Piłkarze Legionovii rozegrali znakomity mecz przeciwko Pelikanowi Łowicz i zasłużenie pokonali gospodarzy 2:1. Po pierwszej połowie jednak prowadził 1:0 Pelikan. W drugiej części przewaga drużyny z Legionowa była jednak bardzo duża i gospodarze mogą być szczęśliwi, że stracili tylko dwie bramki. Goście kończyli spotkanie w dziesiątkę, ale Pelikan nie umiał wykorzystać przewagi liczebnej. W sobotę 5 kwietnia (godz. 1500) Legionovia zmierzy się na wyjeździe z Olimpią Zambrów.

Po pechowo zremisowanym meczu ze Zniczem Pruszków na własnym boisku, drużynie trenera Marka Papszuna bardzo zależało na zdobyciu kompletu punktów w spotkaniu z Pelikanem w Łowiczu, bo bezpieczne miejsce w tabeli zaczęło się ponownie oddalać.

Szybka bramka Pelikana

Bardzo źle dla Legionovii rozpoczął się mecz z Pelikanem w Łowiczu. Już w czwartej minucie Maciej Goliński groźnie uderzał na bramkę gospodarzy, ale pięć minut później Paschal Ekwueme pokonał Mateusza Matrackiego, dobijając z kilku metrów piłkę, która odbił przed siebie legionowski bramkarz. W piętnastej minucie bliski wyrównania był Adam Czerkas, nie zdołał jednak dosięgnąć piłki i wynik nie uległ zmianie.

Legionovia osiągnęła przewagę i w 32 minucie miała miejsce kolejna groźna akcja pod bramką Pelikana. Uderzenie Marcina Stańczyka z kilku metrów znakomicie obronił Przemysław Perzyna. Gospodarze nie ograniczali się do obrony. Starali się wykorzystać każdą okazję do wyprowadzenie kontry i podwyższenia prowadzenia. Do końca pierwszej połowy żadnej z drużyn nie udało się zdobyć bramki i gospodarze zeszli na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem

Druga połowa dla Legionovii

Goście rozpoczęli drugą połowę bardzo ofensywnie. Pelikan z trudem oddalał piłkę od własnego pola karnego. Seria rzutów rożnych i wolnych zakończyła się wyrównaniem w 58 minucie. Po rzucie wolnym wykonywanym przez Antonio Calderona Vallejo, który w przerwie zmienił Kamila Tlagę, piłka trafiła w pole karne do Marcina Stańczyka. Napastnik Legionovii znakomitym uderzeniem z przewrotki pokonał Przemysława Perzynę. Dwie minuty później w roli głównej wystąpił Dawid Ryndak, który wygrał pojedynek biegowy z Łukaszem Derbichem i celnym uderzeniem z ostrego konta zakończył akcję Legionovii. Po godzinie gry goście w pełni zasłużenie prowadzili 2:1. Dopiero po 25 minutach drugiej części Pelikan zdołał pierwszy raz zagrozić bramce Mateusza Matrackiego, ale Damian Nowak główkował niecelnie.

Kwadrans z dziesiątkę

W 75 minucie sytuacja Legionovii zaczęła się komplikować, ponieważ drugą żółtą kartką został ukarany Mateusz Pielak. Boczny obrońca musiał opuścić boisko i przed gospodarzami otworzyła się szansa na odrobienie strat.

Trenerzy od razu zareagowali na nową sytuację. W barwach Pelikana za pomocnika Michała Gamlę wszedł na boisko napastnik Adrian Świątek, natomiast Marek Papszun zdjął z boiska ofensywnego Marcina Stańczyka, a w jego miejsce pojawił się Konrad Karaszewski, który miał zastąpić Pielaka na boku obrony.

W końcówce gospodarze starali się atakować, ale Legionovia broniła się bardzo umiejętnie, nie dopuszczając rywali do sytuacji strzeleckich. Dopiero w trzeciej minucie doliczonego czasu było naprawdę niebezpiecznie pod bramka Matrackiego. Krzysztof Brodecki jednak uderzył piłkę nad bramką i zmarnował znakomitą okazję na wyrównanie.

Legionovia pokonała Pelikana w Łowiczu 2:1 całkowicie zasłużenie. Była zespołem zdecydowanie lepszym w przekroju całego meczu. Dłużej utrzymywała się przy piłce, jej akcje były składniejsze i wypracowała sobie więcej sytuacji bramkowych.

W 23 kolejce legionowianie także zgrają na wyjeździe. W sobotę 5 kwietnia o godz. 15, podopieczni Marka Papszuna zmierzą się w Zambrowie z Olimpią. W sierpniu Legionovia pokonała najbliższego rywala 3:0.

Pelikan Łowicz – Legionovia 1:0 (1:0)

Bramki: Ekwueme 9 – Stańczyk 58, Ryndak 60.

Pelikan: Perzyna – Wyszogrodzi, Brodecki, Derbich, Adamczyk – Bończak, Nowak, Gamla (77 Świątek), Golański (60 Kowalczyk) Solecki (61 Pomianowski), Ekwueme.
Legionovia: Matracki – Goliński, Lendzion, Gurzęda, Pielak – Tlaga (46 Vallejo), Romańczuk, Tomczyk, Ryndak (81 Janusiński) – Stańczyk (79 Karaszewski), Czerkas.

Dariusz Jarosz

 

Poprzedni artykułKPR walczy do końca
Następny artykułSłaby mecz Siódemki z Aluprofem
Od 1994 dziennikarz sportowy. Współpracował z największymi dziennikami sportowymi w Polsce: Przeglądem Sportowym, katowickim Sportem, krakowskim Tempem. Był dziennikarzem Mazowieckiego Sport Expresu i współpracował z Dziennikiem Polska. Zajmuje się także promocją sportu młodzieżowego w Powiecie Legionowskim w Miesięczniku Młody Sportowiec. W Miejscowej od początku.