Urzędnicy z ratusza na oku mieli je od dawna. I przy pomocy swego zbrojnego ramienia – straży miejskiej, regularnie z nimi walczyli. Ostatnia krucjata przeciw nielegalnym reklamom i ogłoszeniom ruszyła po wyborach samorządowych. Choć zdarza się nawet, że winni wpadają na gorącym uczynku, do końcowego triumfu jeszcze daleko.

– Chcemy, żeby to miasto ładnie wyglądało, a te reklamy szpecą otoczenie. Są stawiane w różnych miejscach: w pasach drogowych, na trawnikach czy na słupach – mówi Ryszard Gawkowski, komendant Straży Miejskiej w Legionowie. – Otrzymujemy od mieszkańców sygnały, że miasto jest obwieszone plakatami, ulotkami i reklamami. Nie wszyscy przedsiębiorcy uzyskali wcześniej zgodę właściciela bądź zarządcy na umieszczenie ich w danym miejscu, dlatego straż miejska sprawdza, czy te reklamy wiszą zgodnie z prawem – dodaje rzeczniczka ratusza Tamara Mytkowska. Jeżeli jest inaczej, bez zbędnych ceregieli są one usuwane.

W asyście miejskich strażników dokonują tego ludzie skierowani przez sąd do prac społecznie użytecznych. O całej interwencji komendant, zapraszając zarazem po odbiór „fantów”, dla dobra sprawy osobiście zainteresowanych powiadamia. Jak dotąd żaden sprawca „kampanii reklamowej” po swoje gadżety nie przyszedł. Z reguły przedsiębiorcy twierdzą, że złą lokalizacją firmowych anonsów są zaskoczeni. Ma to zresztą logiczne, przeliczalne na złotówki uzasadnienie. Takie działanie podpada pod art. 63a Kodeksu wykroczeń i może się skończyć mandatem w wysokości do 500 zł albo przyznaną przez sąd grzywną do 5 tysięcy złotych.

Tego rodzaju kontaktów z Temidą można oczywiście uniknąć. Pod warunkiem, że zleceniodawca inseratu pod chmurką będzie działał jawnie i trochę głębiej sięgnie do kieszeni. – Wywieszenie reklamy lub baneru na terenie gminnym wymaga uzyskania wcześniejszej zgody Urzędu Miasta Legionowo. Natomiast jeżeli jest to wywieszenie reklamy w pasie drogowym, wiąże się także z uiszczeniem opłaty za zajęcie go na cele reklamowe – informuje Tamara Mytkowska. Tak czy inaczej, ten, kto zrobi to „na lewo”, wielu klientów sobie nie przysporzy. – Jeżeli nawet uniknie zapłacenia mandatu, na pewno jego reklama w ciągu kilku godzin zniknie. Tak więc koszty, które poniesie dana firma, są dosyć duże. A my nie odpuścimy – zapowiada komendant Gawkowski. W tej kwestii z pewnością można funkcjonariuszom wierzyć. Bardziej niż firmom, które klientów chcą przyciągać „na słupa”.