W miniony weekend jabłonowski pałac wraz z przyległościami wzięli we władanie eksperci i pasjonaci. Okazję do tego stanowił dziewiętnasty w ogóle, a czternasty ulokowany na książęcych włościach Festiwal Nauki. I choć jego treścią nie były muzyczne hity, ręce uczestników często same składały się do oklasków.

Jak przystało na tak dużą i wyjątkową imprezę, doborowy i liczny był też skład otwierających ją oficjeli. – To dzisiejsze święto jest ważnym kamieniem milowym w Polsce, pozwalającym lepiej zrozumieć naukę. Tak jak jej tworzenie, prowadzenie badań jest po prostu nauką, tak jej popularyzowanie to już chyba bardziej sztuka. To jest naprawdę bardzo trudne – powiedział prof. Romuald Zabielski z Polskiej Akademii Nauk. A Jan Grabiec, wiceminister administracji i cyfryzacji, dodał: – Ten festiwal jest miejscem, w którym budzą się marzenia młodych ludzi, w którym budzą się marzenia dzieci – marzenia na temat tego, co chcieliby robić w życiu. To bardzo ważne, żebyśmy wszyscy szukali sposobu na twórcze wykorzystywanie czasu, jaki przychodzi nam żyć na Ziemi.

Nie stroniąc od dorosłych, Festiwal Nauki rzeczywiście ma być haczykiem, który połkną przyszli badacze i specjaliści. Wśród ponad stu dwudziestu „przynęt” znalazły się interesujące wystawy, pokazy, doświadczenia i prelekcje. Dzięki obecności przedstawicieli wielu kół oraz instytucji naukowych różnorodność oferty dorównywała jej atrakcyjności. Odpowiednio podana, intrygująca okazała się chociażby nielubiana w szkole chemia. – Chcielibyśmy zaprezentować najmłodszym uczniom kilka prostych, zupełnie bezpiecznych eksperymentów, pokazujących różne zastosowania naukowe – wyjaśnia Michał Kowalski z Instytutu Chemii Organicznej PAN. Stąd zabawa z barwnikami roślinnymi, eksperymenty z mąką ziemniaczaną, „atramentem sympatycznym”, czy wreszcie tworzenie substancji zwanej pieszczotliwie glutem. Zaciekawiając uczniów, naukowcy chcieli też dowieść, że negatywne skojarzenia z ich dziedziną często są krzywdzące. Nawet w przypadku przemysłu spożywczego. – Chciałbym tu obalić pogląd, że chemia truje. To tak naprawdę truje człowiek. Bo to od niego zależy, w jaki sposób zostanie wykorzystana dana substancja – uważa doktorant.

Jak we wszystkim, wskazany jest umiar. Przekonywali o tym również botanicy z Powsina, pokazujący gościom kolorowy świat roślin i zwierząt. A czasami nawet dający go posmakować. Dbając o zachowanie starych gatunków drzew i krzewów, wiedzą, że w uprawie współczesnych roślin zasadna bywa czasem ingerencja genetyków. – Jeżeli jest to mądrze zrobione, to wszelkiego rodzaju przemiany mogą tylko poprawić jakość warzyw czy owoców, ich przechowywanie i trwałość. W Hiszpanii są na przykład różnego rodzaju pomidory, które są modyfikowane genetycznie, ale nie wpływa to w sposób niekorzystny na organizm człowieka – zapewnia dr Artur Zagajewski z Ogrodu Botanicznego PAN w Powsinie. Zdaniem specjalisty samym złem nie muszą też być nawozy sztuczne. – Jeżeli wszelkiego rodzaju zabiegi ochrony roślin są robione rozsądnie, we właściwym czasie, nie jest to ze szkodą zarówno dla pszczół, jak też dla gleby i człowieka.

Podczas jabłonowskiego Festiwalu wiedzę o świecie przekazywano poprzez słowa, dźwięki i obrazy. Jednych ciekawiło, jak rozpalić ognisko przy pomocy wody, drugich całkowita wartość krążących w obiegu złotówek. Byli tacy, co zgłębiali tajniki animacji, inni buszowali po zasilanej gazem śmieciarce. Nie zabrakło też pod pałacem przedstawicieli skrzydlatej fauny. Jak wyszło na jaw, bardzo skutecznych… ochroniarzy. – Ptaki drapieżne są wykorzystywane nie tylko do biologicznej ochrony lotnisk, ale również winnic, sadów, parków miejskich i wysypisk śmieci. Są one najskuteczniejsze, jeśli chodzi o odstraszanie innych ptaków. Ptaki są mądre i uczą się, że atrapy, które przypominają ptaki drapieżne, a nawet emitowanie ich odgłosów, to tylko jakieś falsyfikaty – mówi Marlena Koźlińska z działającego przy Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego Koła Naukowego Aves. Chętnym do zrobienia z orła czy sokoła domowego pupila trzeba jednak podciąć skrzydła. – Ptaki drapieżne traktują nas jako swoich pomocników do polowań. W momencie, gdy nie pomagamy im w łowieniu, mogą one wybrać wolność. Natomiast trzymany przez mnie jastrząb Harrisa jest jedynym drapieżnym ptakiem na świecie, który poluje w grupie, przez co w jakiś sposób przywiązuje się do człowieka i traktuje go jako członka swojego stada – dodaje pani Marlena.

Święcie wierząc, że brak inwestycji w naukę to inwestycja w ignorancję, organizatorzy i patroni Festiwalu Nauki chcą go kontynuować i rozwijać. Główny powód jest prosty. – W takiej atrakcyjnej, lekkiej formie można poznać najnowsze osiągnięcia naukowe, porozmawiać z wybitnymi naukowcami. Dzięki temu można płynnie „wsączać” wiedzę naukową młodym ludziom. To misja trudna do przecenienia – podkreśla wiceminister Jan Grabiec. Najważniejsze, żeby uwieńczono ją sukcesem. Przez dwa dni potencjalnych uczestników wyprawy po ciekawe informacje zgłosiło się w każdym razie pod dostatkiem.