Skoro w mediach mogą latem królować tematy „ogórkowe”, miejscy spece od przeszłości uznali, że wątek fryzjerski też będzie okej. I pod koniec sierpnia – za sprawą prezentacji Aleksandry Jakóbczyk-Goli i Wawrzyńca Orlińskiego zatytułowanej „Golono, strzyżono – historia fryzur” – opowiedzieli w Muzeum Historycznym, jak na przestrzeni wieków ewoluowało damskie i męskie uczesanie. Przede wszystkim w Europie oraz na Bliskim Wschodzie.

Pomysł „włoskiej” prezentacji, po wcześniejszym wykładzie dotyczącym dziejów bielizny, podsunęli historykom sami bywalcy muzeum. Tym chętniej więc wzięli się oni za zgłębianie tematu. Wyjątkowo, jak przyznają, obszernego. – Wydaje się, że fryzury odgrywały dużą rolę od samego początku. W zasadzie cała historia ludzkości to również historia włosów, fryzur – zawsze przypisywano im olbrzymie znaczenie: i to magiczne, i dekoracyjne – mówi Wawrzyniec Orliński z Muzeum Historycznego w Legionowie. Od dawien dawna panowie pielęgnowali też swój zarost na twarzy. Z reguły inaczej jednak czesali się niewolnicy, a inaczej ludzie wolni. – Te różnice były widoczne na przykład w starożytnym Egipcie, na Bliskim Wschodzie i w Grecji. Ale już nie do końca w starożytnym Rzymie, gdzie żyła dość duża grupa niewolników greckich, którzy byli chociażby nauczycielami. Oni bardzo pielęgnowali swoje owłosienie, nosili brody. I później przejęli to Rzymianie – dodaje historyk.

Dbałość o włosy wiązała się oczywiście z koniecznością stworzenia metod ich pielęgnacji. Wtedy właśnie na kartach historii pojawili się ci, co potrafili na tym zarobić. – Produkowano specjalne olejki, pachnidła. Włosy pielęgnowano, namaszczając je tymi oryginalnymi specyfikami. Dzisiaj pewnie byśmy ich nie stosowali, ale kiedyś było to powszechne – twierdzi Orliński. W starożytności do farbowania włosów używano głównie tlenku ołowiu i sproszkowanego złota. Czasem golono też jasnowłose niewolnice, a z uzyskanego w ten sposób surowca damy robiły sobie pasemka. Kiedy nastało średniowiecze, niewieście loki – jako skłaniające mężczyzn do grzechu – skrzętnie ukrywano. Wyeksponowały je dopiero późniejsze epoki. – Renesans pozwolił na rozpuszczenie włosów, na dekorowanie ich wstążkami, perłami, kamieniami szlachetnymi. Włosy rzeczywiście pojawiają się wtedy w sposób niezwykły, wracają jakby na nowo. Są też farbowane, rozjaśniane. W tamtym okresie „obowiązkowym” kolorem włosów u kobiet był blond – mówi Aleksandra Jakóbczyk – Gola z Muzeum Historycznego. Poprzedniczki Marylin Monroe do sklepu z farbami tak po prostu pójść jednak nie mogły. Dlatego musiały radzić sobie inaczej. – Korzystano z naturalnego odbarwiania włosów przy pomocy promieni słonecznych. Rozkładano je i leżano godzinami, aby zmieniły swój kolor. Częściowo stosowano też pierwsze barwniki chemiczne. Później pojawiły się bardzo silne farby amoniakowe, używano też różnych mocnych utleniaczy – wymienia muzealniczka.

Gdy nastał barok, wszechobecny wśród arystokracji przepych odbił się też na koafiurach. Choć z dzisiejszej perspektywy wygląda to bardziej tak, jakby odbiło ich właścicielkom. Na głowach wyrosły wtedy misterne peruki, stelaże, a nawet całe scenki rodzajowe. – Takie fryzury były niezwykle ciężkie i trudne do utrzymania, również ze względów higienicznych. Głównie przez wszy, które były wtedy bardzo rozpowszechnione, ale także przez szczury, ponieważ włosy układano na smalec, co powodowało ożywione zainteresowanie tych gryzoni. Podobno nawet trzeba było spać w klatkach, bo szczury potrafiły w nocy atakować ludzi – śmieje się pani Aleksandra.

Im bliżej współczesności, tym szybciej fryzury zaczęły przypominać te współczesne. W epoce romantyzmu królował włos swobodny i poetycko rozwiany. Lata 30. ubiegłego wieku to z kolei czas krótko ostrzyżonych, ciemnowłosych chłopczyc. Z czasów nam bliższych warto przypomnieć o tapirowaniu, stawianiu włosów na cukier, „mokrej Włoszce” lub fryzurze na „czeskiego piłkarza”. Swoje zrobiły też gwiazdy sceny i ekranu. – Na przykład słynna fryzura Jennifer Aniston z serialu „Przyjaciele”, która pokazała, że można obciąć włosy krzywo. Wtedy było to coś niesamowitego. Teraz kobiety praktycznie nie obcinają włosów prosto i nie są w stanie sobie wyobrazić prostej fryzury, bez cieniowania i niesymetrycznego cięcia. Przykładem może tu służyć skośna grzywka, która weszła w latach 90. – to wszystko są nowości, które odmieniły nasze spojrzenie na to, jak włosy powinny wyglądać – uważa Aleksandra Jakóbczyk – Gola.

Przede wszystkim powinny jednak prezentować się schludnie. O czym stanowiący prawo pamiętali już wieku temu. – W starożytnej Grecji za niechlujne lub nieobyczajne uczesanie karano grzywną – przypomina Wawrzyniec Orliński. Dziś grzywna za przetłuszczoną grzywkę już nikomu nie grozi. Ale gdyby rządzący postanowili do tego wrócić, wielu ludziom na pewno zrobiłoby się… łyso.