Wedle jednej z kumpeli wróża Macieja w poprzednim wcieleniu byłem Chińczykiem. Nie wiem, jakoś słabo pamiętam ten skośnooki epizod. Dlatego na wielki mur beton muszę wierzyć tym, którzy twierdzą, że moi dawni rodacy, zamiast – jak ci obecni – kreśląc przed adwersarzami wizję penetracji ich odbytu przez ciało obce, złorzeczyli wrogom poprzez życzenie im życia w ciekawych czasach. Może i tak było. Tyle że dla kogoś, kto przez większość ziemskiej odsiadki kursuje na linii praca – telewizor – wyrko (z postojami w kiblu i na przystanku tramwajowym), to z pozoru perspektywa całkiem atrakcyjna. Bo niby co potrafi być gorszego od wszechobecnej, przytłaczającej nudy? Im dłużej reprezentuję swój NIP i PESEL, tym bardziej jestem przekonany, że coś takiego istnieje. To niepewność jutra – przeciwnik groźny i podstępny. Nieświadomą niczego ofiarę osacza powoli, by stopniowo wyłączyć jej odporność na egzystencjalny chaos i pozbawić matki chrzestnej świętego spokoju – stabilizacji.

Weźmy taką politykę. Jak ten Donald kwakał, tak kwakał, ale jak już ludowi obiecał, że coś zrobi, to obiecał. No i chłop przystojny, wygadany, pewnie stał na dryfującej Platformie, podpierając się dostarczonym przez Januszowych chłopów dyszlem. Było przewidywalnie. A teraz co? Ciężko będzie Ewie doKopacz się do takiego jak POprzednik miru. Samym jabłkiem, nawet kwaskową „Putinówką”, wielu rodaków nie skusi. Za granicą też największa od lat smuta. Dopóki ustrojowo orbitowaliśmy wokół stolicy światowego proletariatu, było ciepło i bezpiecznie. Fakt, czasem imperialista zrzucił na nas stonkę, ale dzięki radom Kraju Rad mogliśmy radować się z bycia w socjalistycznym raju. Teraz, gdy Wowka usiłuje na nowo zlepiać poradziecki eden, znów wylądowaliśmy między sierpem a młotem. I próbując przetrwać ten zamęt, musimy zbroić się nie tylko w cierpliwość.

Na szczęście jest jeszcze nasza mała, powiatowa ojczyzna. Tu, przynajmniej na szczytach władzy, nic od lat się nie zmienia. Chwała Panu!. Owszem, jesienią czeka nas powtórka z demokratycznej rozrywki. Tylko po kiego mamy gmerać przy żłobie, skoro pasą się tam już starzy, sprawdzeni wyjadacze? Może i dalecy od ideału, ale za to okrągli, rumiani, nasyceni. No i przewidywalni – w sam raz na ciekawe czasy.     

Poprzedni artykułPowiat chce pomóc Ukrainie
Następny artykułUcieczka z ciemności
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.