Choć do zabawy nie potrzebują specjalnej okazji, w trzecią środę sierpnia legionowscy seniorzy ją mieli. Ich tegoroczny piknik pod chmurką zbiegł się z okrągłym jubileuszem miejskiego oddziału Polskiego Związku Emerytów Rencistów i Inwalidów. Uczczono to, co tu kryć, hucznie.

– Ten piknik jest szczególny, ponieważ obchodzimy w tym roku 40-lecie istnienia. Początek Polskiego Związku Emerytów Rencistów i Inwalidów w Legionowie miał bowiem miejsce dokładnie w 1974 roku – mówi Ryszard Winnicki, przewodniczący lokalnego oddziału PZERiI. Dwa honorowi goście imprezy w tamtym okresie dopiero żegnali się z pieluchami. Co oczywiście nie przeszkodziło im w MOK-u na Norwida celebrować z seniorami ich święta. A ich piękniejszą część obdarzyć tyleż sprawdzonymi, co miłymi komplementami.

– Dziękujemy za zaproszenie. Czujemy się tu, z rówieśnikami, bardzo dobrze. Fajnie będzie powspominać, jak te 40 lat minęło. Zazdrościmy wam wigoru, chęci życia, że tak pięknie śpiewacie, i to nie pijąc. My ze starostą śpiewamy tylko po wypiciu – wyznał prezydent Roman Smogorzewski. – Panie wyglądają tak promiennie, tak wspaniale – z roku na rok coraz młodsze. Zastanawiam się, czy niektóre z nich powinny w ogóle działać w związku emerytów. Musi w nim chyba zostać uruchomiona jakaś nowa sekcja – „dosłodził” Jan Grabiec.

Na to przyjdzie pewnie jeszcze poczekać. Ale już teraz legionowski oddział Związku pracuje pełną parą. Dość powiedzieć, że ponad trzystu środowych piknikowiczów to niespełna jedna czwarta jego członków. Dla emerytów, rencistów oraz inwalidów organizacyjne legitymacje z roku na rok stają się coraz bardziej cenne. – Od paru lat, ponieważ robimy w mieście bardzo dużo i widać naszą organizację, ludzie przekonują się, że ten związek nie jest skostniały i ciągle myśli, jak tu mieszkańcom ubogacić ich życie – zauważa Hanna Przymusińska, zastępca przew. legionowskiego oddziału PZERiI. – Za kadencji poprzedniego i obecnego zarządu jest to uwidocznione w dużej liczbie naszych członków. Pokazaliśmy, że są emeryci, że potrafią się bawić, a ten jubileusz jest jakby przy okazji – dodaje Ryszard Winnicki. Skoro się już jednak przydarzył, uczczono go jak zwykle rozrywkowo. Kto chciał, biesiadował przy stole, inni dziarsko zabrali się za testowanie betonowego „parkietu”. I w jednym, i w drugim przypadku bardzo pomagała płynąca ze sceny muzyka. Bądź to w wykonaniu wokalistów z chóru Erin, bądź serwowana przez zawodowych klezmerów. A ponieważ w tym roku dopisała uczestnikom pogoda, trudno się dziwić, że ich zabawę przerwała dopiero cisza nocna. Chociaż, jak można się domyślać, nie wszystkim…