Na szóstym, przedostatnim koncercie Legionowskiego Festiwalu Muzyki Kameralnej i Organowej czekała melomanów niespodzianka. Ze względu na absencję dwójki instrumentalistów z Azerbejdżanu należało znaleźć jakieś zastępstwo. Prowadzona w trybie pilnym „rekrutacja” zakończyła się sukcesem.

Choć wina nie leżała po ich stronie, dla organizatorów sytuacja była bez wątpienia kłopotliwa. Na szczęście okazała się daleka od beznadziejnej. – Myślę że rekompensatą będzie wspaniałe trio, które udało się zebrać. Na skrzypcach wystąpi Aleksandra Szwejkowska–Belica, Andrzej Wróbel zagra partie wiolonczeli, mamy dziś też świetnego bas barytona, Zbigniewa Wunscha – zapowiadał przed koncertem Jan Bokszczanin, występujący w niedzielę organista i zarazem dyr. artystyczny LFMKiO.

Wykorzystując zaistniałą sytuację, postanowił, że koncert w całości będzie poświęcony twórczości Josefa Rheinbergera. Do wcześniej planowanego dzieła szef Festiwalu dołożył sześć pieśni tego tworzącego w XIX wieku, rzadko grywanego kompozytora. Co ciekawe, występujący w kościele pw. Świętego Ducha solista Opery Śląskiej poznał je stosunkowo niedawno. Poznał i od razu docenił ich piękno. – Kiedy dowiedziałem się, że mam je zaśpiewać – pierwszy raz było to w Namysłowie – po obejrzeniu ich na youtube w wykonaniu Kurta Aloisa stwierdziłem, że rzeczywiście są to bardzo piękne utwory i myślę, że na stałe wejdą do mojego repertuaru – mówi Zbigniew Wunsch, którego nazwisko w języku niemieckim oznacza tyle, co… życzenie. Oprócz religijnych pieśni Rheinbergera artyści zaprezentowali także jego Suitę na organy, skrzypce i wiolonczelę op. 149, potwierdzając, że ściągnięty naprędce duet dyrektor artystyczny Festiwalu słusznie obdarzył swoim zaufaniem.

Niedzielny koncert pokazał, że nawet w najlepiej przygotowanej imprezie może czasem coś nie zagrać. Poproszony o występ wiolonczelista, choćby ze względu na długi sceniczny staż, wie to doskonale. – Jeśli komuś się wydaje, że to jest łatwe, to niech lepiej prędko zmieni zdanie. Wcale nie jest łatwo zorganizować festiwal, na którym ludzie mogliby posłuchać wartościowych utworów w dobrym wykonaniu – uważa Andrzej Wróbel. Cóż, w Legionowie, jak widać i słychać, to się udaje. I tak już od dziesięciu lat.

Poprzedni artykułMiasto da mieszkania
Następny artykułAwantura na peronie
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.