ktoś zauważy, że ktoś zmieści się w tym, co ja robię, co ja śpiewam czy piszę. To jest sukces tej duszy tajemnej. Bardzo dobrze, jeżeli ktoś zabierze ze sobą te słowa i będzie je czytać w domu. Ale jeżeli schowa je sobie głęboko w sercu, to też jest bardzo przyjemnie – uważa autor.

Oprócz tyleż niepozornej, co nieodłącznej… suni Julki, do udziału w prezentacji swoich wierszy Stan Borys zaprosił między innymi Andrzeja Frajndta. Lepiej wśród własnych przyjaciół wybrać nie mógł. Ciepła barwa głosu jednego z członków grupy wokalnej Partita znakomicie współgrała z zawartymi w tomiku treściami. – Cieszę się ogromnie, że Stan zaproponował mi czytanie jego cudownych wierszy, w których odkrywa się jego duszę, jakiej tak do końca nie znamy. Pomijając to, że jego forma piosenkarska jest w dalszym ciągu dość ekscentryczna – nie zmienił wizerunku od lat 70., kiedy był jak gdyby odkrywcą – nadal jest szalenie oryginalny, jeśli chodzi o działalność sceniczną – mówi Andrzej Frajndt.

Jak do wszystkiego w życiu, także do ujęcia swych przemyśleń w piękne słowa trzeba dojrzeć. Bohater niedzielnego spotkania miał na to wiele czasu i świetnie go wykorzystał. – Z wiekiem troszeczkę uspokajamy się twórczo, możemy sobie pozwolić na pewne wycieczki, na zaspokojenie tęsknot, które być może od dawna w nas drzemią. Przecież Stan zaczynał jako recytator, deklamator, w Rzeszowie, w Teatrze Siemaszkowej – przypomina prowadzący imprezę. Mimo że w Legionowie Stan Borys tylko mówił, wielbiciele jego piosenek znieśli to bardzo dzielnie. Ciesząc się z możliwości bliskiego kontaktu, a momentami nawet konwersacji. Poza tym, jeśli chodzi o koncert, to nic straconego, bo artysta ani myśli przechodzić na wokalną emeryturę. W wieku siedemdziesięciu pięciu lat nadal znajduje się w doskonałej formie: i fizycznej, i twórczej. Jeśli chodzi o tę pierwszą, solidnie na nią zapracował. – Trzeba szanować swój organizm i nie traktować własnego żołądka jak śmietnika, do którego wrzuca się wszystko. Natomiast najważniejszą rzeczą są ćwiczenia. Ja jestem sportowiec, czynny. Biorę udział w turniejach tenisowych i golfowych. Ale od czasu do czas podnoszę też jeszcze jakieś ciężarki – uśmiecha się Stan Borys.

To również dlatego od pół wieku bez trudu dźwiga on ciężar popularności i związanych z nią oczekiwań fanów. Teraz będzie to robił również jako poeta.