Niemal każdy w tym czarnowidzącym, słowiańskim narodzie albo kiedyś był harcerzem, albo pieścił uszy muzyczką disco polo. Jeśli tak, z pewnością słyszał, ba, nawet nucił słynny szlagwort „Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina…”. Kto wie, może zastanawiał się wtedy jeden z drugim kuzyn honoris causa, czy aby na pewno do dyrektora swej budy powinien mówić „wujku”, a z koleżanką Tosią z III c wypada obchodzić się jak z młodszą siostrą i pomagać jej w kąpieli? Familia to familia.

Nawiasem pisząc, teraz jest gorzej, gdyż obywatel traktujący słowa piosenek bardzo serio, gotów jest trwać w świadomości pokrewieństwa na przykład z prezydentem Biedroniem. A związanego z nią dyskomfortu choćby i syrop homoapetyczny u niektórych nie uleczy. Mimo powyższych wątpliwości typu „co autor chciał przez to powiedzieć”, ów literacko-muzyczny wytwór taki głupi wcale nie jest. Pod jednym wszakże warunkiem: że nasz kraj zaatakował znienawidzony wróg lub też zdarzyła się jakaś katastrofa. Generalnie rzecz biorąc, musi być źle.

Czasem wystarczy też po prostu rozesłanie dobroczynnych wici zwołujących ludzi na wojnę z czyimś nieszczęściem. Liczne koncerty charytatywne dobitnie potwierdzają naszą gotowość do pomocy. O ile okazję do jej niesienia przyniesie nam ktoś na tacy. Cóż, nikt (poza, jak mawia pewna znana mi niewiasta, tyłkiem jej faceta) nie jest doskonały. Lepsza stymulowana gotowość niż spontaniczna obojętność. W życiu i we współżyciu. Swoją drogą, zawsze dziwiłem się okrutnie antykaczorowi Donaldowi, że żaden ze spin doktorów nie zabronił mu ordynowania narodowi przypowieści o zielonej wyspie. To premier nie wiedział, że jego rodaków optymizm nie kręci? Znacznie lepiej byłoby porównać ojczyznę do jakiejś zatopionej w finansowym Oceanie Niespokojnym, zabiedzonej Polantydy. Rostowskiemu budżet by wprawdzie od tego nie utył, ale ludowi znad Wisły biedowałoby się w o wiele lepszym nastroju. Bo wspólnie. A tak każdy gra w zielone na własne konto.

Podsumowując, stary harcerski szlagier wciąż ma się dobrze. Wymaga co najwyżej drobnej korekty. Ot choćby takiej: „Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina, szczególnie wtedy, gdy ktoś wojnę wszczyna”.

Poprzedni artykułAndyjskie peregrynacje
Następny artykułNowy odbiorca odpadów w Jabłonnie
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.