Jeszcze kilka lat temu takich właścicieli nieruchomości było w Legionowie blisko tysiąc ośmiuset. Teraz zostało zaledwie trzydziestu. Pokrzepieni sprzyjającym wyrokiem Temidy, nadal płacą za odbierane przez PWK ścieki, stosując korzystne dla nich rozliczanie ryczałtowe. I ignorują fakt, że na brakującą różnicę zrzucają się inni mieszkańcy miasta.

Próbowaliście kiedyś podjechać na stację benzynową, zatankować 50 litrów paliwa, a następnie podejść do kasy i oznajmić: „Mam ryczałt, więc zapłacę tylko za 10”? Nie? No to może wykonaliście podobny manewr wobec dostawcy energii elektrycznej? Zapewne również nie. Bo każdy zwykły, uczciwy obywatel wie, że jeśli ktoś sprzedaje mu jakiś towar, to należy za niego zapłacić. Całą kwotę.

O co tyle hałasu?

Wszystkie legionowskie ścieki wędrują do oczyszczalni „Czajka”. Zamontowany tam licznik pokazuje ich ilość, za którą Przedsiębiorstwo Wodociągowo – Kanalizacyjne „Legionowo” musi następnie zapłacić. Co do złotówki. W wariancie idealnym, gdyby wskazania owego urządzenia stanowiły sumę wskazań liczników wszystkich klientów PWK, nie byłoby problemu. Ale problem jest, na szczęście mniejszy, niż wtedy gdy do „Czajki” trafiało aż 40 proc. ścieków nieznanego pochodzenia. Po uszczelnieniu około 6 km systemu kanalizacyjnego i wyeliminowaniu 270 nielegalnych „dostawców”, którzy wpuszczali do kanalizacji m.in. deszczówkę, sytuacja uległa znacznej poprawie. A gdy jeszcze olbrzymia większość z 1780 ryczałtowców zaczęła rozliczać się z PWK na normalnych zasadach rynkowych, manko w warszawskiej oczyszczalni spadło do około 8 proc. Kampania zainicjowana przez prezesa Grzegorza Gruczka okazała się skuteczna.

Z danych Przedsiębiorstwa wynika, że ryczałtowo nadal rozlicza się z nim 30 odbiorców indywidualnych. Robią to, bo… mogą. Kiedy szef PWK prośbą, groźbą i perswazją nakłaniał ludzi do podpisywania nowych umów, znaleźli się tacy, co jego metody działania zakwestionowali. I mając w ręku korzystne rozstrzygniecie sądu, nadal stronią od liczników. Tak po prostu wychodzi taniej. Wedle obowiązującego w kraju prawa ryczałtowiec zużywa miesięcznie 3 metry sześcienne wody. I za taką ilość, podobnie jak każda osoba w jego gospodarstwie, płaci. Tyle że to fikcja. Po pierwsze, z powodu różnicy między liczbą zadeklarowanych mieszkańców posesji a liczbą osób faktycznie tam zamieszkujących. Weryfikacja danych wspomnianej trzydziestki wykazała, że taka arytmetyczna „pomyłka” nastąpiła w siedmiu przypadkach. Natomiast ośmiu klientów prowadzi na swoich działkach działalność gospodarczą, o której w deklaracjach nie wspomnieli. Poza tym, taki sposób rozliczania nie zachęca do oszczędności, więc woda do kanalizacji (czasem nawet z… basenów) leje się strumieniami. – Szczerze mówiąc, to jakaś paranoja! Jedni płacą uczciwie, drudzy w majestacie prawa kombinują. I co, nic z tym nie można zrobić? – oburza się jeden z sąsiadów szczęśliwego ryczałtowca.

Prawo kontra przyzwoitość

Był czas, że ze wspomnianych wyżej względów do rozliczeń z „Czajką” PWK „Legionowo” dokładało rocznie około miliona złotych. Teraz to o wiele mniej, ale wciąż za garstkę uprzywilejowanych płacą siłą rzeczy inni klienci firmy. W olbrzymiej większości znacznie mniej od nich zamożni i niżej stojący na drabinie społecznej. Co oznacza, że dybiąc na dokonywane przez ryczałtowców oszczędności, PWK bardziej przypomina Robin Hooda, który chce zabrać bogatym i dać biednym, niż chciwego władcę, który ubogich łupi. Ale intencje swoje, a rzeczywistość swoje. Czas pokaże, czy i jak długo ryczałtowi dostawcy ścieków do „Czajki” będą czaić się z uczciwą zapłatą.