Mieszkańcy gminy Jabłonna wiele razy dowiedli determinacji w walce o swoje prawa. Gdy więc porządek obrad tamtejszej Komisji Bezpieczeństwa Publicznego nagle wzbogacono o nowy punkt, było jasne, że na sali zrobi się gorąco. Powód: budowana właśnie wieża telekomunikacyjna, która lada dzień może stanąć na tamtejszym Bukowcu.

Według oficjalnej terminologii technicznej pojawi się tam wkrótce stacja bazowa telefonii komórkowej. – Jest to dla nas niemiła wiadomość i niemiłe zaskoczenie, że faktycznie tak to wygląda. Mamy tu na sali wójta, wicewójta, panią sekretarz, więc może dowiemy się cokolwiek więcej – rozpoczął dyskusję radny Zenon Chojnacki. Taką nadzieję mieli też mieszkańcy Jabłonny, którzy w poniedziałek silną reprezentacją zjawili się w urzędzie gminy. Jak przypomnieli, wcześniej wyrażali już swój sprzeciw dotyczący dwóch innych lokalizacji masztu. Tak więc ich stosunek do tego obiektu powinien być urzędnikom znany.

Kto tu wykręcił numer?

– Gmina wiedziała, że te protesty były i nic w tej sprawie nie zrobiła, żeby ta wieża nie powstała. Bo ona wcześniej była sugerowana w leśniczówce, w kółku rolniczym, i ktoś podejmując w gminie decyzję, wiedział o tych protestach. Raptem przesunął lokalizację o 150 metrów od punktu, który wcześniej był oprotestowany – wytykał urzędnikom Włodzimierz Karczewski. – Dlaczego tu się pcha człowiekowi, 25 metrów pod jego nosem, maszt. Do mojego domu jest sto metrów, pewnie i dożyję. Ale ten człowiek jest jeszcze młody, ma dzieci, wnuki. Nie wiem, czy on pożyje dłużej – przyszedł sąsiadowi w sukurs Henryk Chondzyński.

Zdaniem tubylców cała inwestycja jest prowadzona „po cichu”. Ma o tym świadczyć choćby zauważony przez nich brak obowiązkowej tablicy informacyjnej. Poza tym, jak twierdzą, o wszystkim dowiedzieli się po fakcie, kiedy już wydana przez starostwo decyzja o pozwoleniu na budowę (w kwietniu, mając sześć zastrzeżeń do wniosku, zobowiązało ono inwestora do przedstawienia szeregu warunków i dokumentów uzupełniających, co ten w przewidzianym terminie uczynił – red.) 26 czerwca uzyskała walor ostateczności. Urzędnicy odpowiadają: gmina nie jest tu stroną. Inwestycja dotyczy prywatnej działki, a oni zostali tylko powiadomieni o rozstrzygnięciu sprawy. – Organ architektury, decydując się na wydanie pozwolenia na budowę, rozpatruje taki wniosek w aspekcie dokumentów, które składa inwestor, ale również prawa. Zarówno ustawy, która działa na terenie kraju, ale też prawa miejscowego – tłumaczyła Joanna Gwadera, sekretarz gminy Jabłonna.

Plama zgodna z planem

Uchwalony przed ponad czterema laty Miejscowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego dopuszcza na tym terenie świadczenie usług telekomunikacyjnych. Ale nawet gdyby tak nie było, firma Polkomtel i tak zapewne dopięłaby swego. Stoi bowiem za nią tzw. specustawa, czyli Ustawa o wspieraniu rozwoju usług i sieci telekomunikacyjnych. – Jej art. 46 mówi, że miejscowy plan zagospodarowania nie może ustanawiać zakazów, a przyjmowane w nim rozwiązania nie mogą uniemożliwiać lokalizowania inwestycji celu publicznego z zakresu łączności publicznej. Według mojej analizy dokumentów, które posiadamy, wszystkie warunki techniczne, ale też i prawne zostały przez inwestora spełnione – oceniła sekretarz gminy.

Artykułowany przez ludzi żal dotyczący braku konsultacji społecznych miał tym razem złego adresata. Gdy inwestor działa w oparciu o specustawę, i tak nic by one nie dały. – Ja przerabiałam taki temat w Skierdach, kiedy tam powstawał maszt, i w przeciwieństwie do państwa, my wiedzieliśmy o tym sporo wcześniej. Było mnóstwo protestów, przeróżne pisma do wielu instytucji, a nikt nigdy nie przyznał nam racji i nie potwierdził, że jest to szkodliwe. Uznano, że nie jest i maszt stanął – przypomniała radna Dorota Świątko. Ten na jabłonowskim Bukowcu znajdzie się jednak w bezpośrednim sąsiedztwie domów. Ich mieszkańcy po prostu obawiają się o swoje zdrowie. – Jeżeli jest wyjście i są wolne tereny, to prosimy o postawienie tego masztu na terenach niezabudowanych, tam gdzie nikomu nie będzie to przeszkadzało. Wiemy, że to musi powstać, że jest potrzebne, ale nie kosztem mieszkańców – apelował Włodzimierz Karczewski. Zaś radna Świątko dodała: – Wiadomo, że każdy chce korzystać z komórki, mieć dostęp do internetu i jest to potrzebne. Niemniej jednak uważam, że to my powinniśmy wskazywać miejsca, gdzie to powinno stawać. Jesteśmy gminą dużą, zieloną, mamy miejsca niezabudowane, gdzie takie inwestycje nie rodziłyby protestów.

Wróg opromieniony złą sławą

Osobny temat stanowi ich zasadność. W korzystnej dla inwestora decyzji nie ma słowa o zagrożeniu dla sąsiednich, oddalonych o kilkadziesiąt metrów domów. Tymczasem cytowane przez obecnych badania mówią, że bezpieczna odległość to 300 – 400 metrów. – Obszar oddziaływania obiektu (…) obejmuje nieruchomości – tutaj dokument wymienia tylko działkę nr 1486/10 – w miejscowości Jabłonna. Jest to działka, na której jest lokalizowana wieża – odczytała fragment decyzji Joanna Gwadera. Ani zaniepokojonych mieszkańców, ani gminnych radnych to nie przekonało. – Mamy dwie pretensje. Jedną możemy mieć do poprzedniej rady, że w planie zapisała nam to, co nam zapisała, a my nie wiedzieliśmy tego, czego nie wiedzieliśmy – i to jest nasza wina. Natomiast drugi problem jest taki, że urząd nas nie powiadomił – powiedział radny Zenon Chojnacki.

Kiedy dyskusja utkwiła w martwym punkcie, do akcji wkroczył szef rady gminy. Witold Modzelewski zaproponował przerwę, podczas której członkowie Komisji uzgodnili wspólne stanowisko. Później gładko przegłosowali wniosek zobowiązujący wójta do natychmiastowego zajęcia się tą drażliwą kwestią. – Zaangażujemy mecenasa z naszej kancelarii, żebyśmy mieli przygotowane stosowne pisma i dokumenty do przedstawienia zarówno inwestorowi, jak i również starostwu powiatowemu, celem szczegółowego poznania sprawy, bo nie jesteśmy w niej stroną. Zapoznamy się ze wszystkimi dokumentami i będziemy to analizować – zapewnia Jarosław Chodorski, wójt gminy Jabłonna.

Już teraz wiadomo, że przeciwnicy wieży musieliby wykazać negatywne skutki jej oddziaływania. Bez tego nie będzie przesłanek do uchylenia decyzji. Warto też zadbać, aby takie kontrowersyjne rozstrzygnięcia więcej nie zapadały. – Jeśli mieszkańcy poczuli się urażeni, to bardzo przepraszam. Nad naszą wzajemną komunikacją, co wielokrotnie deklarowałem, mamy popracować i ją poprawić. Jak najbardziej usprawnimy te działania, aby między innymi na stronie internetowej dużo wcześniej pojawiały się informacje o zamierzanych inwestycjach – obiecuje wójt.

Na koniec, nieco złośliwie, można by podsunąć urzędnikom jeszcze inny sposób komunikacji z obywatelami: za pośrednictwem telefonii komórkowej…

1 KOMENTARZ

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.