Na krajowym firmamencie gwiazd kabaretu świecą według wielu najjaśniej. Trudno więc się dziwić, ze legionowska publiczność ich czwartkowy show obśmiała kompletnie i w komplecie. Okazji jak zwykle nie brakowało. Do sali widowiskowej ratusza kabaret Hrabi zawitał ze swym najnowszym programem – „Tak, że o”.

– Co roku robimy nowy program i co roku staramy się wymyślić jakiś nowy pomysł. Tym razem jest to klasyka w kabarecie. Chcieliśmy troszkę odsapnąć od różnych eksperymentów i zrobić klasyczny program z klasycznymi skeczami, opierając się na paru aspektach kabaretu klasycznego – mówi Dariusz Kamys. – Chcieliśmy zaproponować coś klasycznie kabaretowego. I w tym programie są właśnie typowe kabaretowe klasyki i żarty – dodaje Joanna Kołaczkowska.

– W naszym przypadku ta klasyka nie odnosi się tylko do tematyki skeczów, ale również do formy; chociażby do sposobu prowadzenia programu. Klasyczny kabaret zawsze opiera się na skeczu, zapowiedzi, piosence i konferansjerze. I wokół tego kręci się też program ”Tak, że o” – zdradza ceniony w branży „Kamol” vel „Kamis”. A skoro mowa o kabaretowej tradycji, musieli się pojawić lekarz i baba, egzamin z profesorem i studentem, czy też krótkie, charakterystyzne dla Hrabi(ego) kuplety. Wszystko wyborne i w najlepszym gatunku.

I Joanna Kołaczkowska, i Dariusz Kamys byli przed laty podporami legendarnego kabaretu Potem. Co do dzisiaj na scenie widać, słychać i owym Potem… czuć. – Może nie jesteśmy kontynuatorami w sensie artystycznym, bo staramy się szukać własnej tożsamości, i wydaje nam się, że ją znaleźliśmy. Natomiast wiele rzeczy, które wynieśliśmy z kabaretu Potem, na pewno mamy ze sobą, modernizowaliśmy je – w ogóle samo myślenie o kabarecie, o sztuce jako takiej. Bo dla nas kabaret jest formą sztuki – mówi Dariusz Kamys. – Wydaje mi się, że jesteśmy kontynuatorami takiego nurtu, który bardzo mocno wprowadził kabaret Potem. Chodzi o całkowite pozbycie się polityki i bieżącej publicystyki. U nas nie można uświadczyć żadnych nazwisk, takich istniejących, szczególnie w życiu społeczno – politycznym. My się tym nie zajmujemy – zastrzega pierwsza dama polskiego humoru.

Członkowie kabaretu Hrabi stronią też od tyleż przypadkowych, co zbyt częstych występów na szklanym ekranie. Rolę „dyżurnych satyryków kraju” celowo zostawili kolegom po fachu. – Telewizję traktujemy tylko i wyłącznie jako środek do czegoś. Żyjemy w takich realiach, że musimy się co jakiś czas tam zaistnieć: żeby pokazać ludziom, że jesteśmy, że tworzymy, że mamy nowe programy. A poza tym, trzeba dać szansę jeszcze tym, którzy nie mieli okazji nas zobaczyć – mówi pomysłodawca „operomydlanej” serii „Spadkobiercy”. A zobaczyć naprawdę warto. Koniecznie na żywo. – Myślę, że naszą silną stroną jest właśnie dobry kontakt z widownią. Staramy się wchodzić z nią w interakcje, lubimy z nią rozmawiać – mówi „Kamol”. – Zwracamy się do widzów jak do bliskich osób, niezwykle bezpośrednio. Czasami można nawet mieć wrażenie, że nie jest to grane, tylko jest to bardzo ciepły, bliski kontakt. Nawiązujemy pewną więź. Mamy przynajmniej taką nadzieję, bo my często ją czujemy – dodaje pani Joanna.

Nie trzeba chyba dodawać, że legionowski czwartek z kabaretem Hrabi w całości był śmiechu warty. A taką okazję do rozrywki zawsze i bez wahania warto wykorzystać. Żeby Potem nie żałować.