Ostatniego dnia marca powiatowi włodarze spotkali się na kolejnym z reaktywowanych ostatnio comiesięcznych konwentów. I to nie byle gdzie, bo gospodarzący mu wójt gminy Jabłonna podjął gości w tamtejszym pałacu. Właściwie zrobił to legalnie, jednak w pewnym sensie trochę… na dziko.

– Szkoda, że wpłynęło tak mało tematów, ale myślę, że w trakcie spotkania z naszych rozmów wyklaruje się ich więcej – zagaił Jarosław Chodorski. I tak też było. Ale jabłonowski konwent zdominowała sprawa, która jak wół, a właściwie jak dzik stała w porządku obrad. Trudno bowiem ukryć, że niesforni świńscy kuzyni to duże zmartwienie lokalnych samorządowców. Dlatego w piątek postanowiono zerwać z kompetencyjną spychologią i przyjąć wspólną strategię rozwiązywania problemu. Jedno z jego źródeł fachowcy widzą w zbyt małej aktywności kół łowieckich.

Według starosty należy wyegzekwować od kół łowieckich proponowane przez urzędników zwiększenie liczby dzików do odstrzału. – Myślę, że powinniśmy odbyć z nimi jakieś spotkanie i poinformować ich o ewentualnych dalszych krokach formalnych. Jeśli koła nie będą chciały ustąpić, zawsze możemy pisać do Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych, ministerstwa i do „wszystkich świętych”. Myśliwym na pewno zależy na opinii, że rozwiązują swoje sprawy na miejscu. Liczę więc na ich współpracę – powiedział Jan Grabiec.

Zmusić myśliwych do częstszych polowań będzie z pewnością trudno. Zwłaszcza, że nie są aż tak liczni, a ich hobby polega na czymś więcej, niż tylko na strzelaniu. – Myśliwi mówią wprost: mamy problem z wykonaniem obecnego odstrzału, a co dopiero, kiedy będziemy mieli 40-50 sztuk więcej? Wtedy dopiero może być problem. A jak się nie wykona planu łowieckiego, nadleśniczy może zarządzić odstrzał zastępczy i wziąć sobie do tego kogoś z zewnątrz – zwracał uwagę Hubert Macioch, kierownik powiatowego referatu zarządzania środowiskiem. A za tym członkowie kół łowieckich nie przepadają. Wobec rosnącej populacji dzików większy odstrzał wydaje się jednak koniecznością. Zwłaszcza, że myśliwi niechętnie patrzą też na odławianie. Ostatnio z lasów zniknęło w ten sposób kilkanaście zwierząt. – Ja rozmawiam z tymi ludźmi, gdzie stoi odłownia. I oni się w to angażują; pilnują, niemalże w nocy o północy przysyłają esemesy o tym, że przyszły dziki. Widzę zadowolenie tych ludzi. Ale na dzisiejszym spotkaniu widzieliśmy, że Koło nie jest z tego zadowolone i nie chce, żeby im te dziki odławiać – przyznał Zenon Chojnacki, powiatowy doradca ds. łowiectwa.

Chcąc nie chcąc, podopieczni świętego Huberta będą więc chyba musieli częściej chwytać za flinty. Bo powiatowi urzędnicy nie zamierzają im odpuścić. – Wydaje się, że prowadzenie racjonalnej, prawidłowej gospodarki łowieckiej, dostosowanie liczebności sztuk w danych obwodach łowieckich, mogłoby rozwiązać problem – uważa Hubert Macioch. O tym, że on istnieje, ani legionowian, ani mieszkańców sąsiednich gmin przekonywać nie trzeba. Warto byłoby im natomiast pokazać, że ktoś naprawdę chce się z nim uporać.

4 KOMENTARZE

  1. Witam
    Dziwi mnie ten bardzo tendencyjny artykuł. zgodzę się z tym iż dzika jest sporo w okolicy legionowa i nie tylko, problem jest jednak nie w tym że dzika jest dużo ale w tym że dzika jest dużo w terenie zabudowanym. Dziki bytujące w terenach zabudowanych bardzo rzadko lub w ogóle nie zapuszczają się do lasu, mieszkają i stołują się między zabudowaniami. Problem leży w tym że miejscowi urzędnicy nie potrafią sobie z tym poradzić, a jak wiadomo najlepiej jest wtedy zwalić winę na osoby trzecie – myśliwi. Chcę Państwa uświadomić iż myśliwi nie mają prawa używać broni w terenie zabudowanym. Nie prawdą jest że plany są ledwo wykonywane i brak jest myśliwych do polowań. Myśliwi polują racjonalnie zgodnie z gospodarką łowiecką, własnym sumieniem i nie po to by wybić całą populację dzika ale by nią racjonalnie kierować. Nawet wybicie wszystkich dzików w lesie nie przyniesie ulgi mieszkańcom. Szanowni włodarze nie zwalać winy na myśliwych i nie czarować ludzi trzeba MYŚLEĆ. Ludzie zastanówcie się jaka nagonka jest na myśliwych, najpierw obrońcy praw zwierząt i artykuły filmy ,reportaże o myśliwych zabójcach. Teraz każą nam strzelać nawet do loch prowadzących małe i dla „bezpieczeństwa” mieszkańców chcą podnosić plany o 30-40%. POLITYKA TO BAGNO KTÓRE WCIĄGA KAŻDEGO BEZ WYJĄTKU I POZBAWIA GO CZŁOWIECZEŃSTWA.

  2. Ja kupiłam gaz na dziki, choc kredki do strzelania ( hałasowania) też mam. Z psem po Olszankowej wieczorem nie chodzę, bo strach. I przykre, ze nikt z tym nic nie robi.

  3. @tomas ja mieszkam przy ul. Bandurskiego i wiem o czym mówisz 🙂 często wracam z pracy późnym wieczorem (godz 23-24) boje się! Ale mam świetny sposób. Kupiłam w sklepie kredki (petardy) takie małe. Jak juz zbliżam się do lasu wystrzelam jedną czasem dwie. Jeśli dziki znajdują się akurat w lesie uciekaja a ja mogę spokojnie wrócić do domu. Dzwoniłam też na straz miejska ale oni w tych godzinach juz nie pracują, policja ma „ważniejsze” sprawy niż dziki (oczywiście to rozumiem) ale do domu tez chcę jakoś wrócić.

  4. w legionowie tez jest problem z dzikami i to poważny! ostatnio wyjeżdzając z tunelu (jadac w stronę osiedla młodych) ledwo wychamowałem bo przez droge przebiegało stado dzików, az starach pomyslec co by się stało jak bym w nie uderzył.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.