Na fali popularności telewizyjnych programów kulinarnych Legionowo zaczęło płynąć pięć lat temu. W sobotę potwierdziło się, że ratuszowy sternik kurs obrał właściwie. Na kolejny miejski piknik pod hasłem Fish&Grill i uczestnicy konkursu, i mieszkańcy poszli jak w dym. Oczywiście ten aromatyczny, z grilla.

Skoro aura była chłodna, do kulinarnego boju organizatorzy zagrzewali wszystkich wyjątkowo gorąco. – Życzę, żeby wasze kubki smakowe dzisiaj oszalały i doznały najgłębszych z możliwych doświadczeń – rozbudzał ze sceny apetyt prezydent Legionowa. – Po raz piąty spotykamy się na wspólnym grillowaniu i po raz piąty przygotowujemy rybę – taka jest idea tego konkursu. W tym roku będzie to karp. Mamy 12 dwuosobowych drużyn, zarówno zawodowych, jak i amatorskich. Wszyscy są pełni zapału i nie mogą się doczekać, kiedy zaczną grillować – mówi Tamara Mytkowska, rzecznik prasowy UM w Legionowie, a w sobotę także członkini ekipy Ratuszanek.

Początkowo na ołtarzu miejskich igrzysk spożywczych miał być złożony sum. W końcu postawiono jednak na rodzimą wigilijną klasykę. Zamiast tłumaczyć dlaczego, gruba ryba z jury wyłuskała smaczne strony tej podmiany. W sumie słusznie. – Sum i karp smakują podobnie: czuć w nich trochę tego błota. Ale kucharze wiedzą, jak tą sprawę z nim rozwiązać. Karp rzeczywiście może być bardzo smaczny, zależy jak go przygotujemy – zapewnia Carlos Gonzalez – Tejera, juror i ekspert kulinarny. Ano właśnie. Już w trakcie planowania zawodnicy musieli udowodnić, że na bezrybiu i karp ryba. Haczyków znalazło się pod dostatkiem. – Niełatwym zadaniem było znalezienie odpowiedniego przepisu. Regulamin nakłada na nas obowiązek wybrania jednego produktu bezglutenowego: makaronu albo kaszki kuskus, i jakby pod ten produkt trzeba stworzyć całe danie – dodaje rzeczniczka ratusza.

Grunt, żeby się przy tej rywalizacji na pomysły i smaki za mocno nie denerwować. W końcu Fish&Grill to także sposób na to, aby każdy legionowianin był zdrów jak ryba. – Zabawa przede wszystkim. Ale ryby są bardzo zdrowe, a w diecie Polaków jest ich bardzo mało. Grillowanie jest zdrowym sposobem przyrządzania ryb, tak więc mamy tu także walor edukacyjny. Ale przede wszystkim to integracja, spotkanie, jak zwykle przy fatalnej pogodzie – śmieje się Roman Smogorzewski. Może właśnie dlatego od swych grillujących podwładnych szef nie oczekiwał triumfu. – Cieszę się, że są jeszcze urzędniczki, które gotują. To sztuka już zanikająca w naszych domach, niestety – dodaje prezydent Legionowa. W sobotę pichcili też zarośnięci sztucznymi wąsami miejscy strażnicy oraz reprezentanci lokalnych organizacji pozarządowych i placówek gastronomicznych. Co ciekawe, zanim sędziowie wzięli się za ich karpie, zatopili zęby w swojskiej kiełbasie. A później, z ustami pełnymi rad, czekali już na danie wieczoru. – Należy uważać z gorącem, bo ryby nie lubią bardzo wysokiej temperatury i długiego gotowania. Ryba nie może smakować jak podeszwa, ma być soczysta, jędrna, po prostu ma smakować rybą – uważa najbarwniejszy z konkursowych jurorów.

Święte słowa. Aby jednak ludziom nie stanęła ością w gardłach, nęcono ich też innymi atrakcjami. Kiedy mieli dość kibicowania, swój wzrok chętnie kierowali na scenę. Oprócz młodych talentów brylowali tam oczywiście kucharze. Efektowny show, zgodnie z zasadą, że rybka lubi pływać, dali barmańscy mistrzowie świata. Z kolei Daniel Twardo, po pokazie kuchni molekularnej, udowodnił, że dobrze radzi sobie też z polową. Kolejka do darmowej zupy rybnej była długa niczym ta wigilijna po karpie. I tak oto, smacznie spędzając czas, dotarto do dekoracji świeżo upieczonych zwycięzców. – Z roku na rok mamy coraz atrakcyjniejsze nagrody (warto wspomnieć o zestawach profesjonalnych noży, urządzeniach do grillowania, weekendach w hotelach oraz kursie gotowania u Kurta Schellera – red.). Tym razem każda drużyna dostanie naprawdę fajny pakiet. Myślę, że to dobra zachęta dla mieszkańców, aby za rok się zgłosili i wymyślili jakiś przepis. Warto powalczyć – mówi Tamara Mytkowska. Jeśli chodzi o muzyczną przystawkę, gwiazdami imprezy byli zespół Carrion, a także Łukasz Zagrobelny. I ze swej roli, sądząc po niekiedy żywiołowych reakcjach fanów, wywiązali się śpiewająco. Bo może i dzieci oraz ryby głosu nie mają, lecz artyści owszem.

Wracając na koniec do grilla, uwagi jakoby istniały zdrowsze sposoby przyrządzania potraw, najlepiej puszczać mimo uszu. I wziąć sobie do serca słowa Carlosa Gonzaleza – Tejery: – No, z czegoś trzeba umrzeć, nie?