O tym, jak skutecznie i efektywnie opracowywać plany zagospodarowania przestrzennego oraz „O architekturze w duchu zrównoważonego rozwoju” rozmawiano podczas konferencji, która w połowie maja odbyła się w Białobrzegach. Od strony organizacyjnej maczali w niej palce starostwo powiatowe oraz Lokalna Grupa Działania „Partnerstwo Zalewu Zegrzyńskiego”.

– Chcieliśmy zebrać ekspertów, fachowców z tej branży z poziomu gminnego, czyli tych organów, które decydują, co będzie w danym miejsce zlokalizowane, z poziomu powiatowego, jak i przedstawicieli rządu, instytucji prawnych, projektantów i architektów, po to, żeby porozmawiać, jak sprawić, aby nasze otoczenie było bardziej przyjazne, ładniejsze, żeby tu się lepiej żyło i mieszkało – mówi Jan Grabiec, starosta legionowski. Owa idea wpisuje się też w strategię zegrzyńskiej LGD, zakładającą realizację przedsięwzięć na rzecz zrównoważonego rozwoju regionu.

Prowadzić ma do tego m.in. poprawa przepisów dotyczących planowania przestrzennego. Dawniej tworzono je dla całej gminy, teraz obowiązują dla poszczególnych miejscowości, co sprzyja architektonicznemu chaosowi. Samorządowcy od dawna oczekują zmian. – Gminy sprzeciwiają się takiej polityce. Chcą jak najszybciej zlikwidować decyzje o warunkach zabudowy, które zresztą są korupcjogenne. Nie dlatego, że akurat gminni urzędnicy są na to podatni, tylko presja środowiska budowlanego jest tak silna – uważa Edward Trojanowski, prezes LGD „Partnerstwo Zalewu Zegrzyńskiego”. W środę przedstawiciel Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju wlał w samorządowe serca odrobinę nadziei. Legislacyjny młyn pracuje wprawdzie wolno, ale obraca się już ponoć we właściwą stronę. Dla borykających się z dziką urbanizacją okolic Jeziora Zegrzyńskiego to świetna informacja. Aktualnie perspektywy są bowiem kiepskie. – Zagrożenie wiąże się z tym, że zabudowuje się tereny ekologiczne. A trzeba budować rozsądnie, nie niszcząc środowiska, a wchodząc w nie w delikatny sposób – dodaje Trojanowski.

Jednym z celów konferencji było wypromowanie tradycyjnej mazowieckiej architektury jako inspiracji dla współczesnych projektantów. Krótko mówiąc, opracowanie czegoś na kształt nadzalewowego kanonu w budownictwie. Inspiracji projektanci mają w każdym razie pod dostatkiem. – Tu się ścierają i wpływy kurpiowskie, i częściowo podlaskie, i style zachodniego Mazowsza, które z kolei było o krok od ziem zachodnich, gdzie były zupełnie inne materiały i rodzaje zabudowy. Mowa o stylu tych okolic jest tak naprawdę mową o stworzeniu zasad, które pozwoliłyby na takie kształtowanie architektury, która by się wpisywała dokładnie w to, co tu mamy – sądzi Leszek Mroczyński, architekt z pracowni Archicon. Chroniąc, ale też podkreślając przyrodnicze i krajobrazowe walory regionu. Według specjalisty jego architektura powinna być skromna i z nimi nie konkurować. Budowlana praktyka udowodniła, że to możliwe. Na przestrzeni wieków odfiltrowała z projektów złe rozwiązania, a zostawiła wszystko, co dobre i sprawdzone. – To spowodowało, że do naszych czasów dotrwała architektura w stanie takich wręcz uświęconych zasad. Dotyczą one nachylenia dachów, wysokości zabudowy – w większości parterowej z poddaszami. Chodzi też o miejscowy materiał: kamień, glinę czy drewno – kontynuuje jeden z prelegentów.

W niektórych rejonach kraju określone architektoniczne „patenty” już usiłuje się  wprowadzać. Z uwagi na obowiązujące przepisy jest to jednak trudne. – Narzucić wzorca oczywiście się nie da. W polskim systemie prawnym to niewykonalne, chyba że mamy do czynienia z obszarami, które są objęte ścisłą ochroną konserwatorską – zastrzega Jan Grabiec. Póki co, można więc próbować po dobroci. Apelując do inwestorskiego rozsądku oraz poczucia estetyki. – Jest wiele budynków mieszkalnych, obiektów użyteczności publicznej, które stanowią swoisty wzorzec i powinno się do nich nawiązywać, projektując nowe obiekty – dodaje starosta. Jedno jest pewne: do zbudowania nadzalewowego stylu architektonicznego droga jeszcze daleka. Na szczęście zaczęto jak należy – od fundamentów.